Będąc już blisko kryjówki Clint, podchodząc do lądowania, posadził maszynę na starym opuszczonym boisku.
- Natasha nie odbiera. - powiedział, spoglądając w moją stronę wyraźnie zaniepokojony. - Ale mam cynk od Sam'a. Udało im się uciec przed Stark'iem.
- Może po prostu wyłączyła telefon. - odparłem, otwierając drzwi. Mała nieudolna próba oszukiwania siebie.
- O tej godzinie miała już tu być. Coś jest nie tak. - dodał, a ja wysiadając i zabierając broń, udałem się w kierunku budynku. - Ale spokojnie to nie znaczy, że od razu musiało się coś stać.
- Będę spokojny, jak sam to sprawdzę. - odpowiedziałem, zbliżając się do wejścia głównego, które było otwarte. Zbliżając się do drzwi zobaczyłem, że zamek był zniszczony. - Spóźniliśmy się. - dodałem po czym wbiegłem do środka, kierując się schodami w górę. Na korytarzu leżały resztki roztrzaskanego wazonu, a na ścianach były ślady zadrapań. Idąc do pokoju Suzan, drzwi leżały na podłodze. Osuwając się na ziemie i siadając oparty o ścianę nie wiedziałem co robić. To za wiele jak dla mnie. Ucieczka a teraz to. Jestem tylko zwykłym szeregowcem. Nie prosiłem się o to. Przeze mnie zawsze cierpią niewinni. Ciąży na mnie jakaś pieprzona klątwa.
- Wszystko w porządku? - powiedział Clint, stając w drzwiach. - Pierwszy raz widzę cie w takim stanie.
Podnosząc się podszedłem do niego, chwytając go za gardło. Po czym wypuściłem go z uścisku, kiedy dotarło do mnie co robię. Jakby chodzenie we mgle.
- Wybacz, czasami tego nie kontroluje. Dzięki niej prawie uwierzyłem, że mogę się zmienić. To jedno z największych kłamstw. On tylko, czeka aby wbić komuś nóż w serce. Jestem cholerną maszyną. Pieprzonym mordercą rozumiesz to? Nic nie jest i nie będzie w porządku. - odparłem, idąc w jego kierunku z nożem. Widząc jego przerażony wzrok, byłem krok przed nim. Łapiąc za ostrze, wręczyłem mu go. - Dziś zginą tylko dwie osoby, a jedną z nich będzie Crossbones. Czas najwyższy to zakończyć.
Słysząc dźwięk dzwoniącego telefonu wydobywający się z dołu, zszedłem na parter widząc go leżącego na szafce.
- Jesteś trupem. - powiedziałam, słysząc w słuchawce znajomy głos.
- Zapraszam na ucztę powitalną. Twoja dziewczyna nie może się już ciebie doczekać. - odparł z drwiną, podając czas i miejsce. - Nie toleruje spóźnień, twoja głowa albo jej. Wybieraj. - dodał, po czym się rozłączył.
- Muszę coś załatwić. - wyciągając kopertę wręczyłem ją Clintowi, który zjawił się tuż za mną. - Daj ją Steve'owi.
- Kiedy? - powiedział, posyłając mi pytające i zaniepokojone spojrzenie.
- Będziesz wiedział. - odpowiedziałem idąc w stronę pomieszczenia, w którym ukryłem broń. Ubierając się w strój Zimowego Żołnierza i zabierając cały niezbędny ekwipunek, kierowałem się w stronę wyjścia.
- Wiesz gdzie ją zabrali. Mogę ci pomóc. - powiedział Clint stojąc w drzwiach.
- To walka tylko miedzy nim a mną. - odparłem wymijając go, po czym zatrzymałem się, odwracając w jego kierunku. - Dzięki. Za wszystko. - dodałem zmieszany, idąc w stronę garażu. Wsiadając do samochodu pojechałem wprost, do wyznaczonego miejsca.
***
Dojeżdżając na miejsce wysiadłem z samochodu. Rozglądając się po okolicy, stanąłem wprost przed starą fabryką samochodów. Chcieli Zimowego Żołnierza to go dostaną. Ubierając maskę poszedłem w jej kierunku. Stojąc przed drzwiami i wykopując je, przeszedłem po nich wchodząc do środka. Obezwładniając pierwszego najemnika biegnącego w moją stronę, następnego powaliłem na ziemię uderzając w twarz metalową ręką. Wciąż się nie zatrzymując, szedłem w głąb pomieszczenia. Wchodząc do największego pomieszczenia z każdej strony pełno było najemników. Żaden nie ruszał się z miejsca. Przechodząc tuż obok nich, zmierzałem w kierunku mojego celu. Widząc Rumlow'a wyciągnąłem broń, mierząc w jego kierunku, tym samym łapiąc za spust. Najemnicy widząc to niemal jednocześnie wycelowali we mnie. Niewzruszony tym widokiem, wciąż trzymałem go na muszce. Schodząc z linii strzału, tuż za nim siedziała Suzan związana na krześle. Opuszczając broń, usłyszałem śmiech przerywający ciszę, która nastąpiła gdy tylko wszedłem do środka.
- A jednak przyszedł po ciebie. Kto by pomyślał. - powiedział rozbawiony, opierając się o krzesło na którym siedziała mając zaklejone usta.
- Chodź tchórzu, zakończmy to. - odparłem chowając broń i czekając na jego ruch.
- Nawet nie wiesz ile na to czekałem. - powiedział idąc w moim kierunku i wyciągając nóż. Atakując mnie odparłem jego cios, odchylając się przed nożem zmierzającym blisko mojego gardła. Uderzając go w szczękę zachwiał się, po czym próbując wykonać kolejny cios w jego kierunku złapał mnie za rękę i przerzucił przez siebie. Leżąc na ziemi przeturlałem się unikając jego kopnięcia. Wstając ponowiłem atak, chcąc uderzyć w jego najczulsze punkty. Walcząc w ręcz starałem się pozbyć noża, którego tak zawzięcie się trzymał. Unikając jego ciosu, chwyciłem go za szyję chcąc unieruchomić mu ręce. Crossbones wyswobadzając rękę, wbił mi nóż w obojczyk tym samym uciekając z uścisku. Wyciągając nóż i starając się zignorować ból, wyrzuciłem go na bok. - Już nie jesteś taki szybki. - dodał śmiejąc się i unikając ciosu. Rozglądając się po pomieszczeniu, starałem się obmyślić jakiś plan. Blokując jego cios, kopnąłem go w kolano łamiąc je. Padając na ziemię zawył z bólu. Najemnicy widząc to rzucili się na mnie. Obezwładniając jednego i zasłaniając się nim wyciągnąłem broń. Poobijany zdołałem powalić ostatniego, który zdążył wezwać posiłki strzelając mu w głowę. Biegnąc w stronę Suzan usłyszałem strzał, a pocisk trafił mnie w nogę. Odwracając się i biorąc do ręki nóż, rzuciłem wprost w Crossbones'a. Upuszczając broń chwycił się za brzuch, gdzie zdołałem go trafić po czym już leżał na ziemi. Łapiąc się za zranione miejsce, wyszarpnąłem z rękawa kawałek materiału obwiązując nim ranę. Kulejąc doszedłem do Suzan, zdejmując jej taśmę z twarzy i uwalniając.
- James to pułapka. Zaraz będzie ich jeszcze więcej. - powiedziała, rzucając mi się na szyję, po czym także ją objąłem. - Dziękuję, że po mnie przyszedłeś.
- Nie zostawił bym cię. Ale musimy uciekać. - odparłem, po czym skierowaliśmy się w stronę drzwi. Chcąc wyjść, plac przed budynkiem był już obstawiony. - Biegnij na górę, dogonię cię. -Suzan kiwając głową , pobiegła w stronę schodów. Wyciągając zawleczkę, rzuciłem granat w kierunku najemników zbliżających się do wejścia. Słysząc wybuch, lekko kulejąc pobiegłem za nią. Gdy dobiegliśmy do końca korytarza, znaleźliśmy się w pomieszczeniu, gdzie przetrzymywano beczki z paliwem. Otwierając okno wyjrzałem przez nie, widząc plac z tyłu budynku. Słysząc wrzask z za rogu wypadł najemnik, uderzony tarczą padł na ziemię.
- Suzan musisz skoczyć. - powiedziałem, odwracając się w jej kierunku i łapiąc ją za rękę.
- To trzecie piętro. - odparła, zbliżając się do okna z wahaniem.
- Steve! - krzyknąłem, a on zauważając mnie podbiegł pod okno. Tak, Clint podłożył mi nadajnik jakżeby inaczej. Mam szczęście. - Złap ją! - dodałem, pomagając jej wejść na parapet. Słysząc huk tuż za nami pojawił się Crossbones, a zaraz na nim reszta jego sługusów. Ściągając maskę, odwróciłem się w jej stronę i pocałowałem ją. Widząc broń wycelowaną w naszą stronę, wypchnąłem ją i odwracając się, wyciągnąłem pistolet kierując go w kierunku beczek z benzyną.
- Teraz już nie uciekniesz. - powiedział z drwiną, mierząc do mnie wraz z najemnikami, a ja zrobiłem parę kroków w jego stronę.
- Nie miałem zamiaru. - odparłem strzelając w jedną z beczek, a w pomieszczeniu rozległ się wybuch.
CZYTASZ
But... I knew Him - Bucky Barnes
Fanfiction✘Jesteś słaby. A twój prestiż perfekcyjnego zabójcy przeminął. Myślisz, że Hydra była piekłem? Zabawne. To był jedynie przedsmak tego, co cię czeka. ✘ Ważne! Odpowiadanie jest w trakcie korekty, więc proszę nie spamić poprawami. Dzięki :3