John

7 1 0
                                    

Miałem dzisiaj okropnie zabiegany dzień, a na domiar wszystkiego moja asytentka poprosiła dzisiaj o dzień wolny. Incydent z tym jednym uszkodzonym samochodem sprawił, że chciałem przyjrzeć się osobiście tym pojazdom, które zostały wzięte w rozliczeniu. Później miałem spotkanie z kilkoma klientami premium, którzy byli zainteresowani konkretnymi autami sprowadzonymi z zagranicy. Nie spoglądałem praktycznie w ogóle na swój telefon, gdy zobaczyłem powiadomienia, zrozumiałem, że Wiki mogła sobie wszystko pomyśleć. Postanowiłem do niej oddzwonić, ale nie odebrała. Wierzyłem, że nie wysnuła jakiś pochopnych wniosków. Wracając do mieszkania kupiłem bukiet kwiatów, aby podarować w ramach przeprosin mojej ukochanej. Nie takiego widoku spodziewałem się jednak po otwarciu drzwi. Wiktoria śmiała się, grając z Joshem w Eurobiznes. Mam ochotę rzucić kwiaty o ziemię, ale nie robię tego. Muszę wiedzieć co się tutaj wydarzyło.

– Co wy razem robicie?! Dlaczego!? – rzucam od razu, wściekłość przez mnie przemawia. Wiki patrzy na mnie zapuchniętym od łez oczami. Płakała? Przez kogo, przez mnie? Nie odzywa się, dopiero mój przyjaciel mówi – Cóż, Wiki była przerażona tym, że się nie odzywasz. Zadzwoniła do mnie z pytaniem czy wiem, gdzie jesteś. Przyjechałem, bo bałem się o nią.

– Wiki martwiła się o mnie? Przecież ja mówiłem jej, że mam spotkanie za spotkaniem. – odpowiadam nieco już uspokojony. – Josh zostaw nas samych, muszę porozmawiać z Wiki na osobności. Wyjaśnić jej trochę. – mój przyjaciel wstaje bez wahania i mówi do Wiktorii.

– Zostawiam cię w rękach twojego ukochanego. – po tych słowach wychodzi. Patrzę na Wiktorię ze złością.

– Wyjaśnisz mi to wszystko?! – krzyczę – Siedzisz sobie z Joshem, od jak dawna znów się z nim spotykasz? – Wiktoria otwiera usta. Jest zdziwiona.

− Martwiłam się o ciebie, zadzwoniłam do niego. Zaproponował, że przyjedzie. Nic nas już nie łączy. Josh to dla mnie etap zamknięty, jest chłopakiem mojej przyjaciółki! – odpowiada wzburzona – Lepiej powiedz, gdzie ty byłeś przez cały dzień! Nie odebrałeś żadnego mojego telefonu!

− Wiki, ale ja do ciebie oddzwoniłem, a ty nie odebrałaś. Jak przyszedłem, już wiedziałem dlaczego! – dawno się nie kłóciliśmy, ale dzisiaj coś się ewidentnie wydarzyło, co podburzyło moją narzeczoną – Nie wierzę, że tylko o to chodzi. O co chodzi Wiki?

− Tak, nie chodzi o to. Gdzie byłeś?! Tak naprawdę! – słowa Wiktorii mnie szokują.

− Miałem spotkania, byłem też w kilku komisach, aby przekazać osobiście najnowsze zarządzenia i regulaminy pracownikom. Nie zwracałem uwagi dzisiaj na telefon, przepraszam kochanie. – odpowiadam spokojnie, choć wciąż we wnętrzu jestem trochę zły.

− Tylko spotkania, a może byłeś ze swoją asystentką? – pyta – Co robiliście?

− Joanna miała dzisiaj wolne. Wiki o co ci chodzi, przecież wiesz, że cię kocham. – próbuje jakoś do niej dotrzeć. Skąd wzięły się u niej takie podejrzenia. Nie rozumiem, czy coś zobaczyła i błędnie odczytała, a może ktoś coś jej powiedział. – Wiki, powiedz mi o co chodzi. – ona idzie po swój telefon, a gdy wraca zadaje mi jedno krótkie pytanie, które wyjaśnia niemal wszystko.

− Możesz mi to wyjaśnić? – patrzę na nią i nie wiem co powiedzieć, bo nie chcę, aby myślała, że próbuje ją oszukać.

− Wiki, ja nie wiem kto to wysłał. Ja jestem Ci wierny! Nie zdradzam cię. Uwierz mi kochanie. – odpowiadam i widzę, że ona nie jest przekonana co do tego co powiedziałem. – Wiki nie wiem jak cię przekonać. Kocham ciebie, tylko ciebie kochanie.

− Ta wiadomość i fakt, że nie było z tobą kontaktu nie przemawia na twoją korzyść mój drogi. – mówi, a ja choć chcę, aby mi uwierzyła, rozumiem jej złość i niedowierzanie.

− Nie wiem jak cię przekonać, więc nie będę tego robił. – dodaje ze smutkiem – Te kwiaty, są dla ciebie. Kupiłem je, żeby ci wynagrodzić to, że dzisiaj nie dawałem znaku życia. – wręczam jej bukiet, który w momencie gdy zobaczyłem ją z Joshem położyłem na półce w przedpokoju.

− Dla mnie? Dziękuję Johnny. – widzę, że ten drobny gest kruszy jej złość. Wiem, że jeszcze będę musiał trochę nad nią popracować. Siedzimy razem, ale jednak osobno. Wiki pracuje na komputerze, podejrzewam, że pisze swoją pracę licencjacką, ja czytam książkę Stephena Kinga „Gra Geralda". Nagle Wiki zamyka komputer i bez słowa idzie do łazienki. Nie mam pojęcia jak mogę do niej dotrzeć, jak przekonać. Gdybym coś zrobił, to jeszcze bym rozumiał, ale poza tym, że w amoku dzisiejszych działań po prostu zignorowałem telefon. Po wyjściu spod prysznica, idzie do sypialni. Robię to samo, gdy kładę się obok niej i chce przytulić, ona odsuwa się od mnie.

Rano jednak czeka na mnie kawa i jajecznica. Zupełnie nie nadążam za tą moją ukochaną.

− Przepraszam Johnny. Nie wiem jak mogłam cię nie ufać, ale tak bardzo się boję. Ta sprawa z Klaudią i to, że się nie odzywałeś. – wyjaśnia – Ja... się boję. Ostatnio nie jestem sobą, wróciły do mnie demony z zeszłego roku i... nie chce znów przechodzić tego samego.

− Wiki, to ja przepraszam. – mówię i całuję ją delikatnie i czule. Pragnę, aby czuła się przy mnie bezpiecznie. Doskonale zdaje sobie sprawę, że to dla niej ciężki czas. Rok temu o tym czasie straciła ciążę, a potem mnie. Teraz cokolwiek się zdarzy, chce przy niej być. Przychodzi mi do głowy absurdalny pomysł – Wiki, a może pojedziemy na weekend do Pszczyny? Ja mam wrażenie, że ty ładujesz tam baterie.

− Johnny, naprawdę? – pyta podekscytowana upijając łyk kawy – To świetny pomysł. Zatrzymamy się w tym hotelu, co zwykle, bo wiesz ja nie chce Teo burzyć rytmu dnia naszą obecnością.

− Oczywiście Wiki, co tylko zechcesz. – odpowiadam jej z uśmiechem – Dziękuję za śniadanie. Wiesz, że cię kocham, prawda?

− Wiem Johnny, ja ciebie też. – mówi słodko. Kryzys pokonany, obym tylko teraz niczego nie zepsuł.

****

Czy John coś ukrywa? 

Zbliżamy się powoli do końca. Jeszcze kilka rozdziałów i pożegnamy się z tymi bohaterami, bo póki co nie mam planów na kontynuację losów pozostałych bohaterów.

Ten ukochany (kontynuacja Ten nieznajomy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz