Rozdział 52

2.9K 92 3
                                    

 Prosto z sądu Eric zabrał mnie do restauracji, by uczcić nasze zwycięstwo, choć ja postrzegałam to bardziej jako uwolnienie się od tego koszmaru.

- Za wspólną przyszłość - unieśliśmy kieliszek z szampanem i delikatnie stuknęliśmy się szkłem.

- Za nas - upiliśmy łyk, a ja lekko się skrzywiłam.

- Nie smakuje? - spytał widząc moją reakcję.

- Mam po dzisiaj mocno podrażnione gardło, to chyba dlatego - odpowiedziałam i zabrałam się za apetycznie pachnący makaron.

- Cieszę się, że w końcu dopisuje ci apetyt - wyznał łącząc nasze dłonie.

- Trochę byłam już głodna - posłałam mu blady uśmiech.

- Naprawdę, uważam że powinnaś iść do lekarza.

- A ja ci już mówiłam, że to stras. Już czuję się znacznie lepiej.

- No dobrze. Przepraszam, ale martwię się o ciebie.

- Rozumiem - położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie pogładziłam.

- Wracajmy do domu - wyszeptał.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg, odgłos zbliżających się stópek przybrał na sile.

- Mamusia! - szczęśliwy maluch wpadł wprost w me ramiona. - Tęskniłem - pocałował mnie w czółko.

- Ja też kochanie - mocno go do siebie przytuliłam.

- A ze mną się przywitasz?

- Cześć tatusiu - przywitał go z uśmiechem.

- Jak w sądzie? - spytała Anastasia.

- Wszystko się udało - wyznałam. - Daniel dostał piętnaście lat.

- Tak się cieszę, że to już koniec - kobieta posłała mi delikatny uśmiech i przytuliła mnie.

- Ja również - dodała Tessa pojawiając się przy nas.

- To ja już zmykam. Dobrze że wszystko się układa - kobieta pożegnała się z nami i wyszła.

- Co powiecie na piżamowy wieczór? - spytałam? - Wszyscy w Minionkach?

- Chętnie - odpowiedzieli wszyscy.

Poszłam przebrać Elijahe, a zaraz potem poszłam sama założyć bajkowy kostium, związałam włosy w wysokiego koka.

- Muszę nam zrobić zdjęcie - stwierdził wyciągając telefon.

Mężczyzna objął mnie w pasie, mały blondyn wdrapał się na moje kolana, a Tessa przytuliła do ramienia. Wszyscy szczerzyliśmy się jak nienormalni, ale to był jeden z najszczęśliwszych wieczorów jakie dotąd spędziliśmy i miałam nadzieję, ze jeden z wielu.

- Zasnął - stwierdził czekoladooki patrząc na leżącego na mych nogach chłopca. - Zaniosę go.

Gdy schylał się po syna skradł mi pocałunek.

- To gdzie cię jutro zabiera Ben? - zapytałam siostrę, gdy zostałyśmy same w pokoju.

- Jedziemy z jego rodzicami na pieszą wycieczkę za miasto - uśmiechnęła się.

- A jak się wam układa? Nowa szkoła nic nie zmieniła?

- Właśnie nie. Ja Benjamin, Zoey i Max stanowimy naprawdę zgraną ekipę, teraz trzymamy się nawet lepiej niż wcześniej.

- To dobrze.

- Idę się już położyć - stwierdziła zerkając na zegarek. - Chce być jutro wypoczęta.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz