Rozdział VI - Misja (James)

4.1K 290 9
                                    

* Nowy Jork, późnym wieczorem*

I wróciłem do punktu wyjścia. Znowu pod rozkazami Hydry, powierzono mi kolejne zlecenie. Wyeliminować cel w ciągu dwudziestu czterech godzin. Może miał racje, może na prawdę jestem tylko maszyną. Bezdusznym mordercą.

- Cel w zasięgu. - powiedziałem do mikrofonu, umocowanego przy prawym uchu. Po czym zeskoczyłem z jednego budynku na drugi, który znajdował się nie co niżej. Pod osłoną nocy, zdawałem się być wręcz niezauważalny. Wtedy spostrzegłem mój cel. Ubrany był ciemno szary dres, a na głowie miał kaptur. Najwidoczniej się gdzieś spieszył. I wszedł wprost w uliczkę. 

Gdzie będę czekał.


*W tym samym czasie*

Pójście na piechotę o tej porze zaraz po wyjściu z restauracji, w której jak zwykle musiałam się zasiedzieć, nie należało do najlepszych pomysłów. Jakby się zastanowić, żaden z moich ostatnich pomysłów nie należał do najlepszych.

Tyle tu ciemnych uliczek, że na myśl przychodzą mi wszystkie obejrzane dotychczas horrory. Przez co tym bardziej, chcę już znaleźć się w swoim mieszkaniu. Jeszcze tylko parę przecznic. Tak, to był jednak głupi pomysł. Jakby nie patrzeć, nie martwią mnie tak bardzo te horrory. Jak myśl o tym, że wokół aż roi się od szemranych typów czekających na takie bezmyślne dziewczyny jak ja. Brawo. Kolejny świetny pomysł do kolekcji. Idąc usłyszałam trzask wydobywający się z uliczki, która sprawiała wrażenie bezludnej. Ta cisza, coraz bardziej mnie przerażała. Idąc przed siebie, usłyszałam tupanie. Jakby ktoś za wszelką cenę, próbował uciekać. Czym prędzej schowałam się za kontener ze śmieciami, w myślach wyzywając się w każdy możliwy sposób. Jestem nienormalna. Z za rogu, wybiegł mężczyzna w kapturze. Sprawiał wrażenie, jakby zobaczył ducha. Widać, nie tylko mi się udziela. Pytanie tylko, co zdołało wystraszyć takiego zakapiora?

Wtedy go zobaczyłam.

Był wysoki, postawny i umięśniony. A na twarzy miał maskę, zakrywającą usta. Lecz nie to najbardziej przykuło moją uwagę. Jego lewe ramię, było z metalu. Na jego widok, szybko schowałam się z powrotem za kontener. I nie miałam zamiaru wychodzić, dopóki nie zniknie. Co się do cholery dzieje? Wtedy usłyszałam wrzask. Przeraziłam się jeszcze bardziej, lecz ciekawość i tak wzięła górę. Wychyliwszy się za kontener, zobaczyłam, jak facet z metalową ręką, trzyma nóż zaraz przed klatką piersiową gościa w kapturze. Po czym bez zastanowienia, wbił go wprost w niego. Po tym co zobaczyłam, jęknęłam z przerażenia. To była najgorsza rzecz, jaką widziałam. I wtedy stało się to, czego najbardziej się obawiałam. 

On także mnie zauważył. 

Strach sprawił, że nie mogłam się ruszyć z miejsca. Sparaliżował mnie dogłębnie, blokując możliwość ucieczki. Wtedy widziałam jego oczy. Patrzył wprost na mnie z taką wściekłością, że w końcu dotarło do mnie, iż muszę uciekać. To była moja jedyna szansa, pomyślałam. I o dziwo udało mi się. Dobiegłam do bloku, w którym mieszkałam. Wbiegłam na klatkę schodową, pospiesznie szukając kluczy od drzwi. Szybko je otworzyłam, po czym zamknęłam i przekręciłam klucz tyle razy, ile to było możliwe. 

Spanikowana nie wiedziałam co robić, trzęsłam się jak głupia. Co to do cholery było! Usiadłam na łóżku, starając nie co się uspokoić. Co mam teraz zrobić. Pójść z tym na policję? Wyjdę na idiotkę. I co im powiem? Opowiem im historie, o facecie z metalową ręką? Zamkną mnie na oddziale, albo co gorsza. On mnie znajdzie.

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz