Jadąc na lotnisko byłam przygotowana na wielogodzinną odprawę, więc cieszyłam się, że Elijah zasnął, gdy tylko znalazł się w samochodowym foteliku.
- Chyba żartujesz - stwierdziłam patrząc na maszynę stojącą na płycie lotniska.
- Nie - odparł, posyłając mi delikatny uśmiech. - Nie wspominałem, że mam prywatny samolot?
- Jakoś musiało wypaść ci z głowy.
- Przynajmniej te szesnaście godzin możemy spędzić w spokoju - wzruszył ramionami.
- Wzięłam trzy książki, więc jeśli macie jakieś plany na podróż, odpadam - zaśmiała się Tessa.
Przenieśliśmy chłopca do samolotu i zajęliśmy miejsca obok siebie. Maszyna wzbiła się w powietrze w mniej niż dziesięć minut odkąd dotarliśmy na lotnisko. Eric przytulił mnie do siebie i obserwując zachodzące słońce, powoli zaczęłam odpływać.
- Mamusiu! Tatusiu! Obudce się - poczułam na policzku małą rączkę.
- Cześć szkrabie - przywitałam się z chłopcem, który siedział na kolanach ojca.
- Dzień dobry. Co się stało?
- Taki pan powiedział, że za dwadzescia minut będziemy.
- No to pospaliśmy - spojrzałam na mężczyznę którego ramię mocno mnie obejmowało.
- Na to wygląda.
- Dziękuję Tess. Dawno wstał? - zapytałam siostrę.
- Dwie godziny temu, ale nie chcieliśmy was budzić.
- Kocham cię.
- Też cię kocham siostro-mamo.
- A mnie? - spytał blondyn.
- Bardzo cię kocham, ty mój śpioszku - ucałowałam jego czoło.
- I ja ciebie mamusiu.
Tuż przed lądowaniem wpadliśmy w lekkie turbulencje, więc Elijah się przestraszył, ale szybko też się uspokoił.
- Gdzie dziadzia? - spytał malec, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
- Czeka na nas w domu - odpowiedział z uśmiechem.
- Gdzie konkretnie mieszkałeś? - spytałam.
- Phillip Bay, dzielnica od strony Zatoki Botanicznej. Myślę, że wam się spodoba - wyznał i położył dłoń na moim udzie, którą delikatnie ujęłam i ponownie oparłam głowę o jego bark.
Tessa, która wraz z chłopcem siedziała naprzeciwko nas w mini limuzynie, uśmiechnęła się szerzej, widząc nasze drobne gesty.
Całą drogę obserwowałam krajobrazy, jechaliśmy ulicą wzdłuż zatoki i już po kilku minutach od wyjechania z lotniska, opuściliśmy gęsto zabudowany obszar. Mimo, że znajdowaliśmy się dalej w mieście, domy pojawiały się co kilka kilometrów.
Po niecałych dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się pod ogromną białą willą z czerwonym dachem i pięknym ogrodem.
- To tu? - spytała Tess.
- Tak. Zapraszam do środka.
Na wprost wejścia znajdowały się tak jak w Seattle schody na piętro, które rozdzielały parter na dwie części.
- Na lewo znajdziecie kuchnię - odparł Eric, na prawo jest salon i łazienka za schodami, a na górze cztery pokoje. Pokażę wam które zajmiecie - stwierdził i pociągnął mnie za wolną rękę, gdyż drugą trzymał maluch. - To sypialnia mojego ojca - wskazał pierwsze drzwi, - to pokój Elijahy - uchylił następne i moim oczom ukazał się błękitny raj.
![](https://img.wattpad.com/cover/345087704-288-k693005.jpg)
CZYTASZ
Kim Jesteś?
RomanceFaith Darkness właśnie zamknęła pewien rozdział życia, który ciążył jej przez ostatnie siedem lat. Teoretycznie jej życie jest stabilne, praca i to nie jedna, rodzina, narzeczony... Jednak w końcu dostała możliwość zmienienia czegoś. Kto by pomyślał...