Decyzja Wiktorii była dla mnie zaskoczeniem, spodziewałem się raczej, że będzie chciała zostać z Joshem, który przecież był dla niej niesamowitym wsparciem. W moim mieszkaniu wróciliśmy do rozmowy. Niezwykle szczerej i dającej nadzieję, że tym razem nam się uda. Gdy położyłem się obok niej poczułem się niezwykle błogo i spokojnie. Tego brakowało mi przez ostatnie miesiące. Wiktoria była moim aniołem i tylko przy niej czułem, że żyję. To krótkie zdanie „Kocham Cię Johnny" z jej ust było czymś coś w rodzaju leku na wszystkie lęki i trudności. Zraniłem ją, sprawiłem, że cierpiała, a ona jednak postanowiła nie skreślać mnie, a dać mi drugą szansę. Postanowiłem ją wykorzystać w pełni i już nie pozwolić, aby z mojego powodu cierpiała. Rano zanim wstała podszedłem do szafki zamykanej na klucz i wyjąłem pierścionek zaręczynowy, który dałem jej rok temu. Przygotowałem śniadanie i kawę, gdy wstała była zaskoczona, wciąż rozespanym głosem, przeciągając się powiedziała wchodząc do kuchni – Dawno nikt nie zrobił mi śniadania. Dziękuję Johnny. – uśmiechnęła się tak promieniście, że ten dzień musiał być dobry.
– Proszę bardzo kochanie. – odpowiadam jej, a potem pytam – Wiki, przyjmiesz go z powrotem? – wręczając jej pierścionek
– Tak. Brakowało mi go na palcu. – jej odpowiedź mnie niezwykle cieszy, nakładam go, więc jej na palec i składam delikatny pocałunek.
– Mam nadzieję, że nic się już nie wydarzy, abyś go zdjęła. – mówię do niej, a ona zaczyna się śmiać
– Wiesz Johnny to zależy także od Ciebie. – ma rację, ale mnie najbardziej martwi jej sytuacja z Joshem. Niby wybrała mnie, ale wiedziałem, że do niego także coś czuła i wciąż mogło się to w niej obudzić. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby tak się nie stało i była przy mnie szczęśliwa, jak nigdy przedtem. Zjedliśmy śniadanie w znakomitych humorach, zaproponowałem jej, abyśmy razem pojechali do firmy, ale ona powiedziała, że musi się przebrać, a ubrania ma u Josha w mieszkaniu. Czule się z nią żegnam i obiecujemy sobie, że zobaczymy się w biurze. Gdy ja jestem parkuję już na parkingu podziemnym dzwoni do mnie przerażona Wiki, że nie John nie nocował dzisiaj w mieszkaniu. Camille nie panikowała, bo myślała, że był ze nią. Proszę je, aby się uspokoiły i nie wpadały w panikę, odnajdę go, pytam jeszcze Wiktorii, czy do niego dzwoniła, a ona mówi mi, że tak, ale jego telefon wskazuje, iż jest poza zasięgiem. Wchodzę do swojego gabinetu i próbuję wybrać jego numer, faktycznie odzywa się formułka – Wybrany abonent jest poza zasięgiem sieci. – stukam w biurko i myślę sobie: „Gdzie jesteś Josh...". Idę sobie zaparzyć herbatę, gdy natrafiam na swoją nową sekretarkę, która mówi przerażona, że ktoś śpi w gabinecie pana Josha. Idę tam i znajduję zgubę. Szturcham go, a ona lekko bełkoczącym głosem mówi
– Zostaw mnie, ona wybrała ciebie. – przynajmniej ma świadomość kto przed nim stoi, kręcę głową− Choć zawiozę cię do mieszkania, czeka tam na ciebie Wiki. Zaopiekuje się tobą. – mówię do niego, ale on mimo, że pijany upiera się przy swoim
− Ale...czekaj...ona wybrała ciebie. – bełkocze
− Tak, ale martwi się o ciebie. Jesteś jej przyjacielem. – mówię twardo i pomagam mu wstać. Gdy wychodzę z nim z biura moja asystentka robi zdziwioną minę – Problemy osobiste, pani Joanno. Proszę dzisiaj wszystkim powiedzieć, że ja i pan Josh będziemy niedostępni. Za godzinę powinna tutaj dotrzeć pani Wiktoria, to ona dzisiaj będzie za wszystko odpowiadać. – moja nowa asystentka była doskonale wyszkolona, przez moją niezastąpioną Kasię. Gdy udało mi się wpakować od samochodu Josha dzwonię do Wiktorii, że odnalazłem jej byłego chłopaka i jestem z nim w drodze do mieszkania, ale mówię jej, że wszystko wyjaśnię jej na miejscu. Josh zachował się jak dzieciak. Owszem wiem, że kochał Wiki i raczej nie spodziewał się, że ona po tym wszystkim czego się dopuściłem i co między nimi zaszło to mnie wybierze.
Dziewczyny są zdumione tym w jakim stanie jest Josh. Szczególnie Cami jest w szoku, bo ona w sumie jeszcze nie wie co się wydarzyło wczorajszego dnia. Patrzy to mnie, to na Wiki, bo Josha zdążyliśmy położyć do łóżka i pyta – O co chodzi? Powiecie mi co tutaj się dzieje? – w jej głosie brzmi nuta wściekłości, ale i ciekawości. Patrzymy z Wiki po sobie, aż w końcu ona odpowiada
– Cami, stało się to, o co tak walczyłaś. Twój tata i ja wróciliśmy do siebie. Postanowiłam dać szansę twojemu ojcu. Josh jak widać nie umiał sobie z tym poradzić. – mója córka zakrywa twarz dłońmi. Gdy pierwszy szok mija mówi z wielką radością
– To najlepsza wiadomość! – po chwili jednak pyta - Ale co z wujkiem? – tym razem to ja postanawiam odpowiedzieć
− Ty pojedziesz do Antka, Wiki do biura, a ja się nim zajmę. – dziewczyny się zgadzają i obie wychodzą. Rozglądam się po mieszkaniu Josha i mojej córki. Nie byłem tutaj nigdy wcześniej. Josh śpi jak suseł, a ja patrząc na jego sypialnię uświadamiam sobie boleśnie, że to tutaj sypiał z moją ukochaną. Biorę do ręki telefon i zaczynam oglądać jakieś głupie filmiki, aby uciec myślami od tego co było. Kiedy Josh się obudzi będę chciał z nim poważnie porozmawiać. Słyszałem dzisiaj na własne uszy jak ważny to człowiek dla Wiktorii. Przez ten krótki moment, kiedy płakała do słuchawki czułem się zazdrosny, ale potem powiedziałem sobie: „Ej, stary! Wybrała ciebie, pomimo wszystkiego co zrobiłeś!" i tego postanowiłem się trzymać, aby nie zepsuć danej mi szansy.
****
Co ten Josh? Czy on tak naprawdę nie pogodził się z wyborem Wiktorii? Ten rozdział to taka mała cisza przed kolejnym załamem. Wiecie, że ja nie lubię spokojnych historii, mam dla naszych zakochańców jeszcze parę zwrotów akcji przygotowanych.
CZYTASZ
Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)
RomancePo wypadku Johna, Wiktorię czeka więcej niż się spodziewała, musi zmierzyć się z demonami przeszłości swojego ukochanego, a także innymi trudnościami, które na nią spadły. Jaka przyszłość czeka tę dwójkę? Czy po wypadku będzie dane być im jeszcze ra...