33

700 39 2
                                    

Layla

- Nie! Błagam, nie!

Rzuciłam się na miejsce, w którym zniknęli Set, Apopis, Sobek oraz Robin. Próbowałam wykopać dłońmi dziurę w ziemi. Szlochałam i drżałam spazmatycznie. Oddychałam tak, jakbym przebiegła cholernie długi maraton. Było mi na zmianę zimno i gorąco. Nigdy wcześniej nie czułam się tak źle.

- Secie! Secie, wróć po mnie! Proszę, nie zostawiaj mnie tutaj!

Ręce już mnie rozbolały od tej daremnej pracy. Powoli opadałam z sił, ale nie mogłam się całkowicie poddać. Nie wybaczyłabym sobie tego.

- Kochanie, wróć... Błagam, wróć...

Wykończona położyłam się na ziemi. Skuliłam się w pozycji embrionalnej. Przyciągnęłam nogi do piersi tak bardzo, jak się dało. Objęłam je rękoma i płakałam, z wzrokiem wbitym w ziemię. Zachowywałam się tak, jakbym wierzyłam w to, że mój mąż po mnie wróci. Żyłam nadzieją, że tak się stanie, ale wiedziałam, że nie było to możliwe. Set nie zdołał na czas zdjąć mojej obroży, przez co nie mogłam pójść z nimi. Moim jedynym pocieszeniem było to, że do królestwa Seta wrócił Robin.

- Laylo.

Usłyszałam za sobą ostry głos Totha. Domyślałam się, że spotka mnie kara. Moje ciało miało już dosyć, ale Toth nie miał dla mnie litości. Wiedziałam, że tym razem będzie podobnie.

Po chwili poczułam, jak czyjaś dłoń dotyka mojego ramienia. Nie otworzyłam oczu. Bałam się. Byłam sama w niewoli z Tothem. Nie było obok Robina, który mógłby mi pomóc. Nigdy nie oczekiwałabym od niego, że się za mną wstawi albo będzie próbował mnie bronić, ale był dobrym przyjacielem. Każdej żyjącej istocie życzyłam takiego przyjaciela.

Nie chciałam dopuszczać do siebie faktu, że nigdy więcej nie zobaczę mojego męża. Mojego pięknego Seta, który przebył przez Duat tylko po to, aby nas odbić.

Set miał prawo być na mnie wściekły. W końcu poszłam do niewoli z Tothem z własnej woli. Przybyłam tutaj, aby chronić Robina. Set, wyruszając do królestwa Anubisa, nie miał pojęcia o tym, że i ja tutaj byłam. Myślał, że przybył ochronić tylko Robina. Udało mu się to. Byłam szczęśliwa, że Robin miał być w bezpiecznym domu z panem, którego tak bardzo kochał. Ja za to byłam sama. Zupełnie sama.

- Laylo, popatrz na mnie.

Pokręciłam przecząco głową. Głos Totha nie był przepełniony nienawiścią, ale miałam wrażenie, że mężczyzna nie potrzebował wiele, aby się na mnie wściec.

- Twój ukochany mąż przybył tutaj, aby was uratować. Nie udało mu się.

Przygryzłam dolną wargę chyba do krwi. Zmuszałam się, aby nie odpowiadać.

- Muszę przyznać, że imponuje mnie uczucie, jakim cię darzy, kochanie.

Nie byłam jego kochaniem. Nie miał prawa mnie tak nazywać.

- Przykro mi, że jesteś smutna, ale dobrze się stało. Szkoda tylko, że Horus nie ma już swojego uległego. Biedak pewnie poszedł do pałacu upić się do nieprzytomności z rozpaczy.

Horus nie miał prawa płakać. Krzywdził biednego Robina. Zasłużył na bolesną karę.

- Twój mąż nie uratowałby cię ode mnie, Laylo. Obroża, którą ci założyłem, ma bardzo silną moc. Nikt jej nie zdejmie. Nikt oprócz mnie.

Schowałam twarz w dłoniach. Toth głaskał mnie po ramieniu. Chciałam, aby sobie poszedł. Aby zostawił mnie samą i pozwolił mi dalej kopać w ziemi jak wariatce.

Seductive GlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz