Rozdział 60

2.7K 74 1
                                    

 - Przyjdziesz dzisiaj na zakończenie roku? - zapytała Tessa wchodząc do kuchni.

- Chciałabym, bardzo - posłałam jej blady uśmiech.

- To byłby twój pierwszy raz - stwierdził.

- Wiem, ale Elijah jest chory.

- Rozumiem - odparła smutno.

Mimo, iż moja siostrzyczka miała już trzynaście lat, dalej potrzebowała uwagi, którą chciałam jej poświęcać. Jednak od ponad dwóch miesięcy moja uwaga rozkładała się na cztery istotki, do tego blondynek wczoraj cały dzień gorączkował.

- Kochanie - złapałam jej dłoń. - Zadzwonię do Any i przyjadę.

- Z Ginny i Alem? - spytała z nutką nadziei w głosie.

- Jeśli ci to nie będzie przeszkadzać - zaśmiałam się delikatnie. - Nie chcę zostawiać Anastasi z całą trójką.

- Oczywiście, że mi nie przeszkadzają - wyznała i przejęła ode mnie Ginger, ponieważ uwagi zaczął się domagać mój mały chłopiec. - A Zoey i Ben też ucieszą się na ich widok, ostatnio nie chcieli odejść od łóżeczka, w którym leżeli.

- Olivia przyznała ostatnio, że dała się ponieść na zakupach i ma dla nich dwie ogromne paczki na chrzest.

- To już za niecały tydzień. Dlaczego w środku tygodnia?

- Ponieważ rok temu, pierwszego lipca chciałam zacząć nasze życie od nowa, odejść od Daniela, wtedy miałyśmy przeprowadzić się do nowego mieszkania.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

- To miała być niespodzianka, ale sprawy się skomplikowały - westchnęłam. - Eric wybrał tę datę, wiedział że wtedy chciałam dać nam szansę na szczęśliwą przyszłość, której teraz owocem nasze małe skarby.

- To był niezwykły rok.

- Odkąd pojawił się w moim życiu Eric wszystko nabrało sensu, w końcu miałyśmy czas dla siebie.

- To prawda i nie mogę się napatrzeć, jak szczęśliwa jesteś.

- Kocham cię malutka - wyznałam i pocałowałam czoło Tess, a w tej samej chwili, malutkie paluszki zahaczyły o moje włosy i lekko je pociągnęły. - Ciebie też kocham córeczko - pocałowałam czółko dziewczynki, a na jej usteczkach zagościł mały uśmiech. - I ciebie synku - jego również cmoknęłam.

- Ja lecę się ubrać - wyznała, oddając mi córkę.

- Jasne, ja muszę nakarmić te małe głodomorki, które od czwartej nie śpią i zajrzę do Elijahy. Powinien się niedługo obudzić.

- A jak twój kochany narzeczony?

- Czuwał ze mną od czwartej - odparłam. - Poszedł się przebrać, bo ma dwa spotkania od ósmej i kolejne od czternastej do siedemnastej.

- Dobrze wam się pracuje w domu.

- Mamy wprawę - zaśmiałam się. - Leć bo naprawdę się spóźnisz.

I tak minął mi poranek, przed jedenastą wrócił Eric, pomógł mi nakarmić głodomorki i miałam czas przeczytać bajkę choremu synkowi.

- Zasnął - odparłam wchodząc do naszej sypialni.

- Maluszki też już śpią spokojnie jakiś czas - wyznał przenosząc wzrok z bliźniaków na mnie. - Będę ci za nich dziękował do końca życia.

- Ja tobie też - wyznałam przytulając się do klatki ukochanego. - Razem ich zrobiliśmy.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz