Rozdział LIII - Wybieraj (James)

894 72 25
                                    

  - Przypomnij sobie. - psychopatyczny śmiech echem rozbrzmiał po pomieszczeniu, gdy z mojego gardła wydobył się rozpaczliwy wrzask. - Ty do tego doprowadziłeś. - jedyne co potem usłyszałem to trzask zamykanych drzwi i krzyk Steve'a dobiegający z korytarza. Jak w transie wpatrywałem się w piękną twarz okrytą pasmami szkarłatnych włosów, opadających na poplamionej krwią pościeli.           

***

- Nie. To nie możliwe. - wyszeptałem, dotykając dłonią jej policzka. Wstrzymując oddech, czułem jak cały dygoczę. - Już nie żyjesz! Słyszysz! - krzyknąłem, jak opętany rozglądając się po pomieszczeniu. Pierwszy raz odkąd pamiętam, czułem taki niewyobrażalny gniew. - Jesteś trupem!

- Nie sądzę. - usłyszałem głos wydobywający się z głośnika, na ścianie obok drzwi. - Ale za to twój kolega. Steve, tak? - słysząc jęki i odgłos uderzenia, poczułem nieprzyjemny ucisk w żołądku. - A może raczej Kapitan Ameryka? Umrze jeszcze dzisiejszej nocy.

- To o mnie ci chodzi! - podchodząc do Suzan, dotknąłem jej szyi sprawdzając tętno. - Co jej zrobiłeś?!

- Pamiętasz może tą truciznę, którą nasi zwierzchnicy serwowali amerykańskim żołnierzom? Wstrzyknąłem ją jej jakieś piętnaście minut temu. - odparł, a ja poczułem jak nogi się pode mną ugięły. Jeśli w ciągu godziny od podania trucizny nie dostanie antidotum to... - Swoją drogą, całkiem niezła jest ta twoja dziewczyna. Trochę szkoda będzie patrzeć jak kona.  

- Poddaje się! Rozumiesz?! Podaj jej antidotum, a zrobię wszystko co chcesz. - powiedziałem, a w moim głosie można było wyczuć strach zmieszany z bezradnością. Wszystko przeze mnie. Tak bardzo znów chciałem poczuć się jak człowiek, że przestałem myśleć o najbliższych. Jestem idiotą. Dałem się podejść.

- Interesująca propozycja. - Leo przerwał, jakby rozważał kolejne części swojego planu. - Wiem po co tutaj przyszedłeś. Chciałeś pozbyć się implantów Zimowego Żołnierza z swojej głowy, czyż nie? Cóż, z pamięci o starych czasach i ku własnej satysfakcji, pozwolę ci wybrać. 

- Nie będę się bawił, w te twoje głupie gierki Nowokov! - krzyknąłem, widząc jak twarz Suzan bladła z każdą minutą. 

- W takim razie Kapitan jak i ta dziewczyna, już nam się raczej nie przyda. - mówiąc to usłyszałem chrzęst przeładowywanej broni.

- Czekaj! - wypaliłem, usiłując zachować spokój, co nie przychodziło mi z łatwością. - Mów. 

- Na najwyższym piętrze w pierwszym pokoju po prawej stronie, znajduje się antidotum. Mała czarna skrzynka. - mówiąc to przerwał, mówiąc coś niezrozumiale. Zapewne ma jakiegoś pomocnika, stojącego tuż obok. Ale nie wiem, kto byłby na tyle silny, aby tak sprawnie obezwładnić Steve'a. Leo długo szykował swoją zemstę. Na moje nieszczęście, jest o krok przede mną. 

- A gdzie haczyk? - wiadome jest, że jego plan ma drugie dno. Znam go lepiej, niż ktokolwiek inny. Nawet jego sowieccy treserzy, mieli z nim problem.  A niech to. Fakt, że pamiętam tak wiele z tamtego życia, przyprawia mnie o mdłości. 

 - Haczyk... No cóż, twój kolega też nie może czekać zbyt długo. Zanim zdążysz wrócić z antidotum dla tej piękności, ładunek wybuchowy znajdujący się tuż obok niego, wyśle go tam, gdzie powinien trafić już dawno temu. Czyli do grobu. - zduszony śmiech wydobywający się z głośnika, sprawiał, że instynkty mordercy zaczynały brać górę. Na co nie mogę pozwolić. Na razie. - Wybieraj.

- Ty chory sukinsynu. - wycedziłem przez zęby, myśląc nad jakimkolwiek rozwiązaniem, dla tej sytuacji. Ale jakkolwiek by mnie postąpił, nie zdołam ocalić ich obojga. Co w tej sytuacji zrobił by Steve? Próbował by przemówić mu do rozsądku. Grał na zwłokę. Znając go dyplomatyczne rozwiązanie, to coś czego spróbował by na samym początku. Tylko, że ja nie jestem nim. A jedyne czego jestem teraz pewien, to to, że jeszcze dzisiejszej nocy, Leo Nowokov będzie martwy. 

Witam :> 

Jeden z krótszych rozdziałów, ale następny będzie już bardziej treściwy :) Wybaczcie tak długi czas nieobecności, ale no niestety wolny czas i wena to coś, czego ostatnio mi brakowało :v Aczkolwiek myślę, że następny rozdział pojawi się gdzieś tak za 2-3 dni. Pozdrawiam cieplutko ;)     

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz