Rozdział 28

3.5K 105 1
                                    

 - Zapomniałem zapytać - zaczął Eric, gdy wysiadaliśmy do jego samochodu. - Jak wrażenia Tess po pierwszej randce?

- Wróciła czerwona jak burak - zaśmiałam się, na wspomnienie czerwonej twarzy siostry, tuż po tym jak odprowadził ją chłopak.

- Dlaczego?

- Dostała buziaka w policzek na pożegnanie.

- Czyli zapowiada się poważnie.

- Na to wygląda.

- A tak poza tym słodkim incydentem? - i on się zaśmiał.

- W skrócie, jest wniebowzięta. Podobno cały czas rozmawiali, mimo tego, że znają się sześć lat, dalej potrafi ją pozytywnie zaskoczyć i poznali się jeszcze lepiej.

- To dobrze.

Przez moment zapanowała między nami przyjemna cisza.

- Boisz się - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie i miał całkowitą rację.

- Tak - westchnęłam. - Nie chce, by za parę lat stało się z nimi to samo co ze mną i Danielem.

- Czasami bywa tak, a czasami inaczej. Możliwe, że z nimi będzie właśnie to inaczej.

- Może ich miłość będzie prawdziwa - szepnęłam sama do siebie.

- Może od razu pojedziemy po twoją siostrę i do mnie - spytał, gdy wyszliśmy ze sklepu.

- Tess miała dzisiaj trening do siedemnastej trzydzieści więc możemy podjechać pod szkołę.

- Czirliderka? Jak ty?

- Nie. Lekkoatletka - wyznałam. - Pod względem zainteresowań trochę się różnimy.

- To znaczy? - dopytywał.

- Ona uwielbia piec, ja pielęgnuje rośliny. Tess jest artystką, choć lubi matematykę, ja jestem ekonomistką. Ona zdecydowanie woli biegać, a ja wybrałam gimnastykę i taniec.

- Taniec?

- Tak jakby.

- Towarzyski?

- Indywidualny.

- Zatańczysz kiedyś dla mnie? - spytał z nadzieją w głosie parkując tuż przy wejściu do podstawówki.

- Raczej nie.

- No proszę - złapał mnie delikatnie za brodę i zmusił bym spojrzała w jego błagające oczy.

- Może - powiedziałam raz jeszcze.

Wysiedliśmy z samochodu, gdy tylko zauważyłam małą wychodzącą ze szkoły, ku mojemu wbrew pozorom miłemu zaskoczeniu, miała splecione palce wraz z palcami Bena, a przy tym wszystkim śmiała się wniebogłosy.

- Ale radosna z was parka - stwierdziłam, zwracając tym samym na nas uwagę. - Nawet nas nie zauważyli - zaśmiałam się delikatnie szturchając mężczyznę, który również się śmiał.

- Eric! - przytuliła się do mężczyzny.

- A ja to co? - spytałam oburzona.

- Cześć siostro-mamo - i mnie przytuliła.

- Już wiem jak się czujesz - szepnęłam w stronę czekoladookiego.

- Dzień dobry Faith - chłopak posłał mi szeroki uśmiech. - Dzień dobry proszę pana.

- Żaden pan. Eric - brunet wyciągnął rękę w jego stronę, co błękitnooki niepewnie odwzajemnił.

- Benjamin.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz