John

14 1 3
                                    

W ośrodku odwykowym na dzień dobry podają mi metadon i leki przeciwgorączkowe, gdyż mój stan jest już ciężki. Gdybym dzisiaj nie trafił do ośrodka mogłoby być różnie. Myślę o Wiktorii, ona jest sensem mojego życia, gdyby ona się nie zjawiła na melinie, nie byłbym w stanie samodzielnie stawić się do tego miejsca. Zastanawiam się jak ona sobie z tym wszystkim radzi. Spadło na nią zbyt wiele, moje firmy, jej studia a także strata ciąży. Zawiodłem ją, bo gdy ona najbardziej mnie potrzebowała ja uciekłem, oddając się w wir uzależnienia. Tą kobietą z którą mnie zastała tamtego dnia nie była jedyną z którą spałem podczas tego czasu. Nie potrafiłem Wiki spojrzeć w twarz, gdy po raz pierwszy wziąłem działkę. Uciekłem, bo tak było mi wygodniej. Chciałem by o mnie zapomniała, ale ona nie zostawiła mnie nawet wtedy gdy ja, nie myślałem o niej. Tamta dziewczyna była jedną z kilku, z którymi spałem. Zastanawiałem się jak mam o tym wszystkim powiedzieć Wiktorii i czy ona w ogóle mi przebaczy, bo przecież jej poprzedni chłopak dopuścił się potworności wobec niej, a ja nie okazałem się lepszy.

Gdy obudziłem się ze śpiączki pierwszą osobą, którą zobaczyłem była Wiktoria. Dowiedziałem się od lekarzy, że tyle ile mogła u mnie przebywać, tyle przy mnie siedziała. Im bardziej byłem świadomy tym bardziej czułem narkotykowy głód. Zapytałem lekarza jaki lek przeciwbólowy mi podawano. Zbladłem, gdy usłyszałem, że była to morfina. Wtedy zrozumiałem, w jak trudnej sytuacji się znalazłem. Powiedziałem lekarzom o tym, że byłem uzależniony i że odczuwam już stany po odstawieniu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że usłyszę wiadomość, która mnie złamie.

Pewnego dnia zamiast Wiki przyszedł do mnie Josh, ucieszyłem się na jego widok. To oznaczało, że oprócz niego w Polsce jest także Camille.

– Hej stary. – rzucił mój przyjaciel na powitanie – Napędziłeś nam sporo strachu.

– Nie chciałem i wychodzi na to, że rozbiłem kolejne W124. – odpowiadam z uśmiechem

– Lepiej tym razem kup inne auto. – stwierdza mój kumpel, a ja chcąc nie chcąc się z nim zgadzam.

– Choć uwielbiam tego klasyka, to jednak przyznam ci rację. – uśmiecham się do niego, bo stwierdzam, że limit wypadków z udziałem tego samochodu wyczerpałem a potem zadaje pytanie – Wiki jest na uczelni? Nie było jej tutaj od rana.

– Nie Johnny, Wiktoria jest w szpitalu. Leży na oddziale ginekologicznym po stracie ciąży. – odpowiedź mojego przyjaciela sprawia, że odchodzi ze mnie cała krew. Jakiej ciąży, przecież Wiktoria nie była w ciąży, a może coś mnie ominęło, może ja nie zdążyłem się czegoś dowiedzieć.

– Jakiej ciąży? Przecież Wiki... to niemożliwe, chyba, że ja czegoś nie wiem? – dopytuje się – Czy wszystko z nią w porządku?

– Wiktoria była z tobą w ciąży, nie zdążyła ci powiedzieć. Ja sam dowiedziałem się wczoraj, gdy przerażona zadzwoniła do mnie bym zawiózł ją do szpitala. – odpowiada Josh grobowym tonem. Widzę, że jest mu cholernie przykro. Nie wie jednak jak mocno wewnętrznie łamie mnie ta informacja. Wiki straciła ciążę przez mnie, bo miałem wypadek, a ona zamiast o siebie dbać, wzięła na barki moje firmy, swoje studia i codziennie tutaj przychodziła. To moja wina. To wszystko moja wina. Mój przyjaciel chyba odczytuje moje myśli, bo dodaje – To absolutnie nie jest twoja wina stary. Wiki na pewno nie chce byś tak myślał.

– Muszę do niej iść. – mówię – Muszę. Zawieź mnie do niej.

– Nie mogę John. Lekarze ci nie pozwalają się ruszać, a ja nie złamie ich zakazu. – oznajmia mój przyjaciel.

– Muszę przytulić Wiki, muszę ukoić jej łzy.  – wykłócam się z nim i próbuje wstać, ale nie mogę. Gdy poruszam nogą czuję potworny ból, który odbiera mi zdolność zrobienia czegokolwiek. Wykrzywiam twarz z bólu, a Josh widząc to naciska przycisk wzywający pielęgniarkę. Przychodzi ta najgorsza, najbardziej zrzędliwa.

– Co pan wyprawia! Przecież mówiłam, żeby się nie ruszać! – buczy pod nosem, układając mnie na łóżku – Podać przeciwbólowy lek? – pyta, a ja kiwam tylko głową, a ona coś mi przynosi. Szczęśliwie nie jest to morfina, choć w tym momencie naprawdę chętnie bym ją zażył.

Z tych trudnych wspomnień wyrywa mnie czyjś głos i czuję potrząsanie. Straciłem kontakt z rzeczywistością. Nie wiem gdzie jestem.

– Mamy zapaść. Szybko, lekarza! – krzyczy ktoś, otwieram oczy – Pacjent reaguje, ale szybko!

– Co się dzieje? – zapytałem zaspany

– Pan mnie słyszy? – pyta jakaś kobieta

– Tak, coś się stało? – tym razem to ja pytam zdumiony – Zdrzemnąłem się, gdzie jestem?

– Dobrze się panu oddycha? – dopytuje kobieta

– Tak. To dowiem się gdzie jestem? – pytam ponownie.

– W ośrodku odwykowym, na detoksie. – odpowiada – Zabiorę pana do lekarza na badania. Ma pan słaby puls. Proszę za mną. – mówi kobieta i podaje mi rękę. Idę z nią do gabinetu. Mierzą mi ciśnienie, słyszę jak rozmawiają między sobą, że jest niskie, że wymagam monitorowania. Domyślam się, że kiepsko ze mną. Nie mam już dwudziestu lat, inaczej mój organizm zareagował na narkotyki i inaczej radzi sobie z ich wydalaniem.

– Kiedy przyjął pan ostatnią działkę ? – pyta lekarz

– W piątek. Moi przyjaciele jednak zadbali, abym dał radę przetrwać weekend bez wzięcia czegokolwiek. Było mi ciężko, ale dałem radę. – mówię, a lekarz jest zdumiony. – Wie pan ja kiedyś już wygrałem z tym gównem, byłem czysty przez 11 lat, złamała mnie utrata ciąży mojej narzeczonej i fakt, iż w szpitalu podawano mi morfinę, jestem po wypadku. – wyjawiam to wszystko doktorowi, aby zrozumiał moją sytuację.

– Chce pan być czysty dla niej? – pyta notując coś w swoim komputerze

– I tak i nie, przede wszystkim chcę być czysty dla siebie. – odpowiadam, bo wiem, że wyrządziłem Wiki potworne krzywdy i nie wiem czy będzie chciała jeszcze ze mną być, ale ja na pewno nie chcę wracać do brania.  – Czy ja mógłbym się z nią zobaczyć? Muszę jej coś powiedzieć, kiedy już wróciło mi w miarę trzeźwe myślenie. – zadaje to pytanie, choć nie wierzę, że dostanę zgodę.

– Wszystko będzie zależało od pana stanu, ale gości możemy przyjmować tylko w soboty. – odpowiada – Proszę jednak pamiętać, że bardzo skrupulatnie przeszukujemy odwiedzających czy nie wnoszą zakazanych substancji.

– Zdaję sobie z tego sprawę. – bardzo chciałabym zobaczyć się z Wiki, ale wiem jak ciężki jest proces detoksykacji. Czuję ogromną pustkę i żal, że poddałem się chwili i uciekłem w narkotyki. Wyrządziłem Wiktorii ogromną krzywdę, okazałem się być gorszy od Antka, który pokazał jednak, że można mu ufać i zajął się moją córką. Idę do swojego opiekuna i proszę o telefon, piszę do mojej ukochanej wiadomość. Ku mojemu zdziwieniu odpisuje. Jej odpowiedź bardzo mnie cieszy, napisała, że mnie mimo wszystko kocha, a  ja potrzebowałem tej wiadomości. Czy będzie mnie kochać dalej, gdy dowie się wszystkiego?

Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz