Rozdział LIX - Bezczelna (James)

693 53 7
                                    

* Motel ,,Red Rose''. Obrzeża nowego jorku. Wieczór. *

Opierając się o parapet, obserwowałem słonce chowające się za budynkami. Gasząc niedopałek papierosa o metalową dłoń, wrzuciłem go do popielniczki, gdzie była ich już spora ilość, po czym zamknąłem okno. Jedną z wielu rzeczy których nienawidzę, jest bezczynność. Snując się po pokoju, nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. Minęły już dwa dni, odkąd opuszczałem to pomieszczenie. Nie mając żadnego tropu, czy wskazówki mogłem tylko czekać. Bo prędzej czy później, Novokov się zjawi. Siadając na brzegu łóżka, wiedziałem, że będzie to kolejna bezsenna noc. Ściągając koszulkę, rzuciłem ją na krzesło kładąc się na wznak. Wpatrując się w sufit, co jakiś czas przyozdabiały go światła kolorowych neonów, przedzierających się przez okno. Chociaż nie lubię mówić o swoich uczuciach, tęskniłem za nią. A myśl o tym, że gdzieś ją teraz przetrzymują sprawia, że mam ochotę wybiec stąd i nałamać tyle kości, aż nie dostanę jakieś informacji. Na pewno kontaktował się z jakimiś handlarzami bronią. Ktoś musiał go widzieć. Ale lata praktyki, nauczyły go nie popełniać błędów. Więc nie sądzę, aby któryś z nich mnie do niego doprowadził. Słysząc pukanie do drzwi, zerwałem się z łóżka wyciągając broń schowaną pod poduszką. Ostrożnie podchodząc do drzwi, złapałem za klamkę. Lekko je uchylając, zobaczyłem skąpo ubraną kobietę, która zalotnie uśmiechnęła się w moim kierunku. Jeszcze tego brakowało. Cholera. Chowając broń z tyłu za pasem. Otworzyłem drzwi szerzej, stając w progu. 

- Ponoć pragnąłeś towarzystwa przystojniaku, hm? - mówiąc to przygryzła dolną wargę, mierząc mnie wzrokiem z góry do dołu. Lecz ostatecznie ten wylądował na moim torsie. Cofnąłem się w tył. Była to ostatnia rzecz, jaką mógłbym się spodziewać. Co się tu do cholery wyprawia?!

- Pomyłka. - odparłem, chcąc zamknąć drzwi. W ostatnim momencie, dziewczyna uniemożliwiła mi to, kładąc stopę na progu. 

- Oh, James. Tak damy traktować nie przystoi. - powiedziała, a mnie zmroziło. Gdy wynajmowałem pokój, oczywiście podawałem fałszywe dane. Otwierając drzwi ponownie, chwyciłem ją za rękę i rozglądając się czy nikogo nie ma na korytarzu, wciągnąłem ją do środka. - Dlaczego jesteś taki nerwowy. Mogę jakoś na to zaradzić. - uśmiechnęła się szyderczo, po czym przyparłem ją do ściany. - Huh, spokojnie tygrysie. Mamy całą noc. - zadrwiła, wciąż się uśmiechając.

- Skąd wiesz kim jestem?! - wycedziłem przez zęby, na co ta prychnęła śmiechem. 

- Wiem o tobie bardzo dużo. Ale jestem tutaj, bo mam ci do przekazania pewną informację. Oczywiście domyślasz się, kto mnie przysłał. - a więc tchórz nie ma jaj, aby przyjść osobiście. Tak jak podejrzewałem.

- Mów. - warknąłem, patrząc jej prosto w oczy. Tak jednak, bawiła się z najlepsze. Nie zważając na to, że na jej szyi widniała metalowa dłoń.

- Udajesz takiego groźnego, ale ja dobrze wiem, że nie jesteś w stanie mnie zabić. Jesteś teraz tym dobrym, czyż nie? Zabawne. - przypierając ją bardziej do ściany, ta jęknęła nerwowo łapiąc powietrze. - No dobra! Już mówię. Po co te nerwy? - jej bezczelność, zaczynała mnie irytować. Poluźniając uścisk, czekałem, aż w końcu się wysłowi. - W zasadzie mam dwie informacje. Ale jedną zostawię na deser. - uderzając mnie w brzuch, zachwiałem się, gdy nieznajoma jednym płynnym ruchem wyminęła mnie. 

Stając za mną, trzymała moją broń, którą następnie wyrzuciła do drugiego pokoju. Zaskoczyła mnie. Ale to nie zmienia faktu, że w starciu ze mną nie miała by szans. Ale skoro wyrzuciła broń, chodziło jedynie o przekazanie informacji. Ryzykantka. 

- Gdzie ona jest? Mam dość tych gierek. - powiedziałem brzmiąc jak najbardziej pewnie. Chociaż byłem trochę otępiały, nie miał bym oporów, przed wyciągnięciem od niej tych informacji siłą. 

- W domu. U siebie. - odparła, na co posłałem jej niedowierzające spojrzenie. 

- Jesteś głupia, jeśli myślisz, że ci uwierzę. - wypaliłem, tracąc wiarę w sens tej rozmowy.

- Nie ubliżaj mi. Ponoć taka z ciebie legenda, a rozbroiłam cię bez trudu. Może strzał w nogę, nauczy cię szacunku żołnierzyku. - zadrwiła, kierując rękę w stronę tylnej kieszeni spodni. Marszcząc brwi, posłała mi złowrogie spojrzenie. Trzymając w ręku jej drobnych rozmiarów broń, zgiąłem jego lufę wyrzucając w kąt, jednocześnie lekko się uśmiechając. 

- Może i nie jestem już tym, kim byłem wcześniej. Ale jeśli kłamiesz, specjalnie dla ciebie wrócę do starych metod. - mówiąc to, skinąłem w stronę drzwi dając jej do zrozumienia, żeby wyszła. Podchodząc do mnie, przybliżyła się patrząc mi prosto w oczy. 

- Może jeszcze będziesz miał okazję. Chętnie znów się zabawię. - odparła z zadziornym uśmiechem na ustach, kierując się w stronę wyjścia. - A mogło być tak fajnie.

- Chwila. Nie powiedziałaś mi wszystkiego. - powiedziałem, gdy ta stała już w przejściu. Wybuchając śmiechem, odwróciła się w moją stronę, odsuwając kosmyk włosów z twarzy.

- Chce ci to powiedzieć osobiście, ale nie powiedział, że nie mogę dać ci do myślenia. Więc powiedzmy, że za niedługo przybędzie ci zmartwień. - wciąż się śmiejąc, posłała mi całusa znikając mi z oczu. Co to miało być. Przybędzie zmartwień? Idąc w stronę łóżka, spakowałem do plecaka wszystkie swoje rzeczy. Ubierając się oraz zakładając rękawiczki i czapkę z daszkiem, wyszedłem z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Idąc schodami na parter, w głowie dudniły mi jej słowa. W głowie przewijała mi się pewna hipoteza, ale nie jest ona możliwa. Nie wiem już co myśleć. Ale wiem jedno. Zbyt mocno ją kocham, by się poddać. 

Hej :D

Dzisiaj tak aww <3 Czuły Bucky. Czego chcieć więcej? :D W ogóle dzisiaj miałam dobry dzień i nie chcąc się chwalić. udało mi się zdać prawko *-* Szykuje się dość napięty rozdział, więc zapraszam do czytania kolejnych, bo wszystko zmierza już ku końcowi :) Pozdrawiam <3 I miłej nocy :3

Ps. Polecam pewne opko z Nat, które ma spory potencjał, a jest zaniedbywane. Trzeba coś z tym zrobić :D Dla chętnych, link w komentarzu :) 



But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz