53

41.4K 2K 128
                                    

*Jason
Samantha jak zwykle się upiła. Powinienem ją chyba bardziej pilnować. Od godziny siedzi w mojej łazience i wymiotuje.
-Co ja mam z tobą zrobić?- wszedłem do łazienki i oparłem się o pralkę.
-To nie moja wina.
-A czyja? To ja wlewałem w Ciebie litry alkoholu?
-No dobra, przyznaję się. -westchneła zrezygnowana.
-Juz dobrze.-usiadłem na podłodze obok niej i przytuliłem ją. Dziewczyna była blada jak ściana. Miała podkrążone oczy i potargane włosy. Siedzieliśmy jeszcze tak chwilę aż Samantha się lepiej poczuła. Wtedy wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Dziewczyna od razu usneła.
Wziąłem długi prysznic i zszedłem na śniadanie. Było już prawie południe. Usmażyłem sobie jajecznicę i zrobiłem mocną kawę.
-Siema- powiedział Nick wchodząc do kuchni.
-Hej. Gdzie masz swoją dziewczynę?
-Śpi jeszcze. A twoja?
-Też. Z tym, że Samantha ma potwornego kaca i rzyga dalej niż widzi.
-Masakra. Ma słabą głowę dziewczyna. Zrób coś z nią.
-Następnym razem będę pilnować żeby tyle nie piła. Albo po prostu przestań robić te imprezy.
-To nie możliwe. Co to za życie bez imprez?
-Normalne?
-A czy ktoś powiedział, że my jesteśmy normalni?
-Powinniśmy być.- powiedziałem. Mój telefon się rozdzwonił. Numer był zastrzeżony, ale i tak odebrałem.
-Halo?
-Dzisiaj wieczorem ostatni pojedynek. Módl się żeby twój kumpel przeżył. - powiedział jakiś męski głos, po czym się rozłączył. Chwilę później dostałem smsa z dokładnym adresem.
Gapiłem się na telefon i dopiero, gdy Nick się odezwał, oprzytomniałem.
-Co jest?- zapytał.
-Kurwa kompletnie o tym zapomniałem.
-O czym? -Nick miał przerażoną minę. Ja pewnie mam taką samą.
- Dzisiaj mija termin.
-Co ty pieprzysz? Jaki termin?
- Spłaty długu. Dzisiaj ostatnia walka. -powiedzialem cicho.
-Ja jebie. - Nick ukrył twarz w dłoniach. - kurwa oni mnie zabiją.
- Nie no stary, nie panikuj. Ogarnę to.
-Ile razy jeszcze będziesz za mnie obrywał? Sam stanę do walki.
- Nie ma mowy. Rozniosą Cię. Nie masz szans i dobrze o tym wiesz. Ja mam większe doświadczenie. Wygrałem już dwie walki.
-Kurwa!- wrzasnął Nick rzucając krzesłem o podłogę.
-Wyluzuj. Nie przegram tego.
-Obyś miał rację. Inaczej jestem w ciemnej dupie. -powiedział wściekły i wyszedł.

Najgorsze z tego wszystkiego jest chyba poinformowanie o tym Samanthy. Wiem jak zareaguje. Już czuję w kościach, że porządnie oberwę od niej.
Nie myliłem się. Gdy tylko Samantha wstała i zjadła sniadanie, powiedziałem jej.
-Co kurwa? Serio masz zamiar tam iść?
-Muszę. Nie mam wyjścia.
-Nie. Wyjście masz, ale nie chcesz z niego skorzystać.- była wściekła. I krzyczała jak jakaś opętana. Chodziła w tę i spowrotem po pokoju.
-Samantho. Zrobiłabyś to samo dla Darcy.
- To co innego. Z Darcy znam się całe życie. Jesteśmy jak siostry. A ty znasz Nicka ponad rok i chcesz oddać za niego życie??! Tak po prostu?!
-Nie oddać życie, tylko mu je uratować. Nie myl pojęć. Nie przegram tego. Wiesz, że jestem najlepszy w te klocki.
- Wow. Cóż za skromność! Czemu nie dasz Nickowi walczyć? To on narobił sobie problemów!
-Wiele zawdzięczam Nickowi. Jestem mu to winien.
-Bzdura! Przyznaj lepiej, że jarają Cię te walki. Widzę jak ci się oczy świecą z podniecenia.!
-Przestań. Wiesz jakie życie prowadziłem w Chicago. I fakt, podobało mi się to. Ale teraz to nie zabawa. Sprawa jest poważna i wiem, że tylko ja jestem w stanie to ogarnąć.
-Nie wierzę w to co mówisz. Jeśli Nick nie dostanie po dupie to się nigdy nie nauczy. Zawsze będzie Cię pakować w kłopoty. Jason, Boże martwię się o Ciebie. Jeżeli coś ci się stanie..  Nie wybaczyłabym tego ani sobie ani Nickowi. Nie bądź taki pewny siebie. Nie wiesz z kim przyjdzie ci walczyć. To Cię może zgubić. Prosze, nie idź na tą walkę. Pozwól Nickowi to załatwić.
-Przykro mi, Sam. Pójdę tam czy ci się podoba czy nie.
-Okey. Chcesz iść, to proszę bardzo. Ale beze mnie. Nie będę po raz kolejny patrzyła jak cierpisz. Nie chcę oglądać jak wychodzi z Ciebie zwierze, bo to mnie przeraża. Nie kontrolujesz się. Kiedyś w końcu kogoś zabijesz. Na litość boską opanuj sie wreszcie.
-Nie oczekuję, że to zrozumiesz. Ja po prostu muszę to zrobić. Taki już jestem. Zawsze ryzykuje. Taka moja natura i nie zmienisz tego.-  powiedziałem rozczarowany postawą Sam. Wyszedłem trzaskając drzwiami. Muszę zapalić.
Wyszedłem przed dom i usiadłem na schodach. Byłem wsciekły na  nią chociaż wiem, że po prostu się martwi o mnie. Ja sobie poradzę. Jestem świadomy, że stąpam po cienkim lodzie. Walić to. Udowodnię, że jestem coś wart. Wygram to. Bez ryzyka nie ma zabawy.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz