54

40.4K 2.1K 93
                                    

**Samantha
Po kłótni z Jasonem wróciłam do swojego domu. Próbowałam zająć czymś myśli. Oglądałam telewizję, sprzątałam. Robiłam wszystko, by nie myśleć o tym, że właśnie w tej chwili Jason walczy o życie Nicka. Tak, byłam na niego wściekła, ale nie dla tego, że chce pomóc przyjacielowi. Wsciekałam się bo wiem jaką cenę może Jason za to zapłacić. Strasznie źle się z tym wszystkim czuję. Mam cholernie złe przeczucia.
W końcu nie wytrzymałam. Zabrałam taty kluczyki i wsiadłam do samochodu. Ręce mi się strasznie trzęsły. Myślałam tylko o tym, by jak najszybciej dostać się do tego cholernego klubu, w którym walczy teraz mój chłopak. Ruszyłam z piskiem opon. Jechałam tak szybko, że z pewnością pare razy przejechałam na czerwonym. Walić to.
Wchodząc do klubu moje serce zaczęło walić jak młotem. Mnóstwo ludzi zebrało się w kółko przy ringu. Przepychałam się by zobaczyć co się dzieje. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Zatrzymałam się i odebrałam. Dzwonił Nick.
-Musisz przyjechać. Jason...
- Przyjechałam.- rzuciłam do słuchawki po czym rozłączyłam się. Przedzierałam się przez tłum popychając ludzi. Dopadłam wreszcie do ringu. Moim oczom ukazał się straszliwy widok. Ktoś leżał na podłodze w kałuży krwi. Obok postaci klęczał Nick i Darcy. 
Pamiętam jak przez mgłę, że podbiegłam do nich. Patrzyłam na ciało i nie mogłam uwierzyć. Jason leżał na podlodze. Z jego głowy sączyła się krew pozostawiając gigantyczną kałużę. Chłopak był nieprzytomny. Na ciele miał siniaki i drobne rozcięcia. Gdy Nick mnie zauważył ostrożnie wstał i podszedł do mnie. Krzyczałam tak głośno, że aż mnie gardło piekło. Łzy momentalnie pociekły mi strużkami. Wiłam się  i szarpałam w uścisku Nicka.
-Puść mnie!!!! To twoja wina! Ty draniu! Nie daruję ci tego! -darłam się cały czas. Chciałam żeby Nick tak samo cierpiał jak ja. Wyrwałam mu się wreszcie i podbiegłam do Jasona. Wzięłam go za rękę. Była taka zimna..
Nie miałam już siły ani krzyczeć ani płakać. Po prostu położyłam się obok Jasona. Splotłam nasze dłonie i czekałam aż też umrę.
Może po dwóch minutach przyjechała karetka.
-Żyje- usłyszałam tylko. Zabrali go do szpitala. Nie pozwolili mi z nim jechać. Wsiadłam więc do samochodu. Nick i Darcy też do niego wsiadli.
-Wypad mi stąd. Jadę sama.-powiedziałam.
-Nie ma mowy. Jesteśmy jego przyjaciółmi.-powiedziała Darcy.
-Gówno prawda. - powiedziałam, ale nie miałam siły się z nimi kłócić. -możecie mi powiedzieć jak to się stało?
- Jason wygrał.- odezwał się Nick. -Był cholernie zdeterminowany i wygrał. Nie spodobało się to koledze przegranego. Zaatakował Jasona. Nikt się tego nie spodziewał, a już na pewno nie Jason. Zanim się zorientował, uderzył głową o podłogę. Tak mi przykro, Sam. Naprawdę. Gdybym wiedział, że to się tak skończy.. Przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam. -głos mu się załamał. Po raz pierwszy widziałam w jego oczach łzy i prawdziwy smutek, żal.
-Rozumiem- powiedziałam cicho. Odpaliłam samochód i pojechałam do szpitala. Na miejscu nikt mi nie chciał udzielić informacji dopóki nie powiedziałam, że jestem jego narzeczoną. Wtedy pielęgniarka łaskawie zaprowadziła mnie do lekarza prowadzącego.
-Co z nim?- zapytałam.
-Jest w bardzo ciężkim stanie. Ma chłopak szczęście, że w ogóle przeżył.
-Co to znaczy?
- To znaczy, że Pan Hale jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się wybudzi. Jest młody, ma silny organizm. W jego przypadku takie uderzenie powinno spowodować natychmiastową  śmierć. Ma chłopak szczęście. Proszę być dobrej myśli.
-Dziękuję.- powiedziałam. Poszłam do sali, w której leżał. Wyglądał okropnie. Usiadłam przy nim i się totalnie załamałam. Znowu zaczęłam płakać. Wzięłam go za rękę i zaczęłam się modlić. Błagałam Boga, by mnie wysłuchał. Prosiłam Go, by nie zabierał mi Jasona. On jest wszystkim, co mam. Bez niego mój świat nie ma sensu. Ten chłopak mnie odmienił. Bez niego nie mam po co żyć.
- Masz wygrać tą walkę, dupku.- powiedziałam do Jasona.- zawsze przecież wygrywasz. Spróbuj się tylko teraz poddać.

Musiałam w końcu wyjść ze szpitala. Pielęgniarka wręcz mnie wywaliła z sali. Nie miałam co ze sobą zrobić. Nick i Darcy siedzieli ze mną przez cały ten czas. W końcu odwiozłam ich do domu. Sama nie miałam siły wracać do swojego. Musiałabym rozmawiać z tatą. Nie byłam jeszcze na to gotowa. Było już ciemno, a ja pojechałam w jedyne miejsce, które przyszło mi do głowy.
-Cześć mamo. Przepraszam, że Cię nie odwiedzałam.- usiadłam na ławce. Chwilę siedziałam w ciszy wpatrując się w nagrobek. W końcu zaczęłam mówić. Opowiedziałam mamie o Jasonie, o tym jaką czuję bezradność i jak bardzo się boje, że go stracę. Ból, który czułam był nie do zniesienia. Nie chcę przeżywać znowu tego samego.
Nie dam rady tym razem.
-Nawet nie wiesz jak to boli. Świadomość, że on teraz walczy o swoje życie.. To mnie dobija. Cholernie. -mówiłam dalej.
Zrobiło mi się trochę lżej. Zapaliłam w końcu świeczkę i wróciłam do domu.
- Jak Jason?- zapytał tata, gdy tylko weszłam do środka.
-Jest w śpiączce.- powiedziałam. Tata mnie przytulił mocno.
-Tak mi przykro. -wyszeptał. - będzie dobrze kochanie. Zobaczysz.- nie mogłam już nawet płakać. Byłam totalnie wyczerpana.
Poszłam na górę i przebrałam się. Położyłam się do łóżka. Chciałam, by ten dzień się wreszcie skończył. Może okaże się, że to wszystko to tylko sen?

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz