Rozdział XIII - Crossbones (James)

3.8K 224 21
                                    

*Noc, Nowy Jork*

- Cholera! - warknąłem pod nosem, potykając się o krawężnik. Ulica była wręcz opustoszała. Jedynie kilka samochodów, przejechało przez przecznicę. Podążając ciemną uliczką, rozmyślałem nad najlepszym, możliwym wyjściem. Straciłem ostatnią szanse, na wykonanie zadania. Czasu jest coraz mniej, a jeśli nie wrócę do siedziby Hydry przed świtem, zaczną mnie szukać. A spotkanie nie skończy się dobrze. Czy ja zawsze muszę coś schrzanić? Wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że nie potrafię wykonać jednej, prostej misji. Bo zaczęły mną kierować uczucia. Uczucia? Wolne żarty. Zimowego Żołnierza, nigdy nie ruszały takie bzdety. Nie znał pojęcia słowa sumienie, czy rozsądek. Był tylko cel i jego wykonanie. Co jeśli ten drugi ja zwycięży? Kim wtedy będę? Czas Zimowego Żołnierza przeminie? Jedno jest pewne. Nie dopóki Hydra istnieje. Tak, czy inaczej, jeśli wrócę teraz do siedziby składając raport, że nie zlikwidowałem celu —  w dodatku, mordując jednego z ich agentów — stanę się już zbędny. Wypiorą mi mózg, po raz kolejny i zamkną w tej cholernej lodówce. Bądź po prostu mnie wykończą.

Nie ma innego wyjścia. Ta dziewczyna sprawiła, że coś we mnie pękło. Poczułem coś, czego nie czułem od wielu lat. Chociaż przez ostatnie lata, nie odczuwałem nic. Nic oprócz bólu. Muszę wrócić i zmierzyć się z przeszłością. Czas wyrównać rachunek, za wszystkie wyrządzone mi krzywdy. Mimo tego, jednak nic nie odkupi moich win.

Idąc w kierunku siedziby, byłem już blisko celu. Kryjówka, znajdowała się na obrzeżu miasta.Budynek, jest nie wielkich rozmiarów, za to pod nim kryje się ich prawdziwa siedziba licząca parę pięter. W tym nie które są dość obskurne. Oczywiście głównie te, do których mogłem wejść. Reszta, to już nowoczesne laboratoria i biura. Cała przestrzeń wokół budynku, była ogrodzona płotem z umieszczonym na górze, drutem kolczastym. Wszystko stare i pordzewiałe, miało na celu nie przyciągać uwagi. Okolica budynku, przypominała opuszczone podwórko. Wszędzie walały się stare fragmenty samochodów, oraz przeżarte przez rdzę kontenery. Stojąc parę metrów od wejścia, obserwowałem strażników, stojących na warcie. Standardowo. Dwóch przy wejściu, trzech pilnowało składu amunicji, znajdujący się za budynkiem. Natomiast jeden, stał tuż przed głównym wjazdem, gdzie otwierał bramę. Bądź pilnując, aby na teren, nie przedostali się nie proszeni goście. W głowię układałem taktykę, która — jeśli wszystko pójdzie po mojej— myśli może ocalić mi życie. Szanse są jednak nikłe. 

Znałem ich wszystkie czułe punkty i ich słabe strony. Przecinając drut kolczasty, w najmniej szczerzonym miejscu i przeskakując przez płot, niezauważalnie wtargnąłem na teren placówki. Noc, działała na moja korzyść. Jeden ze strażników, przechadzał się wzdłuż płotu. Zaszedłem go od tyłu i zamknąłem mu usta dłonią. W następstwie czego, wbiłem mu nóż w plecy, a gdy tylko stracił przytomność, zawlekłem go za kontener i w miarę możliwości ukryłem. Kucając za jedną, ze starych samochodowych kabin, obserwowałem kolejne cele. Wejście do środka, było w zasięgu mojego wzroku. Jedyną przeszkodą, w dotarciu do strażników stojących przy wejściu, była kamera przymocowana do rogu budynku. Szybkim biegiem dotarłem do niej, gdy tylko była skierowana w odpowiednim kierunku. Tak, aby nie miała mnie w swoim zasięgu. Jej kierunek, zmieniał się automatycznie po 10 sekundach, więc miałem mało czasu. Przyczepiłem do niej nadajnik zagłuszający sygnał. Teraz jedynymi osobami, które przeszkadzały mi w drodze do wejścia, byli strażnicy stojący przy wejściu. Bezszelestnie podążyłem w ich kierunku. Oparłem się o ścianę i czekałem na odpowiedni moment. Teraz, albo nigdy. Wybiegłem zza rogu, gdy stali odwróceni. W jednego rzuciłem nożem, który wbił się w jego szyję, po czym zaraz upadł. Drugi nie zdążył się odwrócić, kiedy rzucając się na niego, uderzyłem go metalową ręką w twarz. Upadł, po czym ponownie uderzyłem go, ze zdwojoną siłą. Teraz, już na pewno się nie podniesie. Ukrywając ciała, wtargnąłem do środka.

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz