Josh

3 0 0
                                    

Zostałem z Kingą w Pszczynie, choć byłem umówiony z Kate, iż odbiorę ją z lotniska. Powiedziałem jednak Johnowi, aby pojechał po swoją siostrę. Zastanawiałem się jak potoczy się ich rozmowa, czy po tylu latach ciszy będą w stanie ze sobą rozmawiać. Moja dziewczyna była zdruzgotana śmiercią swojej babci, która tak bardzo chciała zobaczyć wesele swojej wnuczki. Może niekoniecznie ze mną, bo mnie poznała dopiero w ubiegłoroczne święta, gdzie nikt nie zwiastowało, że tak szybko przyjdzie się jej pożegnać ze światem. Siedziałem z Kinią w jej pokoju, moja dziewczyna siedziała przytulona do mnie, cicho leciała muzyka odpalona ze Spotify, jakieś przypadkowe utwory, ale po riffach gitarowych poznałem, że w tle leci „The Zephyr Song" od Red Hot Chili Peppers. Kinga spojrzała na mnie i smutnym głosem powiedziała – Dziękuję, że przyjechałeś na pogrzeb i zostałeś tutaj ze mną. – byłem zdziwiony jej słowami, pocałowałem ją w czubek głowy i odpowiedziałem – Kinia, skarbie, jestem tu, bo jesteś dla mnie ważna, bo cię kocham i chciałem być przy tobie w tak trudnym dla ciebie czasie. – blado się uśmiecha

− Poświęciłeś swoje plany dla mnie. – dodaje.

− Tak, bo jesteś dla mnie ważniejsza niż wszystko inne. – powtarzam – Poza tym moim jedynym planem było odebranie siostry Johna z lotniska, a uwierz wolę być z tobą niż odbierać tą wyniosłą krowę. – Kinga zaczyna się śmiać, przypadkowo udało mi się ją rozbawić.

− Dlaczego wyniosłą krowę? – pyta, lekko zdziwiona.

− Nie przepadam za tą kobietą. Wiesz, ona nie lubiła mojej siostry i gdy przyjechałem prosić o pomoc, aby wyciągnąć Johna z narkotykowego bagna przed laty, zamknęła mi drzwi pod nosem. Stwierdziła, że skoro John poszedł na ulicę, to ona mu nie pomoże. – odpowiadam, zakrywa usta dłonią.

− Josh, czy ja dobrze liczę, że ty miałeś 17 lat, gdy poszedłeś szukać Johna? – zapytała – Co na to twoi rodzice?

− Tak, dokładnie tak. Rodzice byli zajęci Camille, wcale im się nie dziwię. To była mała dziewczynka, która najpierw straciła mamę, a potem ukochanego tatę. – mówię, choć nie są to sprawy do których chętnie wracam – Wiesz, moja siostra nie była dobrą matką dla Cami. To John opiekował się Cami, dla niej trzymał ryzy, dlatego to ona była moją kartą przetargową, aby go wyciągnąć z tego bagna. Tęsknię za Roxy, ale wiem, że mogłoby być różnie.

− Jesteś takim cichym bohaterem. – stwierdza – Wiesz, widząc jak Wiki jest szczęśliwa przy boku Johna to dziękuję ci, że go wyciągnąłeś, dwukrotnie. – po czym składa na moich ustach delikatny, acz pełen pasji pocałunek.

Rodzice Kingi podziękowali mi za mój przyjazd i opiekę na ich córką. Dla mnie to był obowiązek i czysta przyjemność spędzić z moją ukochaną czas w jej rodzinnym mieście, które przy niej odkryłem z innej perspektywy. Wiki pokazała mi swoje ulubione miejsca, a Kinga swoje. Podjechaliśmy kiedyś z Kinią samochodem blisko wału na Jeziorze Goczałkowickim, jednak nie pokierowaliśmy na niego, a poszliśmy w pobliże, gdzie kamieniami można było wejść do wody. Dziś było chłodno, gdzieniegdzie leżał śnieg, ale Kinga powiedziała, że latem jest tutaj pięknie, mam nadzieję, że przyjdzie mi zobaczyć to miejsce. Opowiada mi, że gdy była mała i nocowała u babci zawsze tutaj przychodziły, do tego stopnia, że ona jako już starsza dziewczyna pokochała to miejsce. Przyznała, że tutaj nawet po raz pierwszy pocałował ją chłopak. Ja także postanawiam to zrobić, całuję ją, namiętnie i czule. Po nim patrzę w jej oczach i mówię – Kocham cię Kinga. – gdy słyszę jej odpowiedź, czuję, że moje serce bije niezwykle szybko – Ja ciebie też Josh.

Gdy wróciliśmy do Krakowa okazało się, że Antek mieszkał pod moją nieobecność w mieszkaniu. Urządzili też na pewno co najmniej jedną imprezę, bo znalazłem w koszu na śmieci prezerwatywy. Chyba musiałem odbyć z moją siostrzenicą rozmowę, co tu się wydarzyło, bo prezerwatywy nie było moje, nie mogły być też jej, bo stosowała tabletki antykoncepcyjne. Ufałem jej i wiedziałem, że jest odpowiedzialna za to co robi. Była podobna do swojej matki, która także korzystała z życia, dla niej skończyło się to ciążą, a później śmiercią. Miałem głęboką nadzieję, że jej córka nie powieli tego scenariusza. Kiedy Kinga pojechała na uczelnię i mogłem spokojnie bez świadków z nią porozmawiać, ona sama do mnie przyszła i powiedziała – Zrobiliśmy tu z Antkiem imprezę dla jego kolegów i koleżanek ze studiów. Trochę wymknęła się spod kontroli, wiem, że jakaś parka zamknęła się w twojej sypialni i chyba no wiesz.

− Tak, zdążyłem odkryć. – odpowiadam – Cami jestem trochę rozczarowany twoim zachowaniem. Myślałem, że jesteś mądrzejsza.

− Przepraszam wujku, to miało być tylko kilku kolegów z dziewczynami, ale trochę wyszło gorzej. – mówi ze skruchą – Mogłam nawarzyć nam kłopotów, prawda?

− Mogłaś. Całe szczęście nic się nie stało. Mam też nadzieję, że nikt z innych mieszkańców nie doniósł właścicielom co tutaj się wyrabiało. Pamiętaj Cami, że to mieszkanie nie jest nasze. – staram się mówić spokojnie, ale dosadnie, aby zrozumiała, że jej zachowanie mogło mieć poważne konsekwencje.

Pojechałem do firmy, John już na mnie czekał w swoim biurze. Mieliśmy do obgadania wiele istotnych kwestii dotyczących komisów samochodowych, a poza tym John wpadł na kolejny pomysł rozwoju swojej firmy. Chciałem z nim też porozmawiać na temat tego, czego dowiedziałem się od jego siostry, wcześniej nie było okazji, a naprawdę ciekawiło mnie to kiedy planują wziąć ślub. Cieszyło mnie to, że ta dwójka chciała zdecydować się na taki krok. Niespodziewanie mój przyjaciel sam zaczął ten wątek skarżąc się, że na masę papierologii, a przede wszystkim fakt, iż musi wyciągnąć ze Stanów odpis swojego aktu urodzenia, co będzie wiązało się z wyjazdem zza oceanem. Proponuje mi wspólny wyjazd, a ja przecież obiecałem Kindze, że pokaże jej swoją ojczyznę.

− Mam ograniczony czas działania. Wiki ma wymarzoną datę swojego ślubu, muszę to dla niej zrobić. Byłem w konsulacie. Spróbują pomóc, ale nie obiecują sukcesu. – oznajmia mi mój przyjaciel.

− Pojadę z tobą przyjacielu, jeśli tego będziesz potrzebował. Jesteś pewny, że chcesz się zaobrączkować Wiki? – zapytałem śmiejąc się

− Niczego nie byłem bardziej pewien. Pamiętam, gdy ci o niej po raz pierwszy pisałem, jaki byłem niepewny czy coś z tego wyjdzie. – stwierdza John, a ja kiwam głową. Wiele się wydarzyło od tamtej pory, zbyt wiele.

− Tak, ja też. Chciałem ją poznać. – mówię z dozą nostalgii.

− I poznałeś chyba nawet bardziej, niż wówczas chciałeś. – dodaje mój przyjaciel

− Och John, mogłeś sobie odpuścić. – denerwuje się, a John wybucha śmiechem i pyta

− Czyżbyś się wstydził się, że byłeś z Wiki, czy może nie chcesz nic powiedzieć, aby mnie nie urazić? – choć wszystko sobie wyjaśniliśmy to jednak nie chciałem wchodzić z Johnem w głębokie struktury mojego związku z Wiktorią.

****

Tutaj już chyba wszystko jest jasne, dla Josha Wiktoria jest przeszłością.

Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz