Opuściwszy mieszkanie w pośpiechu ruszyłam, w kierunku miejsca spotkania. Nie chciała bym, aby musiał na mnie czekać, w końcu był człowiekiem z zasadami. Przynajmniej ja tak go postrzegałam. Ostatnimi czasy czułam, że tylko z nim mogę szczerze porozmawiać. Gdy od kawiarni dzieliła mnie już tylko ulica, obok wejścia spostrzegłam blondyna w błękitnej kraciastej koszuli i brązowych spodniach, wpatrującego się w jeden z budynków z zamyślonym wyrazem twarzy. Widząc okazję, szybkim krokiem ruszyłam przez jezdnię. Będąc już na drugim pasie usłyszałam trąbienie i głos rozjuszonego kierowcy, który wymachiwał ręką w moją stronę.
- Patrz gdzie przechodzisz paniusiu ! - wykrzyknął, wystawiając głowę przez okno.
- A widzisz tu gdzieś pasy kretynie ? - wypaliłam uderzając ręką o maskę samochodu i wchodząc na chodnik. Kierowca zakręcając szybę, ledwie powstrzymał się od wybuchu złości po czym opamiętując się, ruszył przed siebie. Idąc w stronę Steve'a, zauważyłam lekki uśmiech na jego twarzy.
- Teraz już wiem, dlaczego dogadywałaś się z James'em. - powiedział wyraźnie rozbawiony, a ja podchodząc do niego uściskałam go, po czym stanęłam tuż przed nim.
- Dobrze cie widzieć. - odparłam posyłając mu uśmiech, po czym weszliśmy do środka. Stając przy stoliku, Kapitan odsunął mi krzesło, po czym gdy tylko zajęłam miejsce, usiadł naprzeciwko mnie. Nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Kelnerka zauważając nas podeszła do stolika i z szerokim uśmiechem na twarzy, wręczyła nam kartę menu. Gdy już spisała zamówienie w małym notesie, ruszyła w stronę kuchni. Rozglądając się po pomieszczeniu i otwierając torebkę wyciągnęłam z niej kopertę, kładąc ją przed Steve'm. Kapitan widząc to wziął ją do rąk i wyciągając z niej kartkę, prześledził ja wzrokiem, po czym schował z powrotem do koperty.
- Kiedy ją dostałaś ? - zapytał, nie będąc zdziwiony treścią w niej zawartą, co było dziwne.
- Znalazłam ją dziś rano. - odparłam, wahając się czy powiedzieć mu o śnie, który w zasadzie mógł nim nie być. Ale postanowiłam się wstrzymać.
- Dzień po wybuchu w fabryce, Clint wręczył mi podobną. To na pewno pismo James'a, wszędzie bym je poznał. - powiedział, a ja miałam ochotę skakać ze szczęścia słysząc, że jednak się nie myliłam. Zaraz po tym obok naszego stolika, zjawiła się kelnerka z dwiema filiżankami kawy. Kładąc je na naszym stoliku, i zabierając tacę z wdziękiem podeszła do kolejnego stolika. Steve spoglądając przez okno i obserwując faceta, siedzącego na ławce z gazetą wziął łyk kawy, po czym odłożył ją na miejsce. - Śledzą nas. - dodał, nie wykazując żadnych emocji.
- Shield ? - zapytałam, jakby potwierdzając to co było oczywiste. - W liście ostatnie zdanie, jest nie do odczytania. Wiesz może co ono oznacza ? - dodałam, także delektując się smakiem świeżo parzonej kawy.
- To szyfr, który używaliśmy będąc w Wyjącym Komando. Są w nim ukryte współrzędne geograficzne. - objaśnił, a ja zastanawiałam się dlaczego mi go napisał. Może, w razie gdyby koperta Steve'a, nie dotarła do adresata. Nie mam pojęcia. W każdym bądź razie, mam nadzieję, że doprowadzi nas do niego. - Na razie jestem uziemiony. Ciągle mnie obserwują, a to dlatego, że Tony snuje wobec mnie pewne podejrzenia. Bucky najwyraźniej chciał, aby wszyscy myśleli, że nie żyje. Sprawa musi być naprawdę poważna, skoro tak się natrudził, aby zatrzeć za sobą ślady. Współrzędne wskazują na Los Angeles, w stanie Kalifornia. - dodał.
- Ktoś może nas tu podsłuchiwać. - wycedziłam chowając kopertę do torebki.
- Bez obaw, zadbałem o to. Pamiętaj tylko, aby po przyjściu do domu zniszczyć kopertę. Masz może długopis ? - odparł biorąc serwetkę i rozkładając ja na stole. Zaglądając do torebki i błądząc dłonią po jej dnie, znalazłam o co prosił, po czym podałam mu go. Steve w skupieniu notował coś na białej serwetce, po czym wręczył mi ją razem z długopisem. - Mam do załatwienia jeszcze parę spraw. Zapisałem ci wszystkie szczegóły odnośnie wyjazdu. Wylatujemy za parę dni, gdy tylko uda mi się załatwić quinjet i pozbyć ,,ogona''. - dodał, po czym zawołał kelnerkę. Gdy tylko, ignorując mój sprzeciw zapłacił za nas rachunek, wyszliśmy za zewnątrz. Żegnając się, każdy poszedł w swoim kierunku. Odwracając się raz jeszcze spojrzałam na Steve'a, który także patrzył w moja stronę posyłając mi lekki uśmiech, po czym zniknął za budynkiem. Idąc przed siebie, postanowiłam jeszcze nie wracać do domu ciesząc się dniem wolnym i realizując plany, na które wcześniej nie miałam czasu.
- Zapowiada się interesujący urlop. - wyszeptałam pod nosem i widząc, że jest obserwowana uśmiechnęłam się znikając w tłumie.
Witam Was ;)
Kolejny rozdział w końcu się pojawił ! Coś mnie ostatnio wena opuściła, więc jestem w szoku :D James ma jakieś mroczne sekrety ? I dlaczego chce pozostać duchem ? Swoje propozycje piszecie w komentarzykach. Postaram się sprężyć i wrzucać rozdziały częściej :3 Do kolejnego i pozdrawiam <3
CZYTASZ
But... I knew Him - Bucky Barnes
Fanfiction✘Jesteś słaby. A twój prestiż perfekcyjnego zabójcy przeminął. Myślisz, że Hydra była piekłem? Zabawne. To był jedynie przedsmak tego, co cię czeka. ✘ Ważne! Odpowiadanie jest w trakcie korekty, więc proszę nie spamić poprawami. Dzięki :3