Josh

10 2 2
                                    

Choć spodziewałem się, że Wiktoria może wybrać Johna ta informacja mnie łamie. Niby chcę się ze mną nadal przyjaźnić, ale ja nie mogę mieć przyjaźni kobiety, którą kocham na zabój. Byłem dla niej wsparciem, gdy tego potrzebowała, a ona jednak mimo to wybrała faceta, który uciekł od problemów, nie porozmawiał z nią i jeszcze zdradził. Bolało, cholernie bolało. Wyszedłem z biura. Pomimo wczesnej pory pojechałem do baru i poprosiłem o whisky. Zupełnie nie myślałem o tym, jak wrócę do domu. Chciałem ukoić swoje smutki i zapomnieć, choć wiedziałem, że to kiepski pomysł. Wypijam dwie szklanki i opuszczam tamten pub. Włóczę się ulicami Krakowa, w jakimś sklepie kupuje kolejną butelkę whisky. Wiem, że nie powinienem jej pić w miejscu publicznym, nie mogę pojechać do mieszkania, bo wczoraj wróciła także Camille. Nie chcę jej się tłumaczyć ze swojego stanu i tego, że Wiki wybrała jej ojca, to ostatnie zdecydowanie ją ucieszy. Czy ona pomogła w decyzji mojej byłej już dziewczyny? Nadal się włóczę, trzymając nie otwartą butelkę w dłoni. Przemyka mi przez głowę zadzwonić do Antka, ale co jak będzie z Cami? Ten pomysł także odrzucam. W końcu po kilku godzinach włóczenia się jadę do firmy, wchodzę do swojego biura, tam siadam i po prostu z butelki zaczynam pić kupiony alkohol. Brak jedzenia i wcześniejsze dwie szklanki sprawia, że szybko procenty uderzają mi do głowy. Zasypiam. Rano czuję, że ktoś mną potrząsa. Nie czuje się dobrze, moim oczom ukazuje się John, wszystko mi się rozmywa i wiruje. Nie chcę jego pomocy, powinien teraz być z Wiktorią. On jednak nic nie robi sobie z moich protestów i zawozi mnie do mieszkania, tam jest ona. W jej oczach na mój widok widzę przerażenie, John jednak prowadzi mnie do sypialni i tam kładzie. Słyszę, że o czymś rozmawiają. Zasypiam jeszcze na chwilę, a gdy się budzę obok siedzi mój przyjaciel, a widząc, że się obudziłem mówi do mnie – Co ty robisz?! Normalny jesteś? Upijasz się jak dzieciak, bo rzuciła cię dziewczyna?

− Przyganiał kocioł garnkowi. Kocham Wiki, a ona... woli ciebie. – odpowiadam mu zgryźliwie. Miałem się nie złościć, ale to było silniejsze od mnie. To bolało.

− Stary, ona się o ciebie martwiła! Jesteś dla niej ważny! Zapamiętaj to sobie. – mówi podniesionym głosem – Jesteś do cholery, prawnym opiekunem mojej córki!

− John... ja myślałem, że będzie mi łatwiej, ale nie potrafię. Nie potrafię zapomnieć o tych czterech miesiącach. – mówię do niego ze wściekłością

− Wiem, że to trudne przyjacielu, gdy ja pogodziłem się ze stratą Wiki, ona zdecydowała się do mnie wrócić. – John odpowiada jak gdyby nigdy nic – Chodź zrobiłem ci śniadanie.

− Najpierw wezmę prysznic, a potem porozmawiamy. – oznajmiam mu. Pod strugami wody rozmyślam po raz kolejny o tym co się wydarzyło. Wiki się o mnie martwiła. Sama powiedziała, że nie chciałaby stracić we mnie przyjaciela, ale jak się przyjaźnić z kimś, z kim dzieliło się łóżko. Nie jest to proste. Nie będę potrafił patrzeć na nią tylko jako przyjaciółkę, była dla mnie kobietą idealną.

Wchodzę do kuchni, faktycznie John przygotował dla mnie tosty. Na stole stoi także woda z cytryną. Dziękuję mu za wszystko i zadaje mu pytanie, które przyszło mi do głowy pod prysznicem.

− Jak sobie radziłeś, aby zapomnieć o Wiki? – on wybucha śmiechem, ale potem odpowiada z pełną powagą.

− Założyłem konto na portalu randkowym. Byłem na kilku randkach. Możesz o mnie myśleć co chcesz. – nie mogę w to uwierzyć, John i portal randkowy.

− Nie to spoko pomysł. Chyba też założę konto, aby zapomnieć – odpowiadam mu, po czym dopytuje – Ale usunąłeś już swoje konto, prawda?

− Jeszcze nie, ale muszę to zrobić. – mam nadzieję, że to zrobi i nie zrani już więcej Wiki, bo wtedy mu tego nie podaruje. Siedzimy i rozmawiamy, on zapewnia mnie, że chce spędzić z Wiktorią resztę swojego życia, a ja obiecuję się w to nie wtrącam. W sumie przy nim zakładam konto na tym samym portalu i razem przeglądamy dziewczyny. Natrafiam na profil, dziewczyny, która nie ma pokazanej twarzy na zdjęciu, tylko siedzi w oddali tyłem na skałach, ale coś każe mi do niej napisać. John się śmieje, że mu trochę dłużej zajęło znalezienie kandydatki do potencjalnej rozmowy. Około 17 wraca Wiktoria i Cami, która przyjechała z Antkiem. Dziewczyny przywiozły pizzę. Zjadamy ją wspólnie, potem Wiki zabiera resztę swoich rzeczy i domyślam się, że wraca do Johna. Ku mojemu zdziwieniu zostaje z nami Antek. Czyżby to zabezpieczenie, abym i tej nocy nie zrobił jakieś głupoty? Gdy moje zakochańce zniknęły w swoim pokoju, ja wracam do portalu. Czeka tam na mnie wiadomość od tej tajemniczej nieznajomej, do której przed południem napisałem

„Cześć, nie spodziewałam się wiadomości od nikogo. Dawno nie zaglądałam na ten portal, już zapomniałam, że mam tutaj konto. Mam kogoś i nie szukam nowego związku, a tym bardziej jednonocnej przygody. Życzę Ci jednak, byś odnalazł swoją miłość drogi nieznajomy. K."

Nie podpisała się imieniem, ja także nie podałem w profilu swoich pełnych danych, użyłem swojego nazwiska ze zlepkiem przypadkowych cyfr „Smith314", nazwa mojej nieznajomej była równie tajemnicza „Kurka08". Przeglądałem konta innych dziewcząt, ale żadne mi zaintrygowało. Pojawiło się też kilka wiadomości, które musiałem sobie przetłumaczyć przez translator, odpisałem na nie, również korzystając z tłumacza. Nie chciałem wzbudzać strachu w tych dziewczynach, że może mają do czynienia z oszustem.

Musiałem się następnego dnia zmierzyć z Wiktorią w biurze, ale spotkanie z nią nie było dla mnie tak straszne jak wydawało mi się, że będzie. Nie okazywali sobie z Johnem czułości w trakcie pracy, co mnie odpowiadało. Gdy szedłem zjeść obiad usłyszałem jak Wiki mówi do asystentki Johna, że znalazła idealne mieszkanie. Czy to oznaczało, że nie chce mieszkać z moim przyjacielem? Tego nie wiedziałem. Nie powinno mnie też to interesować, obiecałem przecież, że nie będę się wtrącał i zamierzałem dotrzymać tejże obietnicy.

****

Mamy tajemniczą nieznajomą z portalu. Myślicie, że to ktoś kogo Josh zna albo słyszał?

Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz