Siedząc przywiązany do krzesła i otoczony przez Zimowych Żołnierzy pierwszy raz byłem pewny, że nie mogę nic zrobić. Nie czułem do nich żalu ani złości, byli marionetkami w rękach złych ludzi tak jak ja kiedyś. Nie prosili się o to ale, mimo wszystko po wielu latach spędzonych na trenowaniu ich i licznych misjach na których nimi dowodziłem zauważyłem, że odbieranie życia sprawiała im swego rodzaju... przyjemność, co niepokoiło mnie najbardziej. Tak czy inaczej nie byłem lepszy od nich. Siedząc z głową opuszczona ku ziemi starałem się przygotować na najgorsze czując na sobie ich wzrok. Dobrze wiedziałem dlaczego nazwali mnie zdrajcą. Wciąż wierzą, że Hydra jest ich domem, który muszą bronić nawet za cenę własnego życia. Przez co są tak niebezpieczni. Osoba którą byłem i obecnie jestem wciąż we mnie jest tak jak i Zimowy Żołnierz. James Buchanan Barnes, żołnierz oddany ojczyźnie opanowany przez wroga z którym niegdyś przyszło mu walczyć lecz bezskutecznie. Mordujący własnych rodaków i innych niewinnych, prowokując konflikty i zamachy nie będąc w pełni świadom swoich czynów. Boli najbardziej fakt, że w oczach innych już zawsze pozostanę zdrajcą własnej ojczyzny, przez co czuję, że nie ma dla mnie miejsca na tym świecie. Liczę tylko, że kiedyś mi to wybaczą. Także to co za niedługo nastąpi.
Słysząc trzask otwieranych drzwi powoli podniosłem głowę w ich kierunku widząc jak wchodzi nimi Zemo wraz z Crossbones'em i kilkoma agentami Hydry. Zemo trzymał w swoich rękach czerwony poobdzierany notatnik podając Go Rumlow'owi podszedł do mnie zachowując bezpieczną odległość.
- Mam dla ciebie pewną misję - powiedział opierając ręce o kolana i patrząc mi w oczy. - Zabijesz Tony'ego Stark'a.
- Nie robię już tego. Lepiej dla ciebie jeśli mnie zabijesz później możesz już nie zdążyć. - odparłem spoglądając na niego z wściekłością spluwając mu w twarz i zaraz po tym oberwałem w nią od jednego z Zimowych Żołnierzy czekając na kolejne uderzenie.
- Wystarczy - odparł Zemo kierując się do Żołnierza sprawił, że z powrotem staną tuż obok reszty. - Przed przeszłością nie uciekniesz, jesteś pierwszym Zimowym Żołnierzem dlatego też ty poprowadzisz ich wprost do Iron Man'a i pozbędziesz się Go tak jak i reszty mścicieli. W końcu bez swojego dowódcy nie są już tacy skuteczni. Ale... będzie potrzeba obudzić w tobie prawdziwego Żołnierza Hydry, nie cofającego się przed niczym. Żądnego krwi.
- Steve... - wyszeptałem załamany. - Obyś był jak najdalej stąd tak jak i Suzan. Żołnierze oddalając się ode mnie parę kroków czekali wpatrując się na Zemo biorącego do ręki notatnik i wypowiadając pierwsze słowa hasła.
Pragnienie...
Zardzewiały...
Słysząc wypowiadane przez niego słowa czułem się jakby cała złość znajdująca się we mnie szukała ujścia. Metalowa ręka zaczęła się nerwowo poruszać a w mojej głowie znów zaczął panować chaos.
Siedemnaście...
Czując tą całą napływającą złość starałem się za wszelką cenę uwolnić szamocząc się próbując zerwać pęta.
Świt...
Krzycząc z wściekłością udało mi się w końcu wyswobodzić metalowe ramię po czym uwalniając drugą rękę wziąłem krzesło rzucając nim o ścianę.
Piec ...
Z każdą chwilą było coraz gorzej nieudolnie starając się zapanować nad gniewem upadłem podpierając się rękoma starając się opamiętać wciąż krzycząc nie mogąc znieść tego co właśnie działo się w mojej głowie. Jakby James starał się go zwalczyć. Lecz bezskutecznie.
Dziewięć...
Życzliwy...
Poddał się. James teraz nie istniał jedynie jego cień który zdawał się mówić ostatnie ciche nic nieznaczące słowa.
Powrót do ojczyzny ...
Jeden...
Wagon towarowy...
Cisza która zapanowała w pomieszczeniu była tylko oczekiwaniem na mój kolejny ruch. Wstając stanąłem tuż przed Zemo.
- Żołnierzu ? - odparł z nieznacznym drżeniem w głosie. Wręcz niewyczuwalnym.
- Gotowy na rozkaz. - odparłem nie myśląc już o niczym oprócz tego jaka misja mnie tym razem czeka.
- Zabij mścicieli - odpowiedział wskazując na Żołnierzy stojących tuż obok. - Poprowadź ich na pewno będą cennymi sojusznikami. Jak za dawnych lat. Spoglądając na nich niewzruszony udałem się w stronę wyjścia a Żołnierze wraz za mną. Zbliżając się do wyjścia drogę zagrodził mi Crossbones.
- Mam dla ciebie misję specjalną. Zabijesz również ją. - mówiąc to wręczył mi teczkę. Kiwając potakująco głową wyszedłem z pomieszczenia kierując się w stronę motocykla. Będąc tuż przy nim spojrzałem na Żołnierzy stojących tuż obok.
- Tak jak was uczyłem. Zero litości. - odparłem stanowczo wsiadając na motocykl. A oni udali się w kierunku czarnych opancerzonych aut stojących nieopodal i pojechali zaraz za mną. Wprost do Triskelionu.
Zero litości...
Witam
Kolejny rozdział wpadł jak zapowiadałam i czekam na wasze opinie. Tak więc, jeśli się spodobało, to bardzo mnie to cieszy, a jeśli nie, to mam nadzieje z czasem może przekonacie się do mojego stylu pisania. Tak więc miłego czytania i do zobaczenia w kolejnym :)
Ps. Darujcie, że takie krótkie rozdziały ostatnio ale będę starała się pisać dłuższe :)
CZYTASZ
But... I knew Him - Bucky Barnes
Fanfiction✘Jesteś słaby. A twój prestiż perfekcyjnego zabójcy przeminął. Myślisz, że Hydra była piekłem? Zabawne. To był jedynie przedsmak tego, co cię czeka. ✘ Ważne! Odpowiadanie jest w trakcie korekty, więc proszę nie spamić poprawami. Dzięki :3