- Hej Jack, podobno ma dzisiaj być niezła burza. Oby tylko nie urwało tych okiennic, które już naprawiasz od miesiąca. - zagadnęła kelnerka z grymasem na twarzy, patrząc wprost na faceta, który przycinał różane krzewy rosnące w doniczkach. Nigdy tego nie zrozumiem. Po co tyle zachodu o badyl, który i tak w końcu zwiędnie? Siedząc na ławce i uciszając burczenie w brzuchu hot-dog'iem z pobliskiego stoiska, chcąc nie chcąc wysłuchiwałem tego bełkotu.
- A ty znowu swoje. Chowaj krzesła zaraz zamykamy. Mam już dość twojego marudzenia. - mówiąc to zdjął rękawiczki i chowając sekator do kieszeni roboczych spodni, z niemałym trudem przeniósł wielką donicę pod zadaszenie. Kelnerka kręcąc głową, zniknęła wchodząc do budynku i zmieniając zawieszkę na ,,zamknięte''. Już nie wspominając o nerwowym trzaśnięciu drzwiami. Uśmiechając się pod nosem, wyrzuciłem papier po posiłku do kosza na śmieci. Kogoś czeka ciężki wieczór. Oby mój nie okazał się gorszy. Ciemne chmury przysłoniły niebo, sprawiając, że większość spacerowiczów zniknęła w blokach mieszkalnych. Od godziny ślęczę przed budynkiem, w którym mieszka Suzan. Oczywiście wcześniej upewniłem się, że słowa tej wariatki były kłamstwem. Nie ma jej w mieszkaniu. Ale nie mając innego tropu, pozostaje mi tylko obserwacja. To frustrujące. W dodatku Steve nie daje oznak życia. Rozsiadając się wygodnie na ławce, nasunąłem czapkę z daszkiem bardziej na oczy. Jeszcze dzisiaj wyjdziemy stąd Suz. Obiecuję Ci to.
***
Słysząc dźwięk dzwonka drgnąłem, kierując dłoń w stronę kieszeni kurtki, gdzie trzymałem telefon. Przestraszyło mnie jakieś, małe ustrojstwo. Cholera.
- Miałem zadzwonić wcześniej, ale biuro Fury'ego nie było dobrym miejscem. Wiesz już coś? - słysząc zmęczony głos Rogersa, analizowałem jego słowa. Zapewne brzmiałbym podobnie, gdyby nie te trzy puszki energetyka, które udało mi się dzisiaj opróżnić.
- Fury? Trafiłeś na dywanik? Powiedzmy, że dotarła do mnie informacja. Ale przysparza mi ona jedynie odcisków na dupie. - słysząc chrząknięcie, jak i odgłos kroków Steve ciągnął dalej.
- Sprawa Clint'a dalej jest w toku. Postrzelenie Avenger'a nie obędzie się bez echa, wśród służb specjalnych. Na szczęście, dzisiaj w nocy się wybudził. Będą go przesłuchiwać. Co już wiadomo? - powiedział, a ja zastanawiałem się jak sensownie poukładać wydarzenia z hotelu, w logiczną całość. A ostatnio w moim życiu, nie ma miejsca na logikę. Jest jedynie pętla. Ile razy udaje mi się dotrzeć do sedna sprawy, ta okazuje się nie mieć końca. Bo jak wiadomo w życiu seryjnego mordercy, nie ma miejsca za typową, codzienną rutynę. I zawsze znajdzie się ktoś, kto uświadomi Ci, jakim szajsem jest twoje życie. I wtedy, wyjątkowo się z kimś takim zgodzę. Teraz chociaż mam jakiś cel. I będę się tego trzymał. Bo stawka, jest warta zachodu.
- Chociaż jedna dobra wiadomość. Gość zwyczajnie sobie pogrywa Steve, więc jak na razie gram według jego zasad. I czekam aż popełni błąd. Jest zbyt pewny siebie. Dam ci znać, jeśli będę miał jakieś konkrety.
- Skoro tak mówisz. Ale wiesz, że jeśli potrzebujesz wsparcia...
- Daj spokój. Wiem, że masz tam niezły burdel. Leo nie jest kimś, z kim nie mógł bym sobie poradzić. Po prostu nie chcę ryzykować.
- Nie chcesz ryzykować? Nie wierzę, że te słowa padły z twoich ust.
- Daj spokój. - mówiąc to, obserwowałem okolicę wędrując wzrokiem, od neonowych szyldów, do pojazdów jadących jeden za drugim. I wtedy zauważyłem dwie postaci, zmierzające do budynku. - Muszę kończyć. Chyba właśnie znalazłem zgubę. - rozłączając się, schowałem telefon jednocześnie wstając i nie spuszczając ich z oczu. Noc, zdecydowanie nie ułatwia obserwacji. Ale nie mogę narzekać, na brak oświetlenia. Błysk rozjaśnił niebo, na ułamek sekundy. Wygląda na to, że kelnerka miała rację.
Szykuje się burzowa noc. I tym razem, pora na mój ruch.
No witam :D
Nie mam nic do dodania, więc no jak zawsze liczę na jakaś opinię z waszej strony :3
Czytałam właśnie The Ultimates i powiem wam, że nawet mnie to kręci :'D No cóż, to by było na tyle. A co tam u was? Śmiało, pod spodem jest bardzo dużo miejsca :D <3 Myślę, że kontynuację ogarnę jeszcze w tym tygodniu, mam wolny piąteczek, więc trzeba go tu spożytkować :D Kolorowych :)
CZYTASZ
But... I knew Him - Bucky Barnes
Fanfiction✘Jesteś słaby. A twój prestiż perfekcyjnego zabójcy przeminął. Myślisz, że Hydra była piekłem? Zabawne. To był jedynie przedsmak tego, co cię czeka. ✘ Ważne! Odpowiadanie jest w trakcie korekty, więc proszę nie spamić poprawami. Dzięki :3