19

64.8K 3.7K 181
                                    

*Jason
Gdy weszliśmy do klubu wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. Cały ten niebezpieczny świat, od którego próbowałem się odciąć jest mi taki znajomy. W Chicago wszystko było tak samo. Wiedziałem, że gdy przekroczę granicę znowu będzie mi ciężko się od tego uwolnić. Tutaj przynajmniej mam Samanthe. Mam dla kogo żyć. Nick też ma. Mimo tego, że jest idiotą, to kocha Darcy. Właśnie dlatego tu jestem. Mój najlepszy przyjaciel ma problem i ja go rozwiążę. Nikt mnie tu nie zna i nie wie do czego jestem zdolny. Razem z Nickiem, Eddiem, Chrisem podeszliśmy do kolesi, z którymi zadarł ten kretyn.
Jak tylko nas zobaczyli od razu chcieli się bić .
-Spokojnie. Jeszcze nie jesteśmy na ringu.- powiedziałem powstrzymując jednego z nich przed uderzeniem Nicka.
- Ten śmieć i tak już nie żyje.
-Wyluzuj. Zawrzyjmy układ. Co?
-Jaki?
-Wiem, że Nick wisi wam kupę kasy. Powiedzmy, że ją dla was wygram.
-Śmieszny jesteś. To nie są walki dla amatorów.
- Wiem. Ale chcę pomóc mojemu przyjacielowi.- spojrzałem twardo w oczy rozmówcy. Koleś był naprawdę niebezpieczny. Kątem oka zauważyłem, że ma broń.
-Taki cwany jesteś?-krzyknął wyciągając pistolet. Przyłożył mi go do skroni próbując mnie nastraszyć.- To jakiś podstęp? Co ty sobie myślisz?! Uważasz, że przyjdziesz, poprosisz i zostawimy go w spokoju? Najpierw ma oddać to, co jest nasze. Potem może darujemy mu życie.
- To nie jest żaden podstęp. Żebyście mieli pewność, że was nie wykiwam to dajcie mi swojego najlepszego zawodnika.-powiedziałem podnosząc ręce w obronnym geście.
-Taki jesteś odważny? Dobra. Chcesz to masz. Musisz wygrać 3 walki by spłacić swojego kumpla. Inaczej oboje jesteście trupami.

-Zwariowałes?! Jason! Zabiją Cię. Stary, spieprzajmy stąd.! Jason do cholery ja nie chcę umierać! - krzyczał Nick.
-Dzięki, że we mnie wierzysz, stary. Powinieneś się cieszyć, że będę za ciebie walczył. Wygram to i będzie spokój.
- Chyba nie wiesz o czym mówisz. Jak zamierzasz to wygrać? Pogrzebałeś się na samym starcie. Ich najlepszy człowiek zabił tutaj nie jednego takiego jak ty.
-W takim razie moim ostatnim życzeniem jest byś na pogrzebie zaśpiewał jakąś piosenkę. Może coś z repertuaru Miley Cyrus?- Poklepałem Nicka po ramieniu i poszedłem się przygotować do walki.
-Nie no pogieło go.!
-Hmm nie wiedziałem, że Jason lubi takie piosenki. Powinniśmy Już zacząć próby, bo on napewno nie wyjdzie z tego żywy-usłyszałem za plecami jeszcze słowa Eddiego, gdy odchodziłem. Uśmiechnąłem się pod nosem. To będzie dla nich jeszcze wieksze zaskoczenie, gdy wygram. Takiego Jasona chłopaki nie znają i nie wiem czy powinni poznać. Nie mogę tylko stracić kontroli nad sobą.

Podczas walki próbowałem zachować trzeźwość umysłu. Specjalnie dałem się parę razy uderzyć by mięśniak poczuł się pewniej. Jednak okazało się, że to wszystko nie takie proste. Wspomnienia zalewały mnie falami. Co raz bardziej byłem wściekły. Czułem, że jestem już na granicy wytrzymałości. Nie miałem siły się powstrzymywać. Zacząłem okładać mojego przeciwnika najmocniej jak mogłem. Co z tego, że leżał już na ziemi. Nawet się nie poruszał. Biłem go i kopałem do utraty tchu. Wreszcie ktoś odciągnął mnie od leżącego na ziemi mężczyzny. Dopiero wtedy zrozumiałem co się stało. Co ja zrobiłem.?!
- Jason uspokuj się!-krzyknął Nick. Był wściekły na mnie. Ja też.
-Ja... - nagle zobaczyłem ją. Stała tak blisko. Samantha spojrzała na mnie rozczarowana, przerażona tym, co zobaczyła. W tym momencie zrozumiałem, że wszystko spieprzyłem. Cały mur, który przy mnie opadał znowu wrócił. Samantha mi już nie zaufa.  Potem poprostu odeszła. Dałem się ponieść emocjom. Znowu. Nie potrafiłem zapanować nad swoim gniewem. Jestem beznadziejny. Pamiętam wszystko jak przez mgłę. Chciałem pobiec za nią i wytłumaczyć wszystko. Chłopaki mocno mnie trzymali gdy szarpałem sie. Jeszcze bardziej się wściekłem. Nie zważając na to, że byłem cały we krwi, odepchnąłem chłopaków i wybiegłem z klubu.
Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Straciłem ją. Straciłem moją Samanthę.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz