Wiktoria

5 1 4
                                    

Nie wiedziałam co myśleć o siostrze Johna, która była także starsza od moich rodziców. Była wyniosła i traktowała mnie trochę z wyższością. Zastanawiałam się co o mnie myśli. Zupełnie nie mogłam jej rozgryźć. Na całe szczęście miała wynajęty pokój w hotelu. Kilka dni od jej przylotu John zapytał mnie co o niej myślę. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, w końcu stwierdziłam, że prawda zawsze będzie dobrym rozwiązaniem.

− Twoja siostra chyba mnie nie lubi, za to, że przypominam Roxy, że jestem od ciebie o tyle lat młodsza. – John spogląda na mnie i odpowiada

− Wiesz, że jej zdanie nie ma dla mnie znaczenia. – jestem zdumiona tym co mówi – Dla mnie liczy się to co do ciebie czuję Wiki, a ja bardzo cię kocham. Bardzo. – przytula mnie i namiętnie całuję. – Wiki, jest coś o czym muszę ci powiedzieć. – mówi nagle, a ja zamieram. Czy coś jeszcze ukrywa. Może wciąż bierze. Jestem przerażona.

– Nie bój się kochanie, to nie to o czym myślisz. – odpowiada, czyżby wiedział o czym pomyślałam – Muszę jechać do Stanów, jeśli chcemy wziąć ślub w tym roku, bo chcesz tego prawda? – czuję jak potężny kamień spada mi z serca, choć nie ukrywam, że boję się jego wyjazdu. Przed rokiem taki jego wyjazd skończył się wypadkiem, powrotem do uzależnienia i kilkumiesięczną przerwą w naszym związku.

– Musisz jechać? Nie da się tego inaczej załatwić, boję się. – odpowiadam mu, a on przytula mnie mocno i dodaje

– Tak. Byłem w konsulacie, dzwoniłem do ambasady. Muszę wyciągnąć swój akt urodzenia osobiście, w sumie mógłbym poprosić o to Kate, ale nie chcę. – wiem, że jeśli chcemy wziąć ślub to nie mamy wyboru, jednak ten strach jest duży. Z drugiej strony wypadek może nawet wydarzyć się nawet tutaj. – Poleci ze mną Josh, zresztą jakbyś chciała to też możesz.

− Johnny, z przyjemnością, ale studia. Już tak wykładowcy patrzą na mnie wilkiem, za to, że pracuję i niektórzy cię kojarzą. – mówię mu, a on się śmieje – To nie jest śmieszne, kiedy już moja sytuacja wśród koleżanek się unormowała, to okazało się, że jedna pani doktor ma do mnie problem, bo się jej podobałeś.

− Jaka pani doktor? – pyta wyraźnie rozbawiony.

− Umówić was? Będzie zaszczycona – odpowiadam mu kontynuując zaczętą przez niego grę – Niejaka pani Zuzanna Kowalik. Naucza zarządzania jakością. – John patrzy na mnie zdumiony.

− Ja wiem, która to. Naprawdę się jej podobam? – nie dowierza w moje słowa.

− Tak. Mam u niej przechlapane, bo jestem twoją narzeczoną. Zresztą lektorka francuskiego, także do ciebie wzdycha mój drogi. Nie pracujesz już dwa lata, ale zakochane kobiety pozostały. – śmiejemy się z tego. Później zabieramy się za pracę, która mija nam przyjemnie, po południu na chwile wpada Josh. Po powrocie do mieszkania ja zabieram się za dalsze pisanie mojej pracy licencjackiej a John jedzie do swojej siostry. Chciał bym pojechała z nim, ale zdecydowanie nie miałam ochoty na kontakt z tą kobietą. Niespodziewanie zadzwoniła do mnie podekscytowana mama z informacją, że Teodor zrobił pierwsze samodzielne kroki. Cieszyłam się razem z rodzicami na ten milowy krok w rozwoju mojego braciszka. Po rozmowie z mamą napisałam do Johna z pytaniem, o której planuje wrócić, gdy okazało się, że on właśnie przyjechał, ale ze swoją siostrą. Okazało się, że chciała ze mną porozmawiać, poznać mnie lepiej. John zostawił nas same, a on pojechał do Cami i Josha. Kate usiadła obok mnie i zapytała – Co piszesz? – tak po prostu luźno zagaiła rozmowę, a mnie odebrało mowę.

− Swoją pracę dyplomową. W czerwcu się bronię. – mówię, gdy wraca mi zdolność mówienia.

− Dopiero kończysz studia? Myślałam, że tylko wyglądasz na taką młodą. – wbija mi szpilę, ale ja nie zamierzam dać jej sprowokować. – Ile lat tak naprawdę jesteś młodsza od Johna?

− Szesnaście. – odpowiadam i gdy to mówię uświadamiam sobie jak wielka to jest różnica.

− Naprawdę go kochasz, czy lecisz tylko na jego pieniądze? Z tego co zauważyłam mój braciszek tutaj zdążył się ładnie ustawić. – kontynuuje swoją próbę wytrącenia mnie z równowagi – Nie wolałaś młodszego o 4 lata Josha? – czyżby wiedziała, że coś nas łączyło?

− Naprawdę kocham Johna. – mówię pewnie ze złością. – Nie lecę na jego pieniądze. John dał mi wielkie wsparcie, gdy tego potrzebowałam i za to go kocham.

− Jesteście razem od dwóch lat, tak? – zadaje kolejne pytanie

− Tak, od dwóch lat. – odpowiadam, ale nie zamierzam wtrącać, że przez kilka miesięcy rok temu byłam z Joshem.

− Dziękuję. – mówi tak niespodziewanie, że nie wiem co powiedzieć, ona jednak kontynuuje – Myślałam, że mój brat już nigdy nie zazna spokoju. Gdy 14 lat temu Josh stanął z nim przed drzwiami naszego domu, że to tylko chwilowy zryw Johna i za pół roku wróci do ćpania. Gdy dowiedziałam się, że wyjechał, nie sądziłam, że osiągnie zawodowy sukces, a później pozna kobietę swoich snów. Jesteś tak podobna do Roxanne, ale tak inna od niej. Jesteś naturalnie rudowłosa?

− Tak, to mój naturalny kolor. Lubię go. – pytanie na końcu zbiło mnie z tropu.

− Wiesz za co ci dziękuję? – pyta jednak po chwili, ja przeczę ruchem głowy, więc ona mówi dalej – Dziękuję ci za to, że pokochałaś Johna z całym jego bagażem trudnych doświadczeń. Mój brat się zmienił, nie jest już tym szalonym, imprezującym dwudziestolatkiem, który pomimo posiadania dziecka chciał się bawić. – uśmiecham się do niej, bo nie spodziewałam się takich słów dziś, a zupełnie nie wiem co mogłabym jej odpowiedzieć.

*****

To przedostatni już rozdział oczami Wiki.  Coraz bliżej jestem końca, aż nie mogę w to uwierzyć.

Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz