45

47.1K 2.4K 66
                                    

*Jason
Starałem się dorównać Samancie i też dużo się uczyłem. Nie mogę być gorszy od niej. Nie mam pojęcia, gdzie powinienem pójść. Chciałbym być blisko mojej dziewczyny . Mam ogromny dylemat. Samantha radziła mi żebym się zastanowił w czym jestem dobry i pod tym kątem szukał uczelni. W teorii rada doskonała. A w praktyce jest do dupy, bo ja jestem beznadziejny we wszystkim. Tak więc siedzę w sobotę nad książkami zamiast się bawić. Ale ze mnie lamus , kujon i nie wiem co jeszcze. Boże jak ja się stoczylem. Ja i książki! Prawje jak drugi Szekspir, Mickiewicz czy inne dziadostwo normalnie.
Siedziałem tak i użalałem się nad sobą, gdy do pokoju wparował Nick.
-Co tam kujonie?-pyta rzucając się na moje łóżko gniotąc  wszystkie moje notatki. Co za chuj! Siedziałem nad tym od paru dni.
- Nie nazywaj mnie tak, plebsie.-warknałem na niego.
-Oo ktoś tu się jednak czegoś nauczył. Bogate masz teraz słownictwo. Kurde teraz przy tobie to wyglądam jak cienias.
-Zawsze tak było. - zaśmiałem się. -Spadaj.! - rzucił we mnie poduszką.
-Po co tu przylazłeś?
-Bo mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Jaką?
-Chodźmy do baru.
-Nie ma mowy. Uczę się.
-Przestań pieprzyć. Marnujesz się. No weź.
- Nie mam ochoty.
-Jasonie, chciałem po dobroci, ale widzę, że się nie da. Masz ruszyć ta swoją grubą dupę i iść ze mną się napić. Jest sobota wieczór, a ty jak jakaś ostatnia ciota siedzisz nad książkami! Tak nie może być.
-No dobra. -westchnąłem z rezygnacją. Przebrałem się i pojechaliśmy do baru. Tym razem wybraliśmy taki, w którym jeszcze nie byliśmy. Nie mam ochoty znowu tłumaczyć, że Nick nie jest moim chłopakiem.
Od dobrej godziny już piliśmy. Dobrze, że Nick mnie wyciągnął. Potrzebowałem trochę rozrywki. Koło północy zaczęliśmy się zbierać. Musieliśmy wracać na piechotę chociaż oboje ledwo się trzymaliśmy na nogach. Znaczy Nick chyba był bardziej najebany. Nie pamietam. W każdym bądź razie ciężko nam się szło. Po 40 minutach byliśmy w domu chociaż na trzeźwo powinno nam to zająć 15 minut. Standardowo pare razy leżeliśmy na chodniku. Otworzyła nam mama Nicka. Jak zwykle nie była zadowolona. Wtoczyliśmy się jakoś do środka. Chciałem pomóc Nickowi wejść po schodach. Niezbyt dobry pomysł. Pamiętajcie, nigdy nie chodźcie po schodach będąc pijanym. U mnie skończyło się to na stłuczonej ręce i paru siniakach na żebrach. A temu idiocie nic się nie stało, bo nagle na samym szczycie odzyskał zdolność normalnego chodzenia. Oparł się o poręcz od schodów i zamachnął się ręką, uderzając mnie w twarz. Jak możecie się domyśleć spadłem z tych jebanych schodów. A Nick nie wzruszony śpiewał I ain't your mama Jennifer Lopez, na co jego mama się okropnie wkurzyła. Nigdy wiecej nie pójdę z nim pić.
Nienawidzę go. Pieprzony gnojek. Zabije go.
Następnego dnia modliłem się, by to wszystko okazało się tylko snem. Niestety to się wydarzyło naprawdę. Skąd to wiem? Moje żebra mi przypomniały no i trochę obolała ręka. Cholernie mnie wszystko bolało. Nie pamiętam czemu, ale nawet łokcie sobie starłem. Boże Święty na co ja się zgodziłem. Na dodatek dawno nie miałem takiego kaca. Ledwo się podniosłem z łóżka. Obejrzałem się w lustrze i aż się przeraziłem. To jakiś potwór tam stał a nie ja. Po chwili zorientowałem się, że to zombi to jednak ja. Co za wstyd.
Skrzywiłem się na widok tych schodów, bo przypomniał mi się mój upadek. Nick powinien mi za to windę zamontować. Wszedłem do kuchni i szlag jasny mnie trafił jak zobaczyłem Nicka. Wcale nie wyglądał źle. A ja??!
-Zniszczę Cię kretynie, przysięgam- syknąłem celujac w niego palcem. Kumpel na moje słowa poderwał się z krzesła i wybiegł z kuchni. Nawet nie miałem siły za nim biec. Później mu dojebie. Najpierw potrzebuję wody.
Wziąłem prysznic i trochę lepiej mi się zrobiło. Ale moja złość nadal została. Zemszczę się. Pożałuje tego gnojek. O tak. Będzie błagał o litość.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz