Rozdział 17

4.4K 133 0
                                    

 Około piętnastej usłyszałam pukanie.

- Proszę - odparłam.

- Zbieramy się już? - spytał szef opierając się o framugę.

- Jest piętnasta - stwierdziłam zerkając dla pewności na zegarek. - Mamy jeszcze dwie godziny.

- Ale nie mamy już spotkań i musimy pojechać jeszcze na zakupy.

- Nie uważasz, że stanowczo za dużo sobie ostatnio odpuściliśmy? - spytałam niepewnie, a mężczyzna jedynie westchnął i wyszedł.

Nie było go zaledwie dwie minuty, po czym ponownie wszedł do mojego gabinetu, tym razem bez pukania i od razu podszedł do mnie podając mi swój telefon.

- Ktoś do ciebie - posłał mi cwaniacki, jednak wciąż piękny uśmiech.

- Tak, słucham? - przewróciłam oczami, ale i tak delikatnie odwzajemniłam gest.

- Pzyjedzes Fi? - po drugiej stronie odezwał się rozkoszny malec.

- Przyjadę, ale jeszcze nie teraz skarbie.

- Tatus mówi, ze mozecie pzyjechac sybcej - jak ja kocham to jego seplenienie. - Plose.

- Dobrze kochanie, pojedziemy jeszcze do sklepu i będziemy.

- Tak! Kocham cie Fi.

- Kocham cię maluszku.

Rozłączyłam się i ostro spojrzałam na czekoladookiego.

- Wykorzystujesz dziecko przeciwko mnie? - spytałam ledwo hamując uśmiech.

- Wiem, że jemu nie odmówisz - stwierdził odbierając urządzenie.

- Poznałeś mój słaby punkt, to nie fair.

- Najważniejsze, że wracamy już do domu.

Zebrałam swoje rzeczy, schowałam dokumenty nad którymi pracowałam, wyłączyłam komputer i mogliśmy wychodzić.

- My już idziemy - poinformował Isaka, gdy wyszliśmy z gabinetu.

- Już? - zdziwił się.

- Mamy coś do załatwienia poza firmą - stwierdził.

- Jasne, to do jutra.

- Cześć - odparliśmy równocześnie.

Gdy tylko wychodziliśmy z windy mój telefon zaczął dzwonić, a gdy zerknęłam na wyświetlacz na twarzy pojawił mi się szeroki uśmiech. Eric spojrzał na mnie niepewnie, ale zrozumiał mój gest i ruszył nieco bardziej przodem.

- Cześć - zaczęłam.

- Kobieto, co się z tobą dzieje? - usłyszałam radosny głos przyjaciółki. - Pod ziemię się zapadłaś?

- Zmieniłam pracę i musiałam trochę się tym zająć - oznajmiłam.

- Czy to oznacza, że znajdziesz w końcu czas dla swojego ukochanego Rudego Karła? - czułam, że ledwo co wytrzymuje ze śmiechu.

- Dla niego nie, ale dla mojej Dyni oczywiście, że znajdę.

- Co powiesz na sobotnie południe, Wisienko?

- Pasuje - nie wytrzymałam i zaczęłam się cicho śmiać, pamiętając, że nadal jestem w firmie, choć zaledwie kilka kroków dzieliło mnie od wyjścia.

- Musimy w końcu ostro wziąć się za ten ślub, zostały zaledwie trzy miesiące.

- Muszę jeszcze znaleźć suknię na ślub - westchnęłam, zupełnie nie miałam wcześniej czasu się tym zajmować, a miałam być pierwszą i zarazem jedyną druhną.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz