5

1.5K 81 8
                                    

Layla

Obudziwszy się po przespanym popołudniu i nocy, pierwszym co sobie uświadomiłam był fakt, że Seta nie było obok mnie.

Wstałam gwałtownie z łóżka, jednak ten szybki ruch sprawił, że zakręciło mi się w głowie. Padłam na materac i jęknęłam przeciągle. Moje ciało wciąż bolało po wczorajszych torturach zapewnionych mi przez boga zła.

W nocy śnił mi się mój własny pogrzeb. Niejako miałam możliwość uczestniczenia w nim przez to, że Set pokazał mi projekcję wydarzeń mających miejsce na Ziemi. Ten sen był prawdziwym koszmarem. W mojej trumnie znajdowały się bowiem węże, które mocno ściskały moje ciało i choć nie żyłam, to w moim śnie jednak po części byłam żywa. Umierałam jednak w objęciach węży, które po chwili wciągnęły mnie w głąb ziemi, a wtedy sen się urwał. Obudziłam się przestraszona. Miałam nadzieję, że zbudzę się we własnym pokoju, ale gdy za oknem zobaczyłam piramidy, dotarło do mnie, że naprawdę umarłam i jakiś cudem znalazłam się w dziwacznym świecie.

Podeszłam powoli do lustra uważając na to, aby nie upaść. Byłam słaba, ale nie aż tak, aby nie móc utrzymać się na nogach.

Gdy znalazłam się przed lustrem, jedną ręką chwyciłam się jego ramy. Ulżyło mi, że Set w nocy nie zdjął ze mnie szaty, ale gdy spojrzałam na obrożę zaciskającą się wokół mojej szyi, jedzenie zjedzone jeszcze za życia ziemskiego podeszło mi do gardła.

Obroża była czarna i mroczna tak, jak sam bóg chaosu. Dopiero teraz, gdy poranne słońce oświetlało przestronną sypialnię, zauważyłam, że na boku obroży złotą nicią wyszyte było imię mojego "pana".

Powędrowałam dłońmi do zapięcia obroży. Siłowałam się z nim. Nie chciałam nosić na sobie takiego symbolu przynależności do kogokolwiek. Nie byłam niewolnicą. Może umarłam i zostałam zabrana do zaświatów, ale nie zamierzałam mieć tutaj żadnego pana. To nie mieściło mi się w głowie.

Zapięcie obroży za nic nie chciało puścić. Gdy miało mnie już dość, poraziło mnie prądem albo czymś podobnym. Syknęłam i warknęłam z wściekłości.

- Dzień dobry, bestyjko.

Odwróciłam się tylko po to, aby zobaczyć wchodzącego do pokoju Robina. Wężowy mężczyzna uśmiechał się promiennie. Miał dziś na sobie błękitną szatę pasującą do jego koloru skóry. Cieszyłam się, że miał coś więcej niż opaskę na biodrach.

Robin podszedł do łóżka i starannie je posłał. Zanim jednak to nastąpiło, położył tacę z jedzeniem na stoliku nocnym.

- Pan Set prosił, abym przyniósł ci śniadanie do łóżka. Kazał cię przeprosić za to, że nie obudziłaś się przy jego boku. Musiał jednak szybko wyruszyć do jednej z piramid. Nie chciał zamęczać cię spotkaniem z panem Apopisem.

- Apopisem?

- Tak, kochanie. Tym Apopisem. Na pewno go znasz, skoro zajmowałaś się mitologią egipską. Pan Apopis jest bardzo gniewny i bywa wredny, ale stoi po stronie naszego pana. Mieszka w najwyższej piramidzie. Prędzej czy później go poznasz. Polubi cię.

Prychnęłam na słowa Robina. Nie dał po sobie poznać, że moje zachowanie go irytowało.

- Zjedz, bestyjko. Sam to dla ciebie przygotowałem.

Podeszłam do stolika nocnego i spojrzałam na tackę. Znajdowały się na niej same pyszności. Na pewno w starożytnym Egipcie nie jedzono tostów z serem, frytek i kiełbasek, ale to był przecież nowy starożytny Egipt. Miejsce podobne do dawnego świata, a jednak tak inne.

Oprócz ciepłego jedzenia na tacy znajdowały się także owoce i warzywa. Robin naprawdę się postarał, ale wstąpiła we mnie wściekłość. Nie byłam w stanie racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania, jednak chwyciłam tacę i rzuciłam tym jedzeniem na podłogę. Krzyknęłam z frustracji, a Robin nagle stał się smutny.

Seductive GlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz