Nie spodziewałem się, że dostanę w ogóle odpowiedź od siostry. Nigdy nie byłem dobrym bratem. Wiktoria była zaskoczona tym, że w ogóle do niej się odezwałem. Byłem ciekawy co się wydarzy i czy Caroline przyjedzie do Polski. Ona zawsze chciała się o mnie troszczyć, w końcu była starsza, a ja jako młody gówniarz nie chciałem jej słuchać.
− Czy napisałeś jej, że jesteś czysty i układasz sobie życie na nowo? – zapytała Wiki
− Tak. Opowiedziałem jej wszystko, no prawie. Pominąłem kwestię mojego upadku z początku ubiegłego roku. Powiedziałem jej o tobie, że mam kogoś o kogo mogę dbać. – odpowiadam jej, a ona się uśmiecha
− Zareagowała na to jakoś? – dopytuje się i wcale jej się nie dziwię. Odnowienie kontaktu z siostrą to był jeden z moich celów w trakcie leczenia się, jednak brakowało mi do tego odwagi. Dopiero słowa Wiki sprawiły, że postanowiłem to zrobić.
− Nie. – mówię ze smutkiem. – Może się jednak jeszcze odezwie.
Gdy kilka dni później przyjechałem do firmy, pod budynkiem czekała na mnie Klaudia. Myślałem, że dała już sobie spokój, ale dalej próbowała się ze mną skontaktować. Nie mówiłem tego Wiki, ale cały czas do mnie wydzwaniała. Z moich obliczeń wynikało, że powinna być już w widocznej ciąży, jednak ja nie zauważyłem ciążowego brzuszka. Spojrzałem na nią wzrokiem, mówiącym, że nie mam czasu i zapytałem – O co chodzi?
− Ignorujesz moje wiadomości. – odpowiada krótko, czekam chwilę czekając, czy rozwinie swoją wypowiedź, ale nie robi tego.
− Klaudia, wyrzuciłaś mnie ze swojego domu, kiedy ja naprawdę chciałem dać nam drugą szansę. – mówię do niej ostrymi słowami
− John, ja wszystko przemyślałam i żałuję tego co zrobiłam. – mówi mi, a ja jestem w szoku. Nie odzywała się do mnie, odkąd wyrzuciła ze swojego mieszkania, a teraz kiedy zacząłem układać swoje życie z Wiktorią na nowo, postanowiła wejść w nie ze swoimi butami.
– Za późno. O pół roku za późno Klaudia. Jestem szczęśliwy z Wiktorią. Kocham ją, ona mnie też. – mruga oczami patrząc na mnie.
– Wiedziałam, dlaczego motałeś mi w głowie? Co chciałeś osiągnąć!? – pyta ze łzami w oczach.
– Nie wiedziałem wtedy, że do niej wrócę, a raczej ona wróci do mnie. Nie byłaś w ciąży, prawda? – zadaje jej pytanie, które zarówno mnie, jak i Wiki czasem przechodzi przez głowę.
– Nie. Chciałam zobaczyć Twoją i jej reakcje. – odpowiada szczerze.
– Proszę, daj nam spokój. – mówię – Nie nękaj Wiktorii. Ona dość z mojej strony wycierpiała, nie musisz jej dokładać. – odeszła bez słowa, w oczach miała łzy, ale nie mogłem dłużej z nią rozmawiać. Nie chciałem dawać jej złudnej nadziei.
Nie mogłem skupić się na pracy, zastanawiałem się co pchało tą kobietę do tego, aby zacząć za mną chodzić. Już podczas naszego pierwszego spotkania wydawała się bardzo zainteresowana moją osobą. Nie do końca wierzyłem w jej czyste interesy. Musiałem być czujny, bo ciężko było przewidzieć jej działania. Przyszła do mnie moja asystentka i powiedziała, że dzwonił jakiś klient, który był niezadowolony z kupionego samochodu. Chciał rozmawiać z głównym kierownikiem. Poprosiłem o kontakt do niego. Zawsze starałem się rozwiązywać takie problemy sam. Mężczyzna zarzucił mi, że został oszukany, że powiedziano mu, iż samochód nie brał udziału w żadnym wypadku, a jego mechanik twierdzi, że auto dachowało. Wytłumaczyłem mu, że nie sprowadzamy uszkodzonych samochodów, więc jeśli faktycznie wzięło udział w wypadku to i my zostaliśmy oszukani. Zaproponowałem mu wymianę samochodu na inny w tej samej cenie, nie zgodził się. Chciał zwrotu pieniędzy, zapytałem w którym komisie zakupił samochód. Gdy otrzymałem tą informację, sprawdziłem kto zajmował się etapem sprowadzenia. Auto trafiło do nas, w czasach gdy tę odnogę firmy prowadził tylko Josh, ale samochód nie został sprowadzony, ale przyjęty od naszego klienta w rozliczeniu. Zaprosiłem niezadowolonego nabywcy do siedziby firmy, a także mojego przyjaciela i nadzorującego sprzedaż w tamtym komisie. Porozmawialiśmy szczerze i doszliśmy do porozumienia, choć na początku naprawdę się na to nie zapowiadało. Wróciłem do mieszkania wyczerpany psychicznie, Wiktoria czekała już na mnie z moim ulubionym daniem obiadowym – lasagne. Taka narzeczona to niesamowity skarb. Opowiedziałem jej o wszystkim co dzisiaj się wydarzyło. Była w szoku, że do naszych komisów trafiło powypadkowe auto.
− Jaką decyzję podjęliście? – zapytała z zainteresowaniem
− Dodzwoniliśmy się do klienta, który zostawił u nas auto. On nie wiedział, że auto przeszło wypadek. Pechowy nabywca zdecydował, że wymieni go na inne z naszej oferty, bo widział, że faktycznie nie chcieliśmy go oszukać. Wystawiliśmy tamte auto ponownie, ale dajemy potencjalnemu kupującemu informację o tym, że auto jest powypadkowe. Obniżyliśmy jego cenę. – odpowiadam – Wolę ponieść stratę, ale nie stracić opinii i klienta, niż zarobić, a potem nie mieć nowych klientów.
− Słusznie Johnny. – mówi tylko i delikatnie mnie całuje. Przyciągam ją do siebie i składam na jej ustach zdecydowanie bardziej namiętny pocałunek.
− Kocham cię Wiki, wiesz o tym? – mówię trzymając ją w objęciach
− Wiem Johnny, ja ciebie też. – odpowiada – Mogę cię jeszcze o coś zapytać?
− No pewnie. – uśmiecham się do niej
− Twoja siostra się jeszcze do ciebie odzywała? – coś czułem, że o nią zapyta.
− Nie, myślisz, że powinienem coś do niej napisać? Chciałbym, aby cię poznała i zobaczyła, że jednak coś osiągnąłem. – Wiki jest zdumiona moją odpowiedzią. Późną nocą, gdy moja ukochana już śpi, przypomina mi się, że nie powiedziałem jej o moim dzisiejszym spotkaniu z Klaudią. Wiki musiała wiedzieć, że moja była dziewczyna kłamała o ciąży, tylko po to, aby mnie odzyskać.
Pewnego dnia przyszła do mnie Wiktoria i zapytała
− Johnny, czy moglibyśmy pójść na cmentarz? – w oczach czaił się smutek
− Tak, ale jaki cmentarz. Do kogo? – muszę odpowiedzieć pytaniem, bo nie mam pojęcia kogo chce odwiedzić moja narzeczona. Po jej twarzy zaczynają spływać łzy.
− Chciałabym zapalić znicz na grobie dziecka utraconego dla naszego aniołka. Niedawno minął rok od mojej straty. – odpowiedziała, a ja poczułem się jak idiota. Widziałem, że niedawno jej nastrój był kiepski, nie połączyłem tego z faktem, że mógł minąć rok od straty ciąży.
− Przepraszam. Pojedziemy kochanie. – mówię reflektując się. Nie było mnie wtedy przy Wiki, sama poradziła sobie ze stratą. Inni wspierali ją zamiast mnie, dlatego teraz musiałem być przy niej. Przytuliłem ją mocno, a potem pojechaliśmy. Wiktoria drżącymi rękami odpaliła znicz i postawiła na ogólnej mogile na cmentarzu w Pogórkach Tynieckich. Widziałem i słyszałem, że mówi szeptem jakąś modlitwę. Nie przeszkadzałem jej. Kosztowało ją to wiele wysiłku, ale potem gdy wracaliśmy, uśmiechnęła się do mnie i powiedziała tylko – Dziękuję.
****
Czy Klaudia może tutaj jeszcze coś namieszać? Czy zacznie nachodzić Wiki? A może zagrożenie przyjdzie z innej strony?
CZYTASZ
Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)
RomancePo wypadku Johna, Wiktorię czeka więcej niż się spodziewała, musi zmierzyć się z demonami przeszłości swojego ukochanego, a także innymi trudnościami, które na nią spadły. Jaka przyszłość czeka tę dwójkę? Czy po wypadku będzie dane być im jeszcze ra...