* Noc. W jednym z nowojorskich mieszkań*
- Opanuj się. - mówiłam do siebie raz za razem, starając się zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Moja chora wyobraźnia, tworzyła coraz to gorsze scenariusze. Ciągle miałam wrażenie, że mężczyzna z metalowym ramieniem zjawi się zaraz w moim mieszkaniu. Wciąż zerkałam za okno, a zewsząd słyszałam jakieś pomruki i hałasy. Byłam już tak przewrażliwiona, że nie mogłam związać końca z końcem. Jutro kolejny dzień, muszę choć spróbować zmrużyć oczy. Przecież nie pójdę szukać pracy, wyglądając jak zombie.
Mimo starań, wciąż miałam go przed oczami.
Następnego dnia przebudziłam się wcześnie i rozglądając się po pokoju, nie dostrzegłam nic niepokojącego. Dziwne. W nocy leżąc w łóżku miałam nieodparte wrażenie, że ktoś siedzi w fotelu na przeciwko łóżka. Urojenia. Chociaż po takim zdarzeniu kto by nie miał. Jednak nic niepokojącego nie znalazłam. Może jednak, nie chce mnie dorwać. Bez dłuższego namysłu wstałam i załatwiając poranną toaletę, ubrałam się po czym poszłam do kuchni. Już dawno nie miałam takiego apetytu.
Zaraz gdy tylko wyszłam z bloku, kupiłam gazetę w kiosku. Siadając na ławce otworzyłam ją, na stronie z ofertami pracy. Dzisiaj jak wiadomo, nawet ludziom po studiach ciężko jest ją znaleźć. W oczy rzuciło mi się jedno hasło: ,,Pilnie poszukiwana sekretarka''. To może być dobre wyjście. No na pewno lepsze, od mojej poprzedniej pracy. Zaraz gdy tylko zadzwoniłam, umówiłam się na spotkanie. Mam nadzieje, że coś z tego wyjdzie. Idąc pod wyznaczony adres, ku mojemu niedowierzaniu, był to adres Triskelion'u. Siedziby S.H.I.E.L.D. A raczej tego, co kiedyś było jedną z największych agencji szpiegowskich. To by było zbyt piękne, żeby było możliwe. Sprawdziłam adres ponownie i jednak nie myliłam się. Pewnie mnie nie przyjmą, ale co szkodzi spróbować. Nie zastanawiając się długo, weszłam do środka budynku, mijając dwóch napakowanych strażników. Był to naprawdę wielki budynek. Dobra ogarnij się, czas iść pod ustaloną salę. Jest tu tyle pomieszczeń, że zanim znajdę właściwy pokój, przesłuchanie się już pewnie skończy. Idąc wzdłuż korytarza zapytałam się pierwszej napotkanej po drodze osoby, gdzie jest ta sala i w końcu znalazłam. Ku mojemu zdziwieniu, nie było pod nią wiele osób. Może dlatego, że po prostu trochę późno się tu zjawiłam. Wliczając błądzenie po niekończących się korytarzach. Ale mniejsza o to. Zaraz gdy tylko była moja kolej, niepewnym krokiem weszłam do środka i zaczęłam rozmowę. Po dłuższym czasie nie wiedziałam, że jestem zdolna do mówienia tak dojrzałych dialogów. Przy wyjściu kobieta która siedziała za biurkiem podczas rozmowy, uprzedziła mnie, że kiedy tylko wytypują odpowiednią osobę to się odezwą. Dałam jej wszystkie potrzebne dokumenty i wyszłam.
Idąc schodami i powoli kierując się w stronę wyjścia, wpatrywałam się w centralna część budynku, gdzie był ogromny plac. Przechodziło po nim wiele osób, od agentów tarczy, po sprzątaczki.
I wtedy, zobaczyłam go na własne oczy.
Tak to był Kapitan Ameryka. We własnej osobie. Serce mało nie wyskoczyło mi z piersi, gdy go zobaczyłam. Oddech przyspieszył, a nogi miałam ja z waty. Jedno jest pewne, praca tutaj była by dla mnie wybawieniem. Pierwszy raz widziałam go na żywo, z tak bliskiej odległości. Oby tylko mnie przyjęli. Gdy wyszłam, było już popołudnie. Oczywiście głód daje o sobie znać, przez uporczywe burczenie w brzuchu. Poszłam do mojego ulubionego baru, aby coś zjeść. Po tak emocjonującym dniu, w końcu miałam trochę odpoczynku. Godzinę później wyszłam i usiadłam na ławce, parę przecznic od mojego mieszkania. Mam coraz większe obawy, co do wydarzeń z ostatniej nocy.
Co jeśli on gdzieś tu jest?
Popadam w paranoje i odczuwam coraz większy lęk. Gdy tylko odpoczęłam, wstałam i postanowiłam wracać do swojego ciasnego, ale jednak uroczego na swój sposób lokum. Idąc zauważyłam mężczyznę.
Był podobnej postury co facet z metalowa ręką. Sprawiał wrażenie, jakby mnie obserwował, po czym gdy tylko spuściłam na chwilę wzrok. Ten zniknął. Groza, wszędzie widzę podejrzanych typów. Tak. Jeszcze trochę, a zacznę szukać sobie terapeuty.
Ściemniało się, kiedy w końcu dotarłam pod drzwi swojego mieszkania. Weszłam do środka zamknęłam drzwi na klucz i włączyłam telewizję. Zawszę czuję się raźniej, kiedy słyszę głos osoby prowadzącej wiadomości. Nie wiem, może tylko ja tak mam. Stojąc w kuchni i robiąc kolację, usłyszałam reportaż z wydarzeń z wczorajszej nocy:
,, Znaleziono zwłoki młodego mężczyzny nieopodal ulicy Rossvelta. Osoby które widziały to zajście proszone są, aby zgłosiły się na komisariat policji.''
Po usłyszeniu tych słów, miałam mętlik w głowie. Nie mogłam im przecież powiedzieć, o tym facecie. Sama zresztą nie uwierzyła bym w taką historię. Było już późno i coraz bardziej ogarniała mnie senność. Umyłam się, związałam swoje długie ciemno-czerwone włosy w niesforny kok i położyłam się. Co jeszcze mogło by mnie dzisiaj zaskoczyć? Senność była tak uporczywa, że po krótkim czasie od razu usnęłam.
CZYTASZ
But... I knew Him - Bucky Barnes
Fanfiction✘Jesteś słaby. A twój prestiż perfekcyjnego zabójcy przeminął. Myślisz, że Hydra była piekłem? Zabawne. To był jedynie przedsmak tego, co cię czeka. ✘ Ważne! Odpowiadanie jest w trakcie korekty, więc proszę nie spamić poprawami. Dzięki :3