16

73.5K 4.1K 420
                                    

**Samantha
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?- zapytał Jason. Miał zmartwioną minę. Usiadł wygodnie i przyciągnął mnie do siebie. Oparłam się plecani o jego klatkę piersiową i złapałam jego dłoń.
- Jeśli teraz ci nie opowiem to nie dam rady innym razem. Nie wiem czemu ale ufam ci. Myślę, że to będzie pierwszy krok w powrocie do normalności. Muszę opowiedzieć to komuś spoza mojej rodziny. Darcy od samego początku wiedziała o wszystkim. Tylko z nią i z tatą mogłam o tym rozmawiać. Więc proszę wysłuchaj mnie. Potrzebuję tego. Potrzebuję twojego zrozumienia. -Dobrze. Jeżeli jesteś gotowa to mów. Nie będę Cię oceniać, Samantho. Możesz mi zaufać.- zapewnił mnie.
- Więc kiedy byłam mała, nie dostrzegałam, że coś jest nie tak z moją mamą. Gdy byłam nie posłuszna ona wpadała w panikę. Płakała, krzyczała na mnie a nawet czasem potrafiła mnie uderzyć. Oczywiście do tej pory tata o tym ostatnim nie wie. Nie chcę go jeszcze bardziej ranić. Nie robiła mi krzywdy. Poprostu zdarzało jej się mnie spoliczkować. Nic wielkiego. Nawet śladu nie miałam. Wydawało mi się wtedy , że to normalne. Byłam niegrzeczna więc musiałam zostać ukarana. Poza tymi wybuchami była wspaniałą matką i taką zawsze chciałabym ją zapamiętać. Zawsze mi czytała moje ulubione bajki, śpiewała kołysanki. Miała bardzo ładny głos wiesz?- na to wspomnienie łzy zaczęły spływać mi po policzkach.- prawie tak samo często się uśmiechała co plakała. Potrafiła przesiedzieć cały dzień na fotelu przy oknie i wylewać łzy. Wtedy siadałam jej na kolanach i tak mijał nam dzień. Próbowałam ją pocieszać, zabawiać by przestała się tepo wpatrywac w próżnię. Nigdy mi się to nie udało. Czasem nawet mama nie rejestrowała, że jestem z nią w domu. Tłumaczyłam to sobie , że ma gorszy dzień i tyle. Innym razem trafiały jej się dni kiedy poprostu tryskała energią. Była szczęśliwa, uśmiechnięta cały czas , śmiała się ze wszystkiego i nawet wtedy zabierała mnie na wycieczki. Kiedy dorosłam już na tyle, że rozumiałam, że te jej wahania nastroju jednak niezbyt sa normalne z mamą było coraz gorzej. Częściej wpadała w panikę. Im więcej z nią dyskutowałam i kłóciłam się, tym bardziej ona płakała. Nie pozwalała mi wychodzić do znajomych się pobawić, czy chociaż pouczyć. Jedyne gdzie wychodziłam to do szkoły. Ona w pewnym momencie bała się nawet wyjść przed dom. A ja? Ja się buntowałam. Nie rozmumiałam, chociaż tata mi tłumaczył, że powinnam się dostosować. Tata rozumiał doskonale mamę i zawsze jej bronił. Bez względu na wszystko zawsze stał po jej stronie. Ja za to nie rozumiałam jej w ogóle. Byłam wściekła, że nie mogę się spotykać z przyjaciółmi. Zaczęto mnie w szkole wyśmiewać. Tylko Darcy była przy mnie przez cały ten czas. Najgorsze jest, że mam cholerne wyrzuty sumienia. To co mama zrobiła to była moja wina. Ja to wiem. Widzisz, raz po wielkiej awanturze, bo mama nie pozwoliła mi wyjść na imprezę do koleżanki uciekłam z domu. W sensie, że wyciągnęłam jednak Darcy na tą imprezę. Chciałam mamie dać nauczkę. Pokazać jej, że nie może już tak mną sterować. Gdy wróciłam nad ranem ona siedziała na fotelu zalana łzami jak zawsze. Już nie siadałam jej na kolanach. Nawet nie próbowałam zwrócić na siebie uwagi. Mama siedziała tak na tym fotelu przez całą noc. W końcu się podniosła i weszła na strych. Długo nie wracała więc poszłam do niej. Zobaczyłam ją zwisającą z belki nad sufitem. Ostatkiem sił powiedziała tylko: Kocham Cię i przepraszam. Patrzyłam tylko jak uchodzi z niej życie. Nie byłam w stanie jej pomóc. Lekarze jej nie odratowali. Nienawidziłam ją za to. Do chwili aż tata powiedział mi dlaczego mama tak się zachowywała. Jej ojciec ją gwałcił. Notorycznie robił jej krzywdę jak była mała. Mój Dziadek był skurwielem, który ją gwałcił. Mama przez to bała się ludzi. Jedyną osobą, której ufała był mój tata. Kochała go i próbowała się dla niego zmienić. Dusiła w sobie wszystkie emocje i nigdy sama mi o tym nie powiedziała. Dopiero potem zrozumiałam. Nie pozwalała mi nigdzie wychodzić bo chciała mnie chronić. Chciała mnie uchronić wlasnie przed takimi ludzmi jak jej ojciec. Robiła wszystko żeby nie przytrafiło mi się to samo. Byłam taką cholerną egoistką, Jason.-rozpłakałam się na dobre. Jason przez chwilę nic nie mówił. Tulił mnie tylko do siebie bym się trochę uspokoiła.
Po chwili kontynuowałam.
- To właśnie przez to mam koszmary. Co noc widzę ją na tej belce. Co noc przeżywam na nowo jej śmierć. A ta dzisiejszą sytuacja też mi się często zdarza. Nie zawsze ale się zdarza. Boję się ludzi, bo mam wrażenie, że chcą mi zrobić krzywdę. Nie ma już przy mnie mamy, która by mnie obroniła. Boję się, że będę musiała przeżywać to co mama i stanę się taka jak ona.
- Twoja mama była bardzo odważna. Walczyła wiele lat o was, o ciebie. Z tobą będzie inaczej bo masz mnie Samantho. Masz też Darcy. Nie pozwolę, by ci się coś stało i sam nigdy Cię nie skrzywdzę. Obiecuję.- powiedział Jason całując mnie we włosy. Tym razem już byłam pewna, że to odpowiedni chłopak. - Jeszcze jedno. Nie możesz mówić, że to twoja wina. Nigdy.
- Dziękuję, że mnie nie oceniasz.
- Jak ci coś powiem to nie uciekniesz ode mnie?
- Myślę, że nie- odpowiedziałam.
-Kocham Cię, Samantho.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz