6

95K 4.8K 307
                                    

**Samantha
Znowu obudziłam się z krzykiem. Usiadłam gwałtownie, próbując powstrzymać łzy. Oddech miałam przyśpieszony. Poszłam do łazienki i obmyłam twarz. Teraz już nie powstrzymywałam łez. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam szlochać. Każda noc kończy się tak samo.
Krzyk
Przeraźliwy ból
W końcu płacz z bezsilności.
Nie potrafię powstrzymać tych koszmarów. Jestem słaba. Od trzech lat moje serce jest złamane. Nikt nie zdoła go już poskładać. Za każdym razem boli tak samo a czasem nawet mocniej. Nigdy nie wyrzucę z głowy tego widoku. Widoku mojej mamy wiszącej na strychu. Nigdy też nie pozbędę się wyrzutów sumienia. Gdybym parę rzeczy zrobiła inaczej, ona by żyła.
Na dodatek okropnie bolała mnie głowa. Chyba za dużo wypiłam.
-Samantha? Nic ci nie jest?- usłyszałam cichy szept i zobaczyłam cień zbliżający się do mnie. W drzwiach stał Jason.
O. Mój. Boże. Co on tu robi?? Dlaczego jest w moim domu?
- Wszystko jest w porządku. - Powiedziałam wycierając łzy. Jason usiadł obok mnie na podłodze. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Widziałam wahanie w oczach bruneta, bał się odezwać, bo wiedział, że się przestraszę.
Miałam już dość tej niezręcznej ciszy.
- Czemu tu jesteś? - zapytałam nieśmiało.
- Chciałem dopilnować, żebyś bezpiecznie trafiła do domu.
- Ale po co kładłeś się do mojego łóżka? - warknęłam.
- Może nie chciałem cię zostawiać? Sam nie wiem.
- Wyjdź. - chłopak jak zwykle mnie zignorował. Nawet się nie poruszył.
- Często masz koszmary?
- Nie twoja sprawa.
- Samantho, jeśli mogę ci jakoś pomóc.
- Nie. Nie chce niczyjej pomocy ani współczucia! A już na pewno nie od Ciebie! Przyznaj się, że chciałeś mnie wykorzystać! - krzyczałam. - Czy my.. Czy coś się wczoraj pomiędzy nami wydarzyło? - Spytałam z paniką.
- Nie, Sam przysięgam, że nie wykorzystałbym Cię w ten sposób. Jedyne na co się zgodziłaś to na randkę ze mną, dzisiaj. Nic więcej.
- Nic więcej?! Nigdzie z tobą nie idę! Wynoś się!
- Samantho, proszę. - powiedział błagalnie. - Nie zrobię ci krzywdy. Pozwól mi zostać.
- Czy ty nie rozumiesz?! Spieprzaj! - Znowu łzy napłynęły mi do oczu. Wstałam z podłogi i położyłam się do łóżka.
Jason westchnął zrezygnowany i wyszedł z łazienki. Dopiero wtedy dostrzegłam, że on jest w samych bokserkach. Wyglądał nieziemsko w porannym świetle.
Ubrał się i jeszcze raz spojrzał na mnie.
- Obiecałaś mi tą randkę, nie odpuszczę. Przyjadę po ciebie o 19. - Podszedł do łóżka i kucnął przy mnie. - Chcę ci pokazać, że możesz mi zaufać. - Pogłaskał mnie po włosach i dał całusa w czoło.
- Jason?
- Tak?
- Nikt nie może o tym wiedzieć, o tych koszmarach. Jasne?
- Rozumiem. Do zobaczenia Samantho. - Wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi.

Nie było mowy żebym znowu usnęła. Wstałam więc i się ubrałam. Dziś była sobota, miałam dzień wolny. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie i wzięłam tabletki na ból głowy. W końcu tata zszedł, więc jest już 6 rano.
- Czemu nie śpisz?
- Nie wiem. Obudziłam się po prostu wcześnie i nie mogłam już zasnąć.
- Rozumiem. Sam dzisiaj nie wrócę na noc. W ostatniej chwili się dowiedziałem, że muszę jechać na konferencje. Nie będzie mnie 3 dni.
- 3 dni? - Zapytałam z paniką.
- Wiem, że nie lubisz być sama w domu. Skarbie, nie mam wyjścia, Bill się rozchorował i w ostatniej chwili dał znać, że muszę jechać za niego.
- No dobrze. Jedź.
- Na pewno? Zaproś sobie Darcy albo tego chłopaka co dzisiaj z Tobą spał. - Zaśmiał się tata.
- Skąd wiesz, że nocował?
- Słonko to mój dom. Nic się przede mną nie ukryje. A jak tam impreza? Boli głowa?
- Boli. Ale bawiłam się całkiem dobrze.
- Jestem z ciebie dumny.
- To nie przeszkadza ci to? Imprezy? Chłopak?
- Od 3 lat siedzisz zamknięta w domu. Ja w Twoim wieku robiłem wiele niedozwolonych rzeczy.- Zaśmiał się.
- Twoja matka nie powiesiła się na twoich oczach - Powiedziałam sucho.
- Sam. Wiem, że ci ciężko. Mi też nie jest łatwo. Kochałem ją całym sercem. Musisz zrozumieć, że Twoja mama miała problemy i to nie była twoja wina. Nikt Cię nie wini, więc przestań to sobie robić. Kocham cię i chcę, żebyś była szczęśliwa. Nigdy nie zapominaj o Niej, ale zacznij żyć normalnie. Ona by tego chciała. - pocałował mnie w policzek i przytulił, bo widział, że znowu zaraz się rozpłaczę.
- Ja też cię kocham, tato.
- Muszę już iść, Sam. Zadzwonię wieczorem. Pa.
- Pa.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz