- A więc twierdzisz, że Zimowy Żołnierz chciał cie zabić, ale zmienił zdanie. - odparł siedzący na kanapie łucznik, gdy tylko skończyłam opowiadać o tym, co się wydarzyło zanim tu trafiłam. - Na pewno chodzi ci o niego? Z tego co wiem, to on nie zostawia niedokończonych spraw.
- Wiem, brzmi to nie co absurdalnie. Możliwe, że wręcz niedorzecznie. Ale nie mam powodu, aby was okłamywać. - odparłam, patrząc mu prosto w oczy i starając się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Wiedziałam, że w tym momencie oczy wszystkich, spoczęły na mnie. Przez co sytuacja, zdawała się być bardziej napięta.
- Clint, daj spokój - powiedział Steve, starając się złagodzić panującą od godziny, nerwową atmosferę. - Dobrze wiesz, że od wydarzeń w Waszyngtonie, ślad po nim zaginął. Musimy ją wysłuchać. Jak na razie, jeśli naprawdę mówi prawdę, jako jedyna może pomóc nam go odnaleźć.
- Steve, wiem, że to twój przyjaciel. Ale jest nieprzewidywalny. Może kiedyś był był dobrym przyjacielem i żołnierzem, ale teraz jest nie wiadomo czego można się po nim spodziewać. Sam widziałeś do czego jest zdolny. Zabił by cię. Bez wahania. - wycedził łucznik opuszczając głowę i przeczesując dłonią włosy.
- Muszę przyznać, że Clint ma sporo racji - odparł Falcon, siedząc z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Mylicie się.- powiedziałam przerywając ich rozmowę. - Spotykając go po raz pierwszy, byłam przerażona. Jak mogła bym nie być, skoro przyłożył mi nóż do gardła. - kierując wzrok w stronę Kapitana, widziałam na jego twarzy lekki niepokój. - Zdążyłam sobie to wszystko przemyśleć i wiem, że nie robił tego z własnej woli. Był do tego zmuszany. Nie był ścigany tylko przez S.H.I.E.L.D. Ci drudzy chcą go dorwać, ale są w stanie go zabić, byle by tylko nie dostał się w nie powołane ręce. Można powiedzieć o nim wiele, ale nie zasługuje na to, aby go tak po prostu przekreślić. Wystarczy, z cała reszta, traktuje go jak przedmiot. Dlatego proszę was o pomoc. Bo pomimo tego, że znam go tak krótko, zasługuje, aby ktoś stanął po jego stronie. Jestem mu to winna. W końcu gdyby nie on, nie było by mnie tu teraz. - mówiąc to wszyscy zamilkli.
- Muszę przyznać, że jeśli już nawet Hawkeye nie ma nic do powiedzenia. - powiedział Scott, szczerząc się do Clinta, po czym patrząc na mnie - To nie mam powodu, aby jej nie ufać.
- Ja także nie mam nic przeciwko - odparła dziewczyna w czerwonej skórze, siedząca w fotelu nieopodal mnie.
- A więc co robimy? - odrzekł Sam, czekając na reakcję ze strony Steve'a - Jedyne co wiemy to to, że został pojmany przez S.H.I.E.L.D. A obecnie zarządza nią Stark. Więc na pewno nie będzie to takie łatwe.
- Stark'iem zajmę się ja. - powiedział Kapitan, wpatrując się w okrągły szklany stół, przy którym siedzieliśmy. - Wiem, że Tony będzie chciał przenieść Bucky'ego do więzienia, dla ludzi o ponadprzeciętnych zdolnościach. Z którego ucieczka nie wchodzi w grę. Oraz, że jeśli się nam nie powiedzie, to również tam trafimy. Wiec nie mogę was do niczego zmuszać. Ale jeśli się zgodzicie, nie będzie odwrotu. Będą musieli przewieźć go do prywatnego lotniska Tony'ego i wtedy będą największe szanse na to, że go odbijemy. Jeśli nikt nie wyraża sprzeciwu. Clint liczę, że temu podołasz, kiedy my odciągniemy pozostałych. Myślę, że najlepiej się do tego nadasz.
- Dlaczego akurat ja? Coś czuje, że będę tego żałował - odparł, po czym wziął łuk do ręki i jednym płynnym ruchem rozłożył go.
- Wyślę ci do więzienia kartkę za święta - powiedział Scott, starając się powstrzymać od śmiechu.
- Ciężko będzie ci to zrobić, kiedy będziesz w celi obok - odparł Clint, posyłając mu cwaniackie spojrzenie.
- A więc zaczynamy. - powiedział Steve, biorąc tarczę i umieszczając ją na plecach.
CZYTASZ
But... I knew Him - Bucky Barnes
Fanfiction✘Jesteś słaby. A twój prestiż perfekcyjnego zabójcy przeminął. Myślisz, że Hydra była piekłem? Zabawne. To był jedynie przedsmak tego, co cię czeka. ✘ Ważne! Odpowiadanie jest w trakcie korekty, więc proszę nie spamić poprawami. Dzięki :3