34

53.7K 2.9K 42
                                    

**Samantha
Tym razem nie zwracałam uwagi na tłum. Owszem, zarejestrowałam obecność  obcych ludzi, jednak moim celem był Jason. Stał teraz zdezorientowany na przeciwko Tylera. Podbiegłam tam jak najszybciej, by wytłumaczyć wszystko Jasonowi. Szkoda tylko, że nie chciał mi wierzyć. Nie tak miało to wszystko wyglądać.
Czekałam aż walka się skończy. Modliłam się w duchu by Jason wygrał. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Tyler mocno poturbował go. Mimo wszystko wierzyłam w niego. Jason ku mojemu zdziwieniu spojrzał na mnie i to chyba dało mu motywację. Walka się powoli kończyła. Darcy podeszła do mnie i dała mi znać, że czas już zabrać Jasona. Wpakowałam go więc do samochodu i odjechałam. Zabrałam go do siebie.

-Po co to zrobiłaś?- odezwał się gdy weszliśmy do mojego pokoju.
-Nie ma za co.
-Po co?-naciskał.
-Może dla tego, że mi na tobie zależy?
-Akurat. Nie wiem co chcesz udowodnić. Najpierw się puszczasz z Tylerem, a potem próbujesz mi wmówić, że mnie kochasz?
-Zanim zaczniesz wyzywać mnie od puszczalskich dziwek daj mi wszystko wytłumaczyć.
-Nie chcę tego słuchać. Wystarczy, że się napatrzyłem. -chciał wyjść lecz ja mu zagrodziłam przejście. Zaslonilam drzwi i spojrzałam na niego groźnie.
-Nigdzie nie idziesz. Usiądziesz i wysłuchasz, co mam do powiedzenia. Potem możesz iść w cholerę. Jasne?- Jason westchnął zdenerwowany widząc, że nie odpuszczę.
-Dobrze. Mów. -powiedział po czym założył ręce na piersi i zaczął się we mnie wrogo wpatrywać.
-To, co widziałeś w pokoju, to nie było tak jak myślisz. Tyler dobrze wiedział już wtedy, że będzie z tobą walczył. Liczył, że gdy cię zrani będziesz słaby i on będzie miał większą przewagę nad tobą pod czas walki. Myślisz, że pozwoliłabym mu się pocałować? Możesz mi nie wierzyć, ale zrobiłam to dla Ciebie. I Darcy. On wam groził. Groził, że pozabija was jeszcze przed zawodami. Zresztą mu się podobałam i chciał mnie mieć. A ja.. Ja byłam zbyt przerażona, by zareagować. Bałam się nawet poruszyć wtedy. Jason kocham Cię. Ale w momencie, gdy usłyszałam, że jak nie będę posłuszna, to wszyscy, których kocham będą martwi, musiałam mu na to pozwolić. Matkę już straciłam .-jego wzrok trochę złagodniał. Był blady, widać było, że się wsciekał bo zaciskał mocno szczękę.
-Skąd wiedziałaś, że będzie policja?-wydusił wreszcie z siebie.
-Miałam plan z Darcy. Ona zadzwoniła po nich, a ja zgarnęłam Ciebie. Jason, ty za każdym razem walczyłeś o mnie. Teraz moja kolej. Zależy mi na tobie. Wiem, że zgarneli Tylera. Nick napisał mi , że zostanie oskarżony o udział w nielegalnych zawodach. Tobie i tak nic nie udowodnią nawet jak Cię wsypie. Musisz mi uwierzyć, proszę. -ostatnie słowo szepnęłam z desperacją w głosie.
-Wierzę ci. Ale to nic nie zmienia. Patrzę na Ciebie i ciągle widzę jak ten gnojek Cię całuje. Nie potrafię o tym zapomnieć. Jeszcze nie. -powiedział. Znowu się wściekłam. Zrobiłabym wszystko dla niego. Uratowałam go, wsadziłam do więzienia chłopaka, który zagrażal życiu moim bliskim. Czułam, że łzy napływają mi do oczu. Liczyłam, że to wystarczy by go odzyskać.
-Jason, tęsknię za tobą. Błagam. Nie potrafię żyć bez Ciebie.
-Daj mi trochę czasu. Muszę to jakoś ogarnąć. -powiedział łagodnie.
-Dobrze. Okey. Położysz się na dole w salonie. -zaprowadziłam go na dół i dałam poduszki oraz koc.
-Dobranoc. -powiedziałam po czym uciekłam szybko do siebie nie czekając na odpowiedź. Chciało mi się płakać. Jak to mozliwe, że to nic nie zmienia?! Moim zdaniem to zmienia wszystko. Nie zdradziłam go celowo. To wszystko było dla mnie bardzo trudne i gdyby nie Dars, dawno bym się załamała. Położyłam się do łóżka ale nie mogłam zasnąć. Leżałam długo i pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach, mocząc przy tym poduszkę. W końcu zasnęłam. Jednak nie był to dobry pomysł. Znowu nawiedził mnie okropny koszmar. Wiem, że krzyczałam, ale nie byłam w stanie tego opanować. Gdy się obudziłam nade mną stał tata i Jason. Oboje byli przerażeni moim zachowaniem, a ja zorientowałam się , że spadłam z łóżka. Obtarłam sobie łokcia uderzając o szafkę tak,  że poleciała mi krew. Tata szybko poszedl po apteczke, a Jason pomógł mi się podnieść.
-Wszystko w porządku?- zapytał.
-Nie. Nic nie jest w porządku dopóki  się na mnie gniewasz. -powiedziałam mega wkurzona. Wytłumaczyłam mu przecież wszystko.
-Sam, ja..-urwał gdy tata wszedł do pokoju. Obmył mi ranę i zakleił plastrem.
-Chcesz kochanie żebym z tobą spał?-zapytał tata.
-Nie. Dzięki tato. Poradzę sobie. Przepraszam.
-Jak często ci się to zdarza. ?-zapytał. Chciałam odpowiedzieć, że bardzo rzadko, że to tylko zły sen, ale jason był pierwszy.
-praktycznie codziennie od dnia śmierci Pana żony. - odpowiedział. Ojciec zbladł.
-Sam, jak mogłaś mi nie powiedzieć. Kochanie, pomógłbym ci.
-Tato, to nic takiego. Zazwyczaj potrafię soebie z tym poradzić. Jest dobrze.
-Nie jest dobrze. Co ze mnie za ojciec.? Musisz iść na terapię.
-Nie Chcę. -jęknęłam. Terapia  oznacza pogodzenie się ze stratą a ja tego nie Chcę. Nie chcę zapominać mamy. Chce pamiętać ją taką jaka była.
-Nie masz nic do powiedzenia. -odparł surowo tata.-Jason zostań z nią. - powiedział po czym wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
-Brawo. Specjalnie mu nie mówiłam. Nie chciałam go ranić. Spieprzyłeś wszystko.
-Cicho bądź. Trzeba ci w końcu pomóc.
-Nic mi nie jest. -położyłam się znowu do łóżka. -Mógłbyś zgasić światło i wyjść stąd?
-Nie ma mowy. -powiedział gasząc to cholerne światło, ale nie wyszedł . Położył się pod kołdrą i mnie objął. Odtrąciłam jego dłoń. Skoro dla niego to wszystko nic nie zmienia to niech się odwali.
-Samantho bądź grzeczna. -odsunęłam się od niego jeszcze bardziej.
-nigdy więcej tak do mnie nie mów. -Jason był zaskoczony moją reakcja.
-Przepraszam. -powiedział po czym ponownie mnie objął w talii. Tym razem oboje usneliśmy.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz