68

34.3K 1.9K 85
                                    

* Jason
Byłem bardzo zdziwiony, gdy Samantha sama zadzwoniła i poprosiła bym do niej przyjechał. Od paru dni mnie ignorowała i zaczynałem się poważnie wkurzać. Nie wiem co się dzieje, ale czuję, że coś jest na rzeczy. Nie podoba mi się to. Cholernie. Przez całą drogę do Nowego Jorku byłem zdenerwowany i wymyślałem najgorsze scenariusze. Najczęściej przychodziło mi do głowy, że ona chce zerwać. Kurwa znalazła sobie innego i chce to zakończyć.
Zapukałem w końcu do jej drzwi gotowy na wszystko.
Otworzyła mi Darcy.
-Hej. Wejdź.
-Mam się bać? Darcy strasznie się boję.
-Najlepiej będzie jak Sam ci o wszystkim powie.
Zawołała ją i poszła do siebie. Samantha stanęła niepewnie w drzwiach swojego pokoju.  Była blada i widać było, że płakała.
-Powiedz mi o co chodzi?-odezwałem się.
-Chodźmy do parku. Okey?.
-Okey. -przez całą drogę samochodem siedzieliśmy w ciszy. Dopiero, gdy usiedlismy na ławce przy stawie Sam się odezwala.
-Jason. Muszę ci coś wyznać. Boję się twojej reakcji ale chce żebyś wiedział. Muszę być szczera z tobą.
-Powiedz do cholery.
-Travis mnie pocałował.
-Co kurwa?!
-Poczekaj. Zanim się zaczniesz wściekać to musisz wiedzieć, ze byliśmy na imprezie. Trav był pijany i na dodatek się naćpał. Dotknął mnie tylko ustami i wtedy od razu go odepchnełam. Dla mnie to nic nie znaczyło. Dla niego też. Wyjaśnił mi wszystko. On nic do mnie nie czuje.
-Tylko cię zostawić na chwile kurwa. Jesteś moja do cholery i nikt inny nie ma prawa cię całować rozumiesz?
-Tak. Jason ja..
-Nie tłumacz sie. Niewinni się podobno nie tłumaczą. Skoro uwazasz, że nie zawiniłaś, to nie rób tego. Cholera czułem, że coś jest nie tak. I to dla tęgo się nie odzywałaś tak?
-Nie wiedziałam co mam ci powiedzieć.
-Prawdę. Jebaną prawdę. Czy to tak dużo? Zatłukę gnoja.
-Przestań! Ty tylko bić się potrafisz! Wkurzasz mnie, wiesz? Nie robię tego specjalnie. Najpierw Luke teraz Travis. Nie wiem co ci wszyscy faceci chcą ode mnie. Wiem tylko, że to na tobie mi zależy. Nikt inny mnie nie interesuje. Tylko ty. Zawsze ty. -Sam miała łzy w oczach. Nie mogłem znieść tego widoku.
-Pieprzyć to. -powiedziałem i poszedłem do samochodu. Głupio mi było, że tak ją zostawiłem w tym parku. Miałem za dużo myśli w glowie. Trzeba zmienić całą tą sytuację. Od razu wróciłem do Jersey. Wpadłem jak huragan do pokoju.
-Pakuj się chuju. -powiedziałem do Nicka.
-Co jest?
-Wracamy do nowego Jorku. Nie wytrzymam tak dłużej. Nie da się żyć tak na odległość. Stary olewamy nasze dziewczyny. Nie mamy dla nich czasu kiedy nas potrzebują. Koniec tego.
-Znowu coś się zawaliło z Sam?
-Tak, ale muszę to naprawić. To moja wina. Uparłem się na Princeton chociaż wiem, że chcialłeś iść z Darcy. Jestem idiotą, ciotą i samolubnym chujem.
-Ale cię wzięło.
-Jedziesz ze mną czy nie? Szybka decyzja.
-A co mi tam. Jadę do mojej wybranki losu!
Od razu spakowałem wszystkie swoje rzeczy. Nie chciałem już wiecej wracać tutaj. To nie moja bajka. Kurwa łudziłem się, że moje życie będzie lepsze. A tak naprawdę to wszystko się przez to sypie. Moje miejsce jest u boku Samanthy.
Kazałem prowadzić Nickowi , bo sam nie byłem w stanie. Ręce mi się trzęsły ze zdenerwowania. Nie wiem jak Samantha zareaguje na to wszystko. Cholera a jak mnie nie przyjmie? Słabo ją dzisiaj potraktowałem.
Walić to. Co będzie to będzie. Kocham ją i nie pozwolę, by ktoś mi ją odebrał. Nie ma nawet takiej opcji.

Stałem z walizką przed jej drzwiami. Serce mi waiło ze strachu. Odważyłem się w końcu zapukać. Otworzyła mi Sam. Na mój widok zrobiła duże oczy ze zdziwienia.
-Co tu robisz, Jason?-miała niezbyt przyjazny głos.
-Wróciłem do ciebie.
-Co? - wepchnąłem się do środka z tą walizka. Dopiero wtedy Samantha zauważyła ją.
-Rzuciłem Princeton. Jeżeli to co jest między nami ma wypalic, to nie możemy żyć osobno. Umieram z tęsknoty za tobą i wiem, że z toba jest tak samo. Skarbie, kocham cię. Mój dom jest tam gdzie ty. Bez ciebie moje życie nie ma sensu. Nie ważne czy ucze się w Princeton czy tutaj. Ważna jesteś ty. -podszedłem do niej i dotknąłem dłonią jej policzek. -tylko ty się liczysz. - patrzyłem jej głęboko w oczy.
-Nie zasługuje na ciebie. -szepneła. -tyle razy nawalałam, a ty nadal jesteś ze mną. Jesteś idealny wiesz ? -pocałowała mnie mocno. Odwzajemniłem pocałunek z ulgą.
-Jesteś całym moim światem, Jason.
-Tak?
-Tak.
- To udowodnij mi to.
-Jak?
-Twoje łóżko czuje się takie samotne. -powiedziałem biorąc ją na ręce.
-Teraz już nasze łóżko.
Znowu nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Naprawiłem to. Znowu jest idealnie.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz