Rozdział 58

2.6K 91 2
                                    

 - Maluchy chyba postanowiły zrobić państwu prezent na święta - stwierdziła pani ginekolog niemal po godzinnej wizycie.

- To znaczy? - spytał brunet.

- Ustawiły się idealnie. Chcą państwo znać płeć?

- Tak - odparliśmy równocześnie.

Gdy tylko kobieta powiedziała kogo przywitamy na świecie za parę miesięcy, nasze twarze się rozjaśniły, a uśmiechy poszerzyły do granic możliwości.

- Dziękujemy pani bardzo - odparłam wychodząc z gabinetu.

- Wszystkiego dobrego.

Po drodze od lekarza zahaczyliśmy o jedno miejsce, a stamtąd już prosto pojechaliśmy na lotnisko.

- Chyba czas się zastanowić nad imionami - stwierdził, gdy czekaliśmy na jego ojca.

- Mam pewien pomysł - wyszeptałam widząc Ethana, który przyszedł właśnie z sali przylotów.

Ten dzień przeżyliśmy na wariackich papierach, najpierw kilka pilnych spotkań w firmie, później wizyta kontrolna, galeria, lotnisko i przygotowania do świątecznej kolacji.

- Dobrze, że jutro mamy wolne - wyznał brunet przyciągając mnie do siebie na kanapie. - Najadłem się jak nigdy - dodał.

- Masz w domu kobietę, która świetnie gotuje - stwierdził jego ojciec.

- Dawno nie miałyśmy takich świąt - stwierdziła Tessa, siadając obok mnie.

- To prawda, w końcu mamy rodzinę - zerknęłam na blondyna kręcącego się przy prezentach, a zaraz później na czekoladowe oczy ukochanego. - Prawdziwą kochającą się rodzinę.

- I pomyśleć, że za rok będą biegały po domu dwie małe pary nóżek - posłał mi szeroki uśmiech i położył dłoń na bordowym materiale opinający mój brzuszek.

- Raczej raczkowały - zaśmiałam się.

- Stanowicie naprawdę piękną parę - stwierdził Ethan.

- Mam ogromne szczęście, że ją mam - wyznał, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego, centymetry dzielące nasze twarze zaczęły powoli uciekać i złożył na mych ustach najczulszy pocałunek.

- Kocham cię - wyszeptałam.

- Kocham cię - odparł. - Kocham was wszystkich - dodał nieco głośniej.

- Mamusiu! Mamusiu! Mamusiu! - zaczął krzyczeć malec i wyciągnął ręce w moją stronę.

- Tak skarbie? - spytałam pomagając wdrapać mu się na moje kolana.

- Myślisz że dla dzidz też są prezenty? - spytał.

- Nie wiem kochanie co przyniosła gwiazdka.

- Chciałbyś już je otworzyć - spytał brunet.

- Mhm - pokiwał nieśmiało główką. - Ale zawse rano są prezenty.

- Myślę, że w tym roku możemy zrobić wyjątek - odparł mierzwiąc mu włoski, na co malec od razu odpędził jego dłonie i wtulił się we mnie.

- Chcesz rozdawać nam prezenty? - spytałam. - Tessa z chęcią ci pomoże - zerknęłam w stronę siostry, która z ogromnym uśmiechem pokiwała głową.

- Dobze.

Po dwudziestu minutach rozdawania i rozpakowywania prezentów pod ogromną udekorowaną na biało choinką zostały jedynie trzy pakunki.

- Te są dla nas - stwierdziła, wręczając beżowe pudełko chłopcu, a sama wzięła do ręki białe. - Otworzymy na trzy? - zapytała chłopca, a on bardzo ucieszył się z tego pomysłu. - Raz... Dwa... Trzy...

Unieśli wieczka i wyciągnęli smoczki.

- Chyba jesteśmy już na nie za wielcy - stwierdziła śmiejąc się brunetka.

- Teoretycznie one nie są dla was - zaczęłam.

- Poznaliśmy dzisiaj płeć dzieci i chcielibyśmy, żebyście wybrali dla nich imiona - dodał Eric.

- Będę mial braciszka? - spytał maluch.

- I siostrzyczkę - dodałam.

Tessa wpatrywała się chwilę w różowy smoczek, po czym odezwała się głosem pewnym jak nigdy.

- Ginger.

- Ginger? - zapytaliśmy równocześnie, marszcząc brwi.

- To imię idealnie pasuje do waszej córki. Nie pamiętam wieczoru, którego nie skończyliście herbatą imbirową we dwójkę - wyjaśniła.

- Masz racje, pasuje idealnie - stwierdził z uśmiechem czekoladooki.

- A ty synku - uklęknęłam przed chłopcem. - Jak chciałbyś, żeby nazywał się braciszek? - spytałam.

- Jak super chłopiec w mojej ulubionej książeczce - wyznał z uśmiechem.

- Alistair? - spytałam, a on pokiwał główką.

- Al i Ginny - położył rączki na moim brzuszku i uśmiechnął się ponownie.

- Kocham cię maluszku - przyciągnęłam go do siebie.

- Faith, ostatni jest dla ciebie - siostra podała mi płaskie pudełko, gdy ponownie znalazłam się w ramionach ukochanego.

- Dziękuję - rozerwałam ostrożnie papier, a moje oczy rozszerzyły się po przeczytaniu wytłuszczonego nagłówka. - Żartujecie? - spytałam.

- Nie, chcemy byś oficjalnie została mamą Elijahy - stwierdził Ethan.

- Już jesteś jego mamą, a wystarczy że podpiszesz papiery adopcyjne i będziesz nią również prawnie - wyznał Eric. - Wszystko jest już załatwione.

- Dziękuję, to najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać - wyszeptałam, a po moich policzkach pociekły łzy.

- Nie płacz skarbie - wyszeptał brunet.

- Przepraszam to ze szczęścia. Za dużo tych niespodzianek na dzisiaj - wyznałam.

- Masz siłę na jeszcze jedną? - spytał.

- Masz coś jeszcze w zanadrzu? - zdziwiłam się.

- Coś małego - wyznał z uśmiechem i sięgnął do kieszeni bordowej marynarki, na którą w końcu go namówiłam.

Mężczyzna uwolnił mnie z uścisku i niespodziewanie padł przede mną na jedno kolano.

- Eric...

- Ciii - uciszył mnie z delikatnym uśmiechem i otworzył wieczko małego pudełeczka. - Faith Darkness, jesteś miłością mego życia i w ułamku sekundy stałaś się istotą mego jestestwa, dajesz mi szczęście każdego dnia i dzięki tobie mój świat jest jeszcze piękniejszy. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną.

- Tak, oczywiście że tak, najdroższy.

Nie zważając na pierścionek, który właśnie chciał wsunąć na mój palec, po prostu nachyliłam się i delikatnie pocałowałam jego usta.

Dopiero po chwili miał szansę dokończyć przerwaną mu czynność, wpatrywałam się w zielony kryształ na obrączce z białego złota i wciąż nie mogłam w to uwierzyć.

Nieco przed północą zamknęliśmy się w naszej sypialni.

- Więc Ginger i Alistair - uśmiechnął się do mnie mężczyzna i objął delikatnie w pasie.

- Nasze maleństwa - odwzajemniłam uśmiech.

- Podobają mi się.

- Mi również.

Zaczął całować delikatnie moją szyję, a ja całkowicie oddałam się przyjemności z moim ukochanym narzeczonym.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz