Rozdział LXV - Głowa Hydry (James)

720 49 11
                                    

Czas wydawał się stanąć w miejscu. Suzan siedząc naprzeciw mnie, czujnie mierzyła mnie spojrzeniem czekając na to, aż zacznę. Ale problem w tym, że nie wiem od czego zacząć. I w dodatku, znów zakuli mnie w kajdanki. Nie ufają mi i nie mam im tego za złe. 

- Nie pamiętasz mnie. Rozumiem, ale wiesz może czego od ciebie chcieli? Jakie mieli zamiary?  - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Była zmieszana, ale emanowała od niej pewność siebie. Taką ją pamiętam. I w duchu modlę się, aby i ona sobie mnie przypomniała. 

- Powiedz mi James. - opuszczając wzrok, oparła się o blat stołu spoglądając na moje metalowe ramię. - Kim ty dla mnie jesteś? Tylko nie kłam proszę. - mówiąc to nasze spojrzenia znów się skrzyżowały, a ja westchnąłem ciężko. Plusy tej sytuacji są takie, że po rozmowie z Fury'm nie widzi we mnie wroga. Tak mi się przynajmniej wydaję. Można się było spodziewać tego pytania. Co nie zmienia faktu, że nie wiem jak na nie odpowiedzieć. Emocje, uczucia. Nigdy nie byłem dobry, w ich wyrażaniu. 

- Jestem kimś, dla kogo twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze. - nie jest to zapewne odpowiedź, jakiej oczekiwała. Ale najlepiej będzie, jeśli sama sobie mnie przypomni. Fury od dawna poszukiwał Faustusa. Ale jest nieuchwytny. I jeśli go dorwę, on pomoże odzyskać jej wspomnienia. Umowa warta zachodu. Mam tylko nadzieję, że jej amnezja nie jest trwała. A jak powszechnie wiadomo, odszukanie i neutralizacja celu, było nieodzownym elementem mojej drugiej tożsamości. W dodatku Fury napomknął tylko, że Faustus ma być żywy. Nie mówił w jakim ma być stanie. 

- Wiesz, że nie o to pytałam. - powiedziała prostując się na krześle. Wyglądała bardzo blado, co wzbudzało mój niepokój. 

- Wiem, ale wkrótce wszystko sobie przypomnisz. Obiecuję ci to. - powiedziałem opuszczając głowę i wpatrując się w blat.

- Nie jesteś taki zły, jak na początku myślałam. - na te słowa uśmiechnąłem się, w duchu odnosząc małe zwycięstwo. - A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, to pamiętam, że doktor pytał mnie o jedną rzecz. - słysząc to, podniosłem głowę i posyłając jej pytające spojrzenie. - Chodziło mu o jakiś laptop. Pytał gdzie on jest. 

- Cholera. - wstając zobaczyłem, że drzwi otworzyły się a w nich stanęło dwóch strażników. Trzymali dłoń na broni z środkami usypiającymi. Jakże by inaczej.  - Wezwijcie Fury'ego. To ważne. - powiedziałem, a jeden ze strażników po wyraźnym zawahaniu wyszedł, po czym został tylko jeden. Siadając zobaczyłem jak Suzan pochyliła się, łapiąc się za brzuch. - Wezwij lekarza! - krzyknąłem patrząc na strażnika, który nawet nie drgnął.

- Mam rozkaz cię pilnować. - powiedział wyciągając krótkofalówkę. - Tu 3654 wezwijcie lekarza. Odbiór. - nie było jednak słychać niczego oprócz szumu, pomimo jego ponownej próby kontaktu. Sukinsyn. Wstając, oparłem nogę o krzesło i ciągnąc z całej siły próbowałem urwać kajdanki którymi przypięto moją prawdziwą rękę, do oparcia krzesła przymocowanego do podłogi. Pomimo bólu i krwi, która pokazała się w wyżłobionym przez ostrą krawędź kajdanek miejscu, udało mi się jednak je urwać, widząc broń wymierzoną w moją stronę. Dlaczego nie użyłem metalowej ręki? Tarcza użyła jakiegoś ustrojstwa, które skutecznie ją unieruchomiło. Jak już wspominałem. Nie ufają mi. - Usiądź na miejscu! - prostując się, posłałem strażnikowi nienawistne spojrzenie. 

- Odsuń się, jeśli wiesz co dla ciebie dobre. - powiedziałem zaciskając pięść, na co on cofnął się dalej do mnie mierząc. Podchodząc bliżej Suzan, usłyszałem strzał czując ukłucie w boku. Spoglądając w tamto miejsce, zobaczyłem małą strzałkę wbitą w skórę. Serio? Odwracając się uderzyłem strażnika w twarz, na co ten zatoczył się uderzając plecami o ścianę i wypuszczając broń. Suzan trzymając się brzegu stołu, zwymiotowała po czym próbowała wstać. Trzymając się oparcia krzesła omal nie upadła, jednak w porę chwyciłem ją pod ramię.

- Źle się czuję. Musze wyjść. - powiedziała po czym objęła mnie, dzięki czemu mogłem poprawić chwyt. Co z jedną ręką, było nie co trudne. - Nie wiem co się ze mną dzieje. - powiedziała, gdy do pomieszczenia wbiegło kilku strażników. A zaraz za nimi, wszedł Fury. Ten widząc tą sytuację, skinął na dwójkę strażników, którzy wyprowadzili Suzan z pomieszczenia. Czując odrętwienie, przekląłem pod nosem, wyciągając strzałkę i wywalając ją na drugi koniec pomieszczenia. 

- Wiem czego chce Faustus. - powiedziałem, gdy dyrektor stanął naprzeciwko mnie. 

***

Wstając ze szpitalnego łóżka, usiadłem na jego krawędzi, widząc bandaż na nadgarstku. Mięśnie bolały niemiłosiernie, ale nie na tyle, abym specjalnie się tym przejął. Spoglądając na szafkę będącą tuż obok, zobaczyłem plik papierów, który wziąłem do ręki. Było to USG. A więc Novokov nie kłamał.

 - Nie wyglądasz na zdziwionego. - słysząc głos za plecami, odwróciłem się widząc stojącego przy oknie Fury'ego.  Odwracając się oparł się o parapet, przyglądając mi się. 

- Długo byłem nieprzytomny? - zapytałem, odkładając papiery na miejsce.

- Godzinę. Co jest interesujące, zważając na fakt, że była to naprawdę konkretna dawka.  

- Co z nią? 

- Nic jej nie jest. Lekarze twierdzą, że to z przemęczenia. Drugiej przyczyny jak widzę, jesteś świadom. - powiedział, siadając na krześle. - A więc, co takiego pilnego chciałeś mi powiedzieć?

- Faustus chciał znać położenia laptopa, który zwinąłem Stark'owi jakiś czas temu. Były w nim między innymi, plany laboratorium. 

- Było włamanie do tego budynku, ale nic nie ukradziono. 

- Bo nie chodziło mu o laboratorium. W tym laptopie, były także plany Stark Tower i Triskelionu. A co najgorsze, również Białego Domu. Wydaje mi się, ze to wszystko sięga dużo dalej, a Novokov miał jedynie odwrócić uwagę. Chyba obaj wiemy, do kogo to wszystko zmierza. 

- Red skull. - powiedział łapiąc się za głowę. 

- Crossbones, Zemo, Faustus on nam wręcz wyrysował mapę. Wszyscy pracowali dla niego. I to on za wszystkim stoi. Lepiej dzwoń po Rogers'a. Niech jeszcze dzisiaj zbierze ekipę. Wygląda na to, że planują zabić prezydenta. 

Witam :D

Dłuuugo mi to zeszło, ale wena nie chciała współpracować :/ Trochę szalony ten rozdział wyszedł. Haha wygląda na to że dopiero teraz wiadomo, po co były te wszystkie szopki w poprzednich rozdziałach. Wszystko zmierzało do tej właśnie sytuacji jee. Czy Bucky ocali prezydenta?  Zobaczymy :D Do następnego!  

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz