Josh

9 1 0
                                    

Gdy John wyszedł ze szpitala widziałem, że jest źle. Nie mówiłem tego Wiktorii, ale dowiedziałem się, że symulował ból, aby otrzymać morfinę. Miał kilkanaście recept na ten silny lek przeciwbólowy w szafce. Możliwe, że Wiki też zauważyła, że coś jest nie tak, ale sama wówczas mierzyła się z trudnym czasem i próbowała posklejać swoje serce. Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, aż sięgnie po coś mocniejszego. Nie myliłem się, powiedział Wiki, że potrzebuje wyjechać i zniknął. Trochę zajęło znalezienie mi go, ale udało się.  Mogło być gorzej, jeszcze się jakoś trzymał, ale jego stan nie wróżył niczego dobrego.

–  Johnny, chodź ze mną proszę. Kiepsko wyglądasz przyjacielu. – mówię, gdy w końcu udaje mi się do niego dotrzeć.

– Obchodzi Cię to jak wyglądam? Po raz kolejny pokazałem ci, że jestem nic nie wartym dupkiem. – odburkuje

– Jesteś na głodzie,  nie myślisz racjonalnie. Jej wciąż na tobie zależy Johnny. – dodaje, bo wiem, że na świecie jest tylko jedna osoba, która może wyciągnąć Johna z tego bagna, no dobra dwie, ale tej drugiej mój przyjaciel by nie posłuchał.

– Gdyby jej zależało, przyjechałaby z tobą. – odpowiada

– Kurde John, dla niej to też nie łatwy czas. Straciła ciążę, straciła ciebie, ogarnia studia i twoje firmy. Ona cię kocha. Widzę, że nie jest jej łatwo, ona żyje dla myśli, że wrócisz.

– Może powinna się związać się z tobą. Mnie się tutaj podoba, zero problemów, dach na głową mam. Pieniądze też.

– A co kiedy ich zabraknie? Chcesz zaprzepaścić 10 lat Twojej ciężkiej pracy. Gdybyś miał powód, aby brać to gówno to bym zrozumiał, ale stary...

– Mam powód, przez mnie moja narzeczona straciła nasze dziecko. – odpowiada mi, już zapomniałem jak ciężkie są rozmowy z uzależnionym od narkotyków.

– A przez narkotyki straciła też narzeczonego.– wytaczam ostateczny argument 

– Ma ciebie i Antka.

– Antek nie widzi świata poza Cami, gdyby nie on twoja córka nieźle by się załamała. Ona też się o ciebie martwi, prosiła mnie, bym cię odnalazł.

– Wróć z Wiki, chcę to wszystko co mówisz usłyszeć od niej.

Miałem nadzieję, że dziś sprowadzę Johna do domu, niestety tym razem poniosłem porażkę. Uświadomiłem sobie jednak, że jeśli ktoś ma wyciągnąć Johna z narkotycznego ciągu to tylko Wiktoria. Spotkałem się z nią kilka dni później w kawiarni, w której poznała się z moim przyjacielem. Wyglądała źle, jej twarz straciła blask, oczy były pełne smutku. Widząc ją w takim stanie kroiło mi się serce. Zgadza się ze mną, iż to ona może pomóc Johnowi, w tym momencie uświadamiam sobie jak bardzo ona go kocha.

Przyjeżdżam po nią w piątek, tak jak ustaliliśmy. Ubrana w leginsy i dresową bluzę wygląda bardzo niepozornie.

– Gdzie jedziemy, gdzie jest John? – zapytała – Wiesz próbowałam do niego zadzwonić, ale jego telefon nie odpowiada.

– Praktycznie go nie używa, dlatego może nie odbiera twoich telefonów. Nie martw się Wiki wyciągniemy go z tego, ty go wyciągniesz.  – próbuje ją pocieszyć. Widzę jak bardzo jest przerażona  – Tylko Wiki, on może być w różnym stanie jak go znajdziemy. Nie wystrasz się, proszę.

– Josh, powiedz mi szczerze jaka jest szansa, że dzisiaj się uda go zabrać do domu? – pyta ona. Nie mogę jej okłamywać, muszę być z nią szczery.

– Niewielka. Ja spędziłem tydzień na melinie przed 12 laty, gdy wyciągałem go z tego bagna po śmierci mojej siostry.

– Ja nie mam tyle czasu. Mam kolokwium w poniedziałek, ale dla Johna... – przerywam jej

– Nie Wiki, nie możesz dla Johna zawalać swoich studiów. Nie pochwaliłby tego. – ona już się nie odzywa. Jedziemy w milczeniu. Nie umiem rozmawiać z tą dziewczyną, zastanawiam się o czym rozmawia z nią John, a przecież pomiędzy nimi jest 16 lat różnicy. Gdy dojeżdżamy na miejsce widzę po niej przerażona tym gdzie aktualnie przesiaduje jej narzeczony. – Jesteśmy na miejscu. Musimy teraz poszukać Johna, ostatnio znalazłem go w tamtym budynku. Niby mówił, że się stamtąd nie ruszy, ale mógł zmienić lokum. Zaparkujemy za rogiem. – zauważam, że po jej policzkach płyną łzy. Po wyjściu z samochodu podchodzę do niej i przytulam – Nie płacz Wiki, proszę. Bądź silna! – ociera łzy z policzków i mówi

–  Zróbmy to Josh, chcę już tam pójść. – brzmi bardzo zdecydowanie, a ja wiem, że to co może zobaczyć może ją złamać na zawsze. Obym się mylił, oby wszystko potoczyło się dobrze.  Kiedy prowadzę ją do małego mieszkania Johna jest przerażona tym jak wygląda ta kamienica, ale nic nie mówi. Gdy stoimy pod właściwym numerem, pukam na drzwi, ale nikt nie otwiera. Opcję są dwie albo go nie ma, albo jest już naćpany i nie ogarnia świata wokół siebie. Naciskam na klamkę. Drzwi otwierają się.

Uderza nas smród fekaliów, uświadamiam sobie, że jest gorzej niż było. Znajdujemy Johna leżącego na kanapie w objęciach jakieś innej kobiety. Wiktoria stara się trzymać, ale widzę w jej oczach potworny ból. Nie tego się spodziewała. Czemu akurat dziś John musiał przespać się z jakąś wywłoką.

Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz