Rozdział XI - Czas na decyzję (James)

3.8K 259 22
                                    

Noc. Przemieszczając się miedzy uliczkami, byłem coraz bliżej celu. Idąc jedną z nich, zorientowałem się, że ktoś za mną podąża. Nie zwlekając długo przyspieszyłem kroku i gdy tylko nadarzył się odpowiedni moment, ukryłem się za róg opierając się plecami o ścianę. Wyczekując, aż osoba która za mną podąża, będzie w moim zasięgu. Wyraźny szybszy krok i przyśpieszony oddech świadczył o tym, że mój obserwator stracił mnie z oczu. I za wszelką cenę, chce mnie odnaleźć. Co jest wielkim błędem.

Gdy tylko miną róg za którym się ukryłem, spojrzał w prawa stronę zauważając mnie. Szybkim ruchem chwyciłem go za szyję i sprawdzając czy nikt nie widzi tego zajścia, pełen wściekłości mocnym pchnięciem przyparłem go do muru.

- Dlaczego mnie śledzisz?! - rzekłem, pałając wściekłym spojrzeniem w stronę rozmówcy.

- Myślałeś, że Hydra tak po prostu da ci wyjść? Zresztą, przez cały czas byłeś obserwowany. I zastanawialiśmy się, czy sam ją wykończysz, czy będziemy musieli cię do tego zmotywować. - odpowiedział z drwiną. Jak mogłem tego nie zauważyć?! Miękniesz żołnierzu. Stałem się przewidywalny. Nie ma już we mnie tej zawziętości co kiedyś. Co się ze mną dzieje.

- A może tak najpierw wykończę ciebie, co? Jeden trup więcej nie zrobi różnicy. - odparłem, będąc gotowy na kolejny ruch. A finał, może być tylko jeden. 

- O tym możesz jedynie pomarzyć żołnierzyku! - krzyknął, po czym wyswobodził się z uścisku kopiąc mnie w brzuch. Puszczając go, skrzywiłem się z bólu, mimo to nie dałem tego po sobie poznać. 

Uchyliłem się przed uderzeniem i metalową ręką chwyciłem go za kołnierz, uderzając nim o betonową ścianę. Nie czekałem długo, zanim przeciwnik z powrotem rzucił się na mnie. Zablokowałem kopnięcie wymierzone w moim kierunku i w tym samym momencie, uderzył mnie prosto w twarz. Maska upadła na ziemię. Tego już było za wiele. Szybkim krokiem dotarłem do niego i zaczęliśmy walkę. Muszę przyznać, że radzi sobie całkiem nieźle, jak na szeregowego. Ale to za mało. Chwyciłem go za rękę i szybkim ruchem przerzuciłem przez siebie. Padł na plecy i resztką sił starał się dosięgnąć pasa, przy którym miał broń. Przyciskając jego szyję kolanem, złamałem mu rękę widząc jak niemal sięgał rękojeści broni. Zawył z bólu.

- Chyba zrealizuję to marzenie. - uśmiechnąłem się szyderczo, po czym znów przybrałem kamienną twarz i skręciłem mu kark. Jeden z najsztuczniejszych uśmiechów, jaki kiedykolwiek zagościł na mojej twarzy. 

Podniosłem się i spoglądając po raz ostatni, na zwłoki znienawidzonego agenta. Pełen satysfakcji z popełnionego czynu, oraz pełen obaw tego co mnie czeka gdy wrócę do kryjówki, ruszyłem w kierunku jej mieszkania. 

Wspiąłem się po krawędziach budynku i gdy byłem u celu, dyskretnie otworzyłem okno. Wszedłem do środka widząc pokój przepełniony książkami, które sprawiały, że regały wręcz uginały się pod ich ciężarem. Panował porządek, mimo kilku porozrzucanych rzeczy w kącie pokoju. Tuż obok stało łóżko, a w nim spała dziewczyna. 

Kosmyki włosów opadły jej na twarz, przysłaniając jej część. Leżała na wznak mając jedna rękę położoną pod głowę. Drugą zaś bezwładnie opuściła na pościeli. Jest naprawdę piękna. Ale to nic nie zmienia. W tym samym czasie usiadłem na fotel na przeciwko łóżka. Jest ze mną co raz gorzej. Muszę wziąć się w garść. Nie mogę pozwolić sobie na słabość. Siedząc w bezruchu, wpatrywałem się w nią. Muszę ją zabić. Cholera, dlaczego ja się w ogóle zastanawiam. Podczas moich rozważań spostrzegłem, że wystraszone oczy dziewczyny skierowane są w moim kierunku. Mogłem ją wykończyć podczas snu, teraz gdy wpatruje się we mnie, jest to jeszcze trudniejsze. Koniec tego. Szybkim ruchem podszedłem do niej. Chwyciłem ją w pasie, a mimo tego nie pisnęła ani słowem. Wpatrywała się we mnie z przerażeniem, jakby chciała lada moment błagać mnie o to, abym nie robił jej krzywdy. Jednak milczała. Przyłożyłem jej nóż do gardła. No teraz Bucky. Wystarczy jeden ruch. Zrób to. Dziewczyna drżąc zamknęła oczy.

Nie, nie mogę tego zrobić. Jestem cholernym nieudacznikiem. Dlaczego to wszystko, sprawia mi tyle trudu? Nigdy nie miałem oporów, przed tego typu zadaniem. Jeśli wrócę, nie zabijając jej, oni zrobią mi coś znacznie gorszego. W dodatku mam na rękach, krew jednego z nich. To była ostatnia szansa, a moi zwierzchnicy z pewnością mi nie odpuszczą. Ale chrzanić to. Moje życie nie jest tyle warte. Wypuściłem ją z uścisku i wstając jeszcze raz spojrzałem na nią. Szczęście jej dopisuje. Czas najwyższy zmierzyć się z tym, co nieuniknione. Nikt już więcej nie będzie wydawał mi rozkazów. Wychodząc przez okno, szybko znalazłem się znów na dole. Nadszedł czas na podjęcie decyzji. Ostatnia misja samobójcza. Tak, wracam do placówki Hydry mając nadzieje, że chociaż tym razem postępuje właściwie. Teraz ona także jest w niebezpieczeństwie. Ale dzięki niej przejrzałem na oczy. Żałuje tylko, że nie zrobiłem tego wcześniej. I to dla tego, że część mnie już dawno się poddała.

Czas wracać.  

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz