51

592 46 3
                                    

Amon

- Tak bardzo cię kocham. Moja miłość do ciebie jest tak silna, mój panie. 

Leżałem pod Apopisem. Tak właściwie to znajdowałem się pod nim na czworakach. Mój ukochany mężczyzna posuwał mnie w tyłek, podczas gdy ja jęczałem jego imię i miałem ręce skrępowane za plecami miłym w dotyku materiałem.

Apopis wbił mi palce w pośladki, trzymając mnie mocno. Jedną ręką trzymał mój tyłek, a drugą mnie masturbował. Było to niezwykle przyjemne. Świadomość, że już niebawem moja ziemska wędrówka miała się skończyć, napawała mnie strachem. Bałem się umrzeć ponownie, choć wiedziałem, co czeka mnie po drugiej stronie. Mieszkałem tam od lat, ale nie chciałem tam wracać. 

Nie bez niego.

- Też cię kocham, Amonie. Dobrze o tym wiesz. 

Mój pan we mnie doszedł. Jego ciepła sperma zalała moje wnętrze, a ja jęczałem pod nim jak mała dziwka, którą dla niego byłem. 

Doszedłem tak, że moim ciałem targały spazmy. Apopis wydoił mnie do ostatniej kropli spermy. Wszystko rozlało się po pościeli, ale wiedziałem, że tym będziemy martwić się później.

Po intensywnym seksie w sypialni Neftydy i Ozyrysa opadłem z sił. Może uprawianie seksu w takim miejscu nie było odpowiednie, ale tym czynem chcieliśmy pokazać zmarłym niedawno bogom, w jak wielkim poważaniu ich mieliśmy. 

Apopis rozwiązał mi nadgarstki i położył się na oblepionej naszą spermą pościeli. Bawiliśmy się już od dłuższego czasu i mimo, że chciałem, aby ciągnęło się to w nieskończoność, to moje ciało miało już dość. 

Powoli umierałem. Moje ciało niebawem miało zostać owinięte w bandaże i miałem ponownie spocząć w grobie. Tym razem moja śmierć miała być ostateczna. Już nikt nigdy więcej nie mógł mnie przywołać do tego świata. Cieszyłem się, że Set to uczynił i dzięki niemu mogłem na powrót poczuć coś pięknego do mojego cudownego Apopisa, ale rozstanie z nim miało być dla mnie traumatyczne. Obawiałem się tego, że sobie z tym nie poradzę. Nie chciałem być samolubny, ale jak mogłem żyć bez pana mojego serca? 

Apopis owinął mnie swoimi rękoma i przycisnął moją twarz do swojej piersi. Objąłem go czując, jak moje ciało jeszcze bardziej słabnie. Powoli stawało się przezroczyste. Teraz, gdy nie byłem już potrzebny bogom w walce, miałem zniknąć. Nie wiedziałem dokładnie, kiedy to się stanie, ale biorąc pod uwagę stan mojego ciała, prawdopodobnie miałem umrzeć najpóźniej jutro. Co oznaczało, że zostało mi kilka godzin. 

- Amonie, jak się czujesz? 

Zaśmiałem się bez radości, nie będąc w stanie spojrzeć w oczy Apopisa. 

- Źle.

- Kochanie...

- Cieszę się, że mogłem cię zobaczyć, wiesz? 

Kreśliłem palcami niewidzialne wzorki na ciele mojego boga. Łzy napływały mi do oczu, gdy zdawałem sobie sprawę z tego, że już prawie go nie czułem. Moje ciało stawało się duchem. To wszystko się kończyło. 

- Amonie, nie mów tak, jakbyś się ze mną żegnał. 

- Wiesz, że mogę stąd zniknąć w każdej chwili, kochanie. 

Apopis chwycił mnie dwoma palcami za podbródek. Uniósł mi głowę. Spojrzałem w jego pełne miłości oczy. Kochałem go tak bardzo, że to aż bolało. Niebawem jednak miała rozłączyć nas śmierć.

- Amonie, może istnieje jakiś sposób, abyś nie umierał. 

- Naprawdę w to wierzysz? Skarbie, spójrz na moje ciało. Powoli staję się przezroczysty, coraz mniej czuję i mam na sobie blizny pośmiertne. Nie uda mi się wygrać ze śmiercią. Bogowie mają szczęście. Ci, którzy nie zostaną zabici. Ja niestety poległem i za karę muszę tułać się w zaświatach w samotności. Jest tam tak ciemno, zimno i przerażająco. Nienawidzę tam przebywać. Kocham ten świat i was wszystkich. Bardzo chciałbym móc patrzeć na to, jak układacie sobie życie i czynicie Egipt lepszym miejscem. 

Seductive GlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz