35

57.2K 2.8K 57
                                    

*Jason
Obudziłem się wczesnie rano. Samantha spała przytulona do mnie. Delikatnie się podniosłem i stanąłem przy oknie. Wyjrzałem na zewnątrz. Słońce już wysoko świeciło i było duszno. A może to ja się dusiłem po prostu w tym pokoju przytłoczony cała gamą uczuć? Chciałbym się zaopiekować Samanthą. Wiem, że mnie potrzebuje i udowodniła wczoraj, że mnie kocha. Ale czasem uczucie to nie wszystko. Nie potrafię tak przeskoczyć tego wszystkiego, co się wydarzyło. Za dużo tego. Jeśli zaraz stąd nie wyjdę, to obawiam sie, że nie będę już w stanie odejść. A muszę. Jeszcze nie mogę jej wybaczyć. Za bardzo mnie zraniła. Poruszyła wszystkie moje uczucia, które w Chicago pochowałem głęboko i nie wiem co z sobą teraz zrobić. Dawno nie czułem tyle na raz. Cholerne uczucia.
Zanim wyjdę, muszę coś zrobić. Znalazłem kawałek kartki i zacząłem pisać. :
Samantho, przepraszam, że Cię tak zostawiam. Dziękuję za wczoraj. Muszę pare spraw przemyśleć teraz. Za dużo się wydarzyło i nie potrafię tego ogarnąć. Nie gniewaj sie, ale chcę żebyś wiedziała, że jesteś moją jedyną miłością ale i największym przekleństwem jednocześnie. Kocham Cię i właśnie to mnie przeraża. Myślałem, że sobie z tym poradzę, a tak naprawdę to gubię się w tym co jest właściwe, a co nie. Potrzebuję trochę czasu.
Jason.
Zostawiłem list na poduszce obok Sam i wyszedłem po cichu. Od razu sięgnąłem po papierosa. Zamiast wsiąść w autobus, postanowiłem, że się przejdę do domu Nicka.
Gdy wreszcie wszedłem do domu panowała cisza. Było koło 7 rano więc to normalne. Poszedłem od razu pod prysznic. Gdy wychodziłem z kabiny drzwi od łazienki się otworzyły. Stanąłem twarzą w twarz z Darcy. No super. Jak tylko mnie zauważyła stojącego nago przed nią pisneła i uciekła z łazienki. Ale przypał.
Ubrałem się szybko i zszedłem na dół, by coś zjeść. Ku mojemu zdziwieniu Nick stał przy kuchni. - Jestem mistrzem w robieniu omletów. -chwalił sie.
-Nie wątpię w to, kochanie.- odezwała się Darcy. Trochę zakłopotany wszedłem i usiadłem na krześle.
-Miło, że robisz mi śniadanko.-Odezwałem się.
-To nie dla Ciebie. Idioci nie jedzą moich omletów. -Nick nie był zadowolony z mojej obecności chyba.
-O co ci chodzi?
-Nie powinieneś być u Sam?
-Byłem. Spałem przecież u niej.
-No właśnie. Jest po 7 a ty tutaj? Co z tobą? Dopiero się pogodziliście przecież.
-Skąd ty to możesz wiedzieć, co? Odwal się ode mnie. Nie jesteśmy razem z Samanthą. Nie mogę narazie do niej wrócić.
-Co? - powiedzieli jednocześnie  patrząc się na mnie zdezorientowani.
-Gówno. Nie wróciłem do sam. Tyle w temacie. -powiedziałem i wyszedłem Z kuchni. Byłem wściekły. Nie chcę żeby mnie oceniali. Potrzebuję trochę spokoju. Oni dobrze wiedzą, że  to wszystko nie jest takie łatwe. Ciężko jest zapomnieć. Rozumiem dlaczego Samantha się tak zachowała, ale to nie zmienia faktu, że czuję się zraniony.
Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Moja komórka oznajmiła mi, że  dostałem wiadomość od Sam.
Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. Wiem, że to trudne. Będę na Ciebie czekała.
Kamień spadł mi z serca. Bałem się, że ona nie zrozumie. Nie chciałem jej ponownie ranić. Dlaczego musimy najpierw pokonać tyle przeciwności zanim będziemy szczęśliwi? Czemu nie może to wszystko być takie proste? Może po prostu nie jest nam pisane być razem? Ciągle coś się dzieje. Na przemian siebie ranimy, często nieświadomie. To całe uczucie mnie niszczy od środka. Męczy mnie tęsknota za nią i za tym kim jestem przy niej. Samantha jest najlepszym, co mogło mi się przytrafić. Jest darem od Boga. Dzięki niej się zmieniłem. Szkoda tylko, że to tak cholernie boli.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz