Rozdział XXXVI - Koperta (Suzan)

1.5K 133 15
                                    

Słysząc dźwięk budzika podniosłam się do pozycji siedzącej tak szybko, jakby ktoś wylał mi na głowę wiadro zimnej wody. Przyspieszony oddech, jak i bicie serca, wskazywało tylko na jedną możliwość, której obawiałam się najbardziej. Spoglądając na łóżko spostrzegłam, że Jamesa tam nie było. To tylko sen. To był cholerny sen, pieprzony wytwór wyobraźni. To wszystko było takie realne, że wręcz czułam jego obecność. Pogódź się z tym. Jego już nie ma. Ale jak kto zrobić, gdy widzę go na każdym kroku. Padając na łóżko, leżałam tak jeszcze przez dobry kwadrans, bez celu wpatrując się w sufit.

Zaletą dzisiejszego dnia jest fakt, że mam swój upragniony urlop. Nie żebym narzekała na swoją pracę, ale kto nie cieszył by się z dnia tylko dla siebie nieprawdaż? Nawet mimo tego, że mój rozpoczął się wyjątkowo kiepsko. Po szybkim prysznicu i załatwieniu porannej rutyny, usiadłam przy stole w kuchni rozkoszując się świeżo parzoną kawą i jednocześnie słuchając radia. Wpatrując się w drzwi wejściowe, obok nich widniał odprysk na ścianie. Kolejna niedopatrzona pamiątka po remoncie jeśli można tak nazwać porządki wykonane przez ekipę z S.H.I.E.L.D, kiedy to rzeczone drzwi znalazły się na ziemi bo pewien osobnik zapragnął poznać je bliżej. Eh James, gdybyśmy mieli więcej czasu. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwoniący telefon. Odkładając kubek z kawą na stół, wyciągnęłam go z kieszeni, po czym z słuchawki wydobył się dobrze znany mi głos.

- Witaj Suzan. Nie przeszkadzam? - odparł Steve, a w tle rozbrzmiewał szum przejeżdżających aut. Podtrzymując telefon ramieniem, usiłowałam ubrać buty.

- Oczywiście, ze nie. Coś się stało? - odparłam, kuśtykając do pokoju i jednocześnie próbując ubrać drugiego buta. Muszę iść do piekarni, a znając życie zanim tam dotrę, bułki wyparują równie szybko jak się pojawiły.

- Jestem nie daleko i pomyślałem, że może wyskoczylibyśmy na kawę? - powiedział, kiedy ja potykając się o próg wylądowałam na ziemi, robiąc przy tym nie mały hałas. Czasami mam wrażenie, że życie się nade mną znęca. - Jesteś tam? Co to za hałas? 

- Za godzinę, tam gdzie ostatnio? - odparłam, podnosząc głowę i krzywiąc usta w grymasie bólu i wściekłości. Widząc pod szafą kopertę, zastygłam w bezruchu przyglądają się jej.

- A więc widzimy się za godzinę. Będę czekał. 

- Do zobaczenia. - odparłam rozłączając się i chowając telefon. Sięgając po kopertę i jednocześnie zabierając sporą warstwę kurzu, wstałam otrzepując się. Odwracając ją widniało na niej moje imię. Z niedowierzaniem obejrzałam ją dokładnie, po czym usiadłam na kanapie i nie zwlekając otworzyłam ją, wyjmując starannie poskładaną kartkę. Czytając pierwsze zdanie zbladłam, zaczynając powoli łączyć wątki. Albo ktoś ma naprawdę podłe poczucie humoru, albo dzisiejszy sen wcale nie był snem.


Witam Was po dość długiej przerwie ! :3

Rozdział krótki, ale spokojnie nadrobię w kolejnym :D Uznajmy go za swego rodzaju spojler :D Ostatnio nie za bardzo miałam czas na pisanie :/ Ale postaram się zaglądać tu jak najczęściej tak więc do zobaczenia i słodkich snów :* :>




But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz