29

61.8K 2.9K 276
                                    

*Jason
-Spakowałaś się już? Wieczorem mamy lot. - zwróciłem się do Samanthy. Czas wreszcie wrócić do domu.
-Prawie. Wiesz, że babcia zaprosiła pare znajomych Darcy z dzieciństwa przed naszym lotem?
-Po co?
-Chce zrobić małą imprezę pożegnalną.
- Spoko. Chociaż miałbym pomysł co moglibyśmy zrobić jeszcze  przed lotem.-powiedziałem. Siedzieliśmy w kuchni przy stole. Samantha na samo wspomnienie tego, co się ostatnio wydarzyło zrobiła się czerwona. Zakryła więc twarz rękoma.
-Nie wstydź się! Jesteś piękna, słodka i bardzo dobra w te klocki.- zapewniłem ją. Samantha roześmiała się tylko.
-Jesteś niemożliwy. -powiedziała wstając od stołu. Podeszła do mnie i pocałowała mnie mocno.
-Idę sprawdzić jak tam Dars.

Po południu było pełno ludzi w domu. Miało być tylko pare osób, a przyszło chyba 50. Większość to ludzie w naszym wieku. Przyszło też pare sąsiadów.
Razem z samanthą siedzieliśmy w salonie i zajadaliśmy się chipsami. Później dołączyli do nas Darcy, Nick i jakiś chłopak.
- Poznajcie się. To jest Tyler, a to Jason i Samantha. -powiedziała Darcy. Podaliśmy mu rękę, by się przywitać. Od razu zauważyłem, że chłopak pożera wzrokiem moją samanthe. Nie spodobało mi się to ani trochę.
Siedzieliśmy w tym salonie już dość długo. Mmusiałem w końcu wyjść zapalić.
-Nick idziesz ze mną?
-Na fajka zawsze.
-Zaraz wrócę. Bądź grzeczna. -powiedziałem do Sam i dałem jej buziaka.
Nie było nas raptem 5 minut a towarzystwo z salonu już się ulotniło. Szukałem Samanthe ale nie mogłem jej znaleźć.
-Chyba wiem gdzie jest twoja panna i obstawiam, że ci się to nie spodoba. -powiedział Nick.
-Gdzie?
Kumpel pokazał palcem na taras. Samantha stała SAMA z Tylerem przy barierce na tarasie. I na dodatek się śmiała. Wszedłem więc do domu i przez salon wyszedłem na taras.
- Tu jesteś, kochanie. - powiedziałem biorąc ją za rękę. -Chodź na grilla.
-Stary, nie widzisz, że ona teraz gada ze mną?- odezwał się Tyler.
-Nie obchodzi mnie to.
-Zostaw ją.
-Samantha jest moją dziewczyna więc się odwal.
-Wystarczy już. - samantha przerwała naszą dyskusje.
-Przepraszam Ty. Pójdę już.
-Serio chcesz tracić czas na tego frajera?- krzyknął za nami. Miałem ochotę udusić gnoja. Chciał mi zabrać dziewczynę. Po moim trupie. Gdyby samantha nie ściskała mnie za rękę ostrzegawczo, to już na samym stracie dostałby w ryj.
-Nie rozmwaiaj z nim więcej. Masz cały czas być przy mnie. -powiedziałem zdenerwowany. Samantha przez chwilę wyglądała jakby była zla na mnie. Po chwili jednak jej oczy złagodniały i uśmiechnęła się szeroko.
-Jesteś zazdrosny!
-Nie. Ja po prostu nie lubię się tobą dzielić- powiedziałem przyciągając ją bliżej siebie.
-Akurat. Wiem, że chciałeś mu przywalić. Przyznaj się.
-Może i tak. Ale to nie znaczy, że jestem zazdrosny.
-Właśnie, że znaczy.
-Co jest? Kłócicie się?-wtrącił się Nick .
-Nie.-odpowiedziałem.
-Jason nie chce się przyznać, że jest zazdrosny.-powiedziała Sam. -Jason jest cholernie zazdrosny. Nie widziałaś jego miny jak was zobaczył na tym tarasie.- powiedział Nick po czym zniknął gdzieś w tłumie.
-Więc?-spojrzała na mnie wyczekująco. Westchnąłem w końcu i się przyznałem.
-No dobra. Jestem strasznie zazdrosny. Ale to dla tego, że Cię kocham i mam na Ciebie teraz straszną ochotę. -pocałowałem ją mocno, aż się zachwiała. Złapałem ją w talii żeby nie upadła.-jesteś tylko moja.
-Ja też Cię kocham. I ja jakbym zobaczyła Cię z jakąś inną dziewczyną od razu wydrapałabym jej oczy.
-Wiedziałem.

Znowu Samantha mi gdzieś zginęła. Szukałem ją na dworzu, ale nie mogłem znaleźć. Spojrzałem w końcu na pokój Dars. Może tam poszła? Światło się pali. Za godzinę musimy wyjechać na lotnisko, by zdążyć na samolot.
Poszedłem więc na górę i otworzyłem naprawione już drzwi. To co zobaczyłem totalnie zrujnowało moje życie. Serce zaczęło mi walić jak młotem. Nie wierzę. Nie , nie, nie, nie, nie. Tylko nie to. To nie możliwe.
Samantha siedziała na łóżku. Obok niej oczywiście nie kto inny jak Tyler. Jego prawa ręka spoczywała na policzku Sam. Jego usta całowały jej usta. A ona nie protestowała.
A to zdzira. Zaufałem jej. Zaakceptowałem ją taką jaka była. Akceptowałem wszystkie jej blizny, dlaczego ona nie mogła zaakceptować moich? Dlaczego mi to zrobiła?  Naprawilem ją. Przywróciłem do żywych. Sprawiłem, że się otworzyła. Nigdy się od niej nie odwróciłem, walczyłem do końca. Teraz już nie ma o co walczyć. Nie wybaczę jej. Byłem gotów poświęcić wszystko dla niej. Wpadłem po uszy. Samantha też w jakimś stopniu mnie uleczyła. Sprawiła, że chciałem się zmienić. Chciałem być lepszym człowiekiem. Tym razem to Samantha mnie straciła. Na zawsze.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz