57

40.7K 2.2K 38
                                    

**Samantha
Jeszcze tego samego dnia, gdy Jason się wybudził, zadzwoniłam do Darcy i Nicka. Kazałam im natychmiast przyjechać. Wiem, że przegiełam trochę i po prostu ich odepchnełam, kiedy oni próbowali mi pomóc.
Kiedy weszli do sali oboje mieli ulgę wymalowaną na twarzy.
-Witaj wśród żywych, stary.-odezwał się Nick.
-O nie. Tylko nie ty.- zaczął się nabijać Jason. Miał niesamowicie dobry nastrój mimo tego, że nie czuł się najlepiej. Darcy ściskała go i płakała ze szczęścia. Ja nie mogąc się powstrzymać znowu się rozpłakałam. To wszystko było straszne. Przeżywałam katusze. Nareszcie się to wszystko skończyło.
Spojrzałam na Nicka. Był taki szczęśliwy, że Jason się wybudził.
-Nick, możemy pogadać?- odezwałam się.
-Myślałem, że nie chcesz ze mną gadać.
-Proszę.- spojrzałam na niego błagalnie.
-Okey.-wyszliśmy z sali.
-słuchaj, chciałam Cię przeprosić. Nie wiem co mi odbiło. Od razu tego wszystkiego pożałowałam i już dawno chciałam to odkręcić, ale nie miałam odwagi. Nie powinnam była sie tak zachować. Bardzo mi przykro.
-Mi też jest przykro. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. I nie tylko mnie tak potraktowalaś.
-Wiem. -spuściłam wzrok ze wstydu.
-Ale jako, ze mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt to może ci wybaczę-powiedział uśmiechając się szeroko. Nie wróży to nic dobrego.
-Może?- spytałam zdezorientowana.
- Na kolana.
-Co? Oszalałeś?
-No juz. Masz mnie porządnie przeprosić.
-Pogieło Cię. - powiedziałam zrezygnowana. Już byłam na serio skłonna klęknąć przed nim na środku korytarza, gdzie był tłum ludzi.
- No dobra nie będę się znęcał nad tobą. Po prostu mnie przytul.- powiedział śmiejąc się. Rzuciłam mu się w objęcia śmiejąc się razem z nim.
-Naprawdę przepraszam.
-Wiem, sam. To było trudne dla nas wszystkich.
Wróciliśmy do sali i Nick jak zwykle zaczął przedrzźzniać się z Jasonem. A ja musiałam jeszcze jedną osobę przeprosić. Bałam się podejść do Darcy, ale nie miałam wyboru.
Stanełam przed nią i już miałam się odezwać, ale ona mnie ubiegła.
-Zanim coś powiesz to wiedz, że się nie gniewam. Też nie jestem bez winy. Kocham Cię i jesteś moją najlepszą przyjaciółką. To normalne, że się czasem kłócimy i po prostu ci wybaczam. Tęsknię za tobą. Wiwm, że to wszystko było bardzo trudne dla Ciebie, ale uwiez mi, że dla mnie też. Jason nie jest mi obojętny bo bardzo go lubię, a przede wszystkim chcę żebyś ty była szczęśliwa. Wiem, że to możliwe tylko i wyłącznie z Jasonem. No skończyłam.
-Ja też Cię kocham, wariatko. - powiedziałam przytulając ją.
- No nie. Na nas nie przytulają. Co to ma być?- powiedział Nick.
-Nie zasłuzyłeś sobie na przytulaska- odpowiedziała mu Dars pokazując język. Wszyscy się zasmialiśmy. Jak mi tego brakowało. Znowu jesteśmy w całym składzie. Teraz już będzie dobrze.

Po odwiedzinach Darcy i Nicka zostałam jeszcze chwilę u Jasona. Musiałam z nim porozmawiać na temat szkoły.
-Skarbie, wiem że może to za wcześnie dla Ciebie żeby o tym rozmawiać, ale dostałeś się do Princeton.
-Naprawdę? - spytał niedowierzając. W jego oczach zapaliły się iskierki radości.
-Tak. Tylko robi się mało czasu. Został miesiąc, a ty nadal leżysz tutaj. Nie chciałam za Ciebie decydować. Wiem jak bardzo chcesz iść do tej szkoly.
-Rozmawialaś z dyrektorem o moim stanie, tak?
-No właśnie nie.
-Sam, oszalałaś? Na moje miejsce mógłby tam chodzić ktoś inny.
-No właśnie. Dlatego trzymałam to miejsce dla Ciebie. Wierzyłam że się obudzisz.
-Kochana jesteś. Nie wiem jak długo potrwa rehabilitacja, Sam. Nie jest ze mną najgorzej. Postaram się. Nie zmarnuję tej szansy. 
-Zrobię wszystko żebyś był szczęśliwy.
-kocham Cię.
-Boże, jak ja za tobą Tęskniłam. - powiedziałam kładąc się obok niego i przytulając.
-Jeszcze będziesz miała mnie dość. Zobaczysz już ja się o to postaram.
-Mam taką nadzieję.
-Kurde muszę szybko wyzdrowiec bo na serio dawno Cię nikt nie przeleciał.- oboje wybuchneliśmy śmiechem.
-Już się nie mogę doczekać.-pocałowałam go delikatnie.
-Jak ty przeżyłaś beze mnie tyle czasu?
-No wiesz, korzystałam z okazji. Chodziłam na imprezy, dawałam dupy przypadkowym ludziom i takie tam.  Nic ciekawego. - zażartowałam.
-A tak na prawdę?
- Na prawdę to usychałam z tęsknoty za tobą. Odepchnełam wszystkich od siebie. Nie miałam nawet kontaktu z Darcy. Totlanie mi odbijało. Znowu nie mogę spać... No nie ważne. Teraz już jest dobrze. 
-Jestem już przy tobie, Samantho. I nigdzie się nie wybieram.
-No jak na razie to nie za bardzo możesz. Ledwo rękami ruszasz. Nie masz wyjścia. Musisz się jeszcze trochę pomęczyć ze mną.
-Obym się tak męczył z tobą do końca życia.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz