Rozdział XXXVIII - Wysłannik Diabła (James)

1.8K 112 13
                                    

Przypadek, czy może przeznaczenie spisane przez rękę samego Boga. Ludzie mają tendencje do nadawania istotą z nad przeciętnymi zdolnościami, pewnych cech samego stwórcy. Osobiście uważam, że ten który stanął mi na drodze pewnej nocy, na pewno nie ma z nim nic wspólnego. Jedni mówią, że o nim słyszeli. Inni zaś twierdzą, iż widzieli go na własne oczy. Z własnego doświadczenia wiem, że ci co poznali go nieco bliżej, kończyli w czarnych workach z niewytłumaczalnych przyczyn. Wiem co sobie myślicie, ja także mam krew na rękach. Ale ten gość nie tylko odbierał ludziom życie. On także palił ich dusze. Zdaje sobie sprawę jak to brzmi i sam bym w to pewnie nie uwierzył. I nie wierzyłem, do czasu aż sam stałem się jego celem. Celem wysłannika samego diabła. 

,,Powiadają, ze jest ogromna przepaść między dobrem a złem. Ale wtedy pojawiają się osoby, które zdają się przeczyć tej teorii. Jednym z przykładów takiej sprzeczności, jest dobry żołnierz a zarazem znakomity zabójca przez świat ochrzczony jako Zimowy Żołnierz. Chodzące zło jak wojny, które wszczynał. Zmieniał bieg historii, błąkając się po świecie i ścigając swoje ofiary, niczym wygłodniała bestia wypuszczona na żer. Ale mimo wszystko, istnieje także drugie dno tej historii. Ważny szczegół, znany wówczas nielicznym. Bo co jeśli tak naprawdę w ciele tego potwora, kryje się człowiek gotowy oddać dusze za przyjaciela. Wtedy sam diabeł nie może, go chwycić w swoje szpony. Dlatego, że tak nie pozorny dla wielu szczegół, znaczy tak wiele.''  


* Wspomnienie*. Obrzeża Nowego Jorku. Dokładny czas: nieznany. *   


Przemierzając bezkres nowojorskich ulic, starałem się trzymać jak najdalej od światła ulicznych latarni. Noc była moim najwierniejszym sprzymierzeńcem, bo to właśnie dzięki niej wciąż mogłem pozostawać niezauważony. Oglądając się przez ramię, wszedłem za róg budynku widząc wyraźny zarys sylwetki motocykla. Był to Harley-Davidson Forty Eight, który swoją drogą był raczej nowym nabytkiem. Podchodząc bliżej, widziałem go już w całej okazałości. Łuna księżyca odbijała się od czarnego lakieru którym był pokryty, tworząc świetlistą poświatę przechodzącą przez całą jego długość. Był naprawdę niczego sobie, ale w moim życiu wyzutym z emocji i pozbawionym możliwości przywiązania się, był bardziej potrzebą niżeli przyjemnością. Kolejnym elementem potrzebnym do ucieczki, przed odpowiedzialnością za popełnione dziś zbrodnie. Jednak pomimo tego, że pociąganie za spust stało się dla mnie rutyną, każdy oddany strzał odciska na mnie piętno, które przeradza się w serie pytań bez odpowiedzi. A jednym z nich, które nęka mnie bezustannie jest to: Kto tak naprawdę kryję się wewnątrz Zimowego Żołnierza ? Wsiadając na motocykl i wyrzucając z głowy niepotrzebne myśli, ruszyłem przed siebie znów przybierając maskę obojętności. Dojeżdżając do skrzyżowania wyjechałem z miasta, zmierzając w kierunku ostatniego celu. Droga była opustoszała i spowita jeszcze większą ciemnością, ponieważ prowadziła przez las. Jedyne co można było usłyszeć to warkot silnika i świszczące powietrze smagające moją twarz. Blade światło księżyca w pełni z trudem przedzierało się przez gęste korony drzew, ukazując na asfalcie cienie o nieodgadnionych kształtach. Jednak nie tylko to przyciągnęło moją uwagę. Jakieś dwadzieścia metrów przede mną stało czarne auto, które torowało drogę uniemożliwiając przejazd. O jego drzwi plecami opierał się mężczyzna w czarnej skórze na której widniał rysunek trzech białych linii od ramion do pasa, łączących się w odwróconą literę ,,u''. Zapewne na mnie czekał. Tylko skąd wiedział, że przejadę akurat tą drogą ? Zatrzymując się oparłem motocykl na nóżce, po czym stanąłem tuż obok dwukołowca. Wciąż stojąc w bezruchu wwiercał się we mnie wzrokiem, wydając się nazbyt pewnym siebie. Wykonując pierwszy ruch szedł w moją stronę, a ja odruchowo wziąłem do rąk karabin wyciągając go zza pleców.

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz