94

30.3K 1.9K 137
                                    

*JasonTo jest chyba jakis żart! Nie mówisz prawdy jest źle, mówisz tą zasraną prawdę i jest jeszcze gorzej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*Jason
To jest chyba jakis żart! Nie mówisz prawdy jest źle, mówisz tą zasraną prawdę i jest jeszcze gorzej. Ja chyba nie rozumiem kobiet. Samantha nie potrzebnie się zdenerwowała i jeszcze mnie z domu wyrzuciła. Najgorsze jest to, że nie bardzo mam gdzie się podziacć. Do Nicka i Darcy nie mogę się wepchnąć, bo oni teraz mieszkają razem w jednym pokoju w akademiku. Zadzwoniłem więc do Eddy'ego. On od razu się zgodził więc do niego pojechałem.
-Szybko do mnie wróciłeś- powiedział Eddy wpuszczając mnie do środka.
- Nie miałem wyjścia. Wyleciałem z domu.
- Masz przerąbane.
-No chyba to dość poważne. Nigdy nie widziałem Samanthy w takim stanie. To chyba te hormony. Już jej się wszystko miesza w głowie.
-No nie wiem. Zależy, co jej powiedziałeś.
- Prawdę. Powiedziałem, że męczy mnie takie życie. Non stop praca i dom, a na jakiekolwiek przyjemności nie ma czasu.
-Jesteś palantem.
-cCo?- byłem naprawdę w szoku. Myślałem, że jako kumpel stanie po mojej stronie.
-No stary tobie jest ciężko?
- aA nie?
-Wydaje mi się, że jej bardziej.
-Ty też zaczynasz?- wukrzylłem się.
-No Jason, do cholery, ty nie nosisz w dobie dwójki dzieci. To nie ty masz humorki i bóg wie co tam jeszcze przeżywają dziewczyny w ciąży! To na nich spada odpowiedzialność za te dzieci. Muszą się zdrowo odżywiać, dbać o siebie itd. Ty się nawet tym pewnie nie interesujesz.
-Cholera. Masz rację.
- nNapraw to zanim będzie za późno. -pogadałem jeszcze trochę w kuchni z Eddy'm i poszedłem do pokoju, w którym spałem poprzedniej nocy. Przygotowałem sobie łóżko. Potem poszedłem pod prysznic.
Całą noc nie spałem. Myślałem nad tym, co powiedział mi Eddy. Doszedłem do wniosku, że jebany miał rację. Tak się skupiłem na sobie, że nawet nie pomyślałem, co Samantha może czuć. Zachowałem się jak dupek. Wstałem nad ranem, bo już nie mogłem wyleżeć. Jestem idiotą! Muszę to naprawić. Samantha miała rację, że przegiąłem. Słusznie mnie wywaliła z domu. Wreszcie to zrozumiałem. Przeproszę ją i wszystko będzie dobrze.
  Zjadłem szybkie śniadanie, ubrałem się i wyszedłem. Po godzinnym spacerku byłem pod domem Samanthy. Jest już godzina 8 więc obstawiam, że Sam już nie śpi. Dobijałem się do drzwi prawie pół godziny. Wkurzyłem się i podszedłem pod okno od naszej sypialni. Znalazłem mały kamyczek i rzuciłem nim o szybę. Parę razy jeszcze rzucałem, ale wciąż nikt nie otwierał.
- Wiem, że tam jesteś! Nie udawaj!- krzyknąłem. Napewno jest. Rzadko ostatnio wychodzi z domu więc po prostu udaje, że nie słyszy.
- Sam do cholery! Będę tak stał cay dzień! Musimy porozmawiać!-znowu krzyknąłem. Nagle okno od sypialni się otworzyło.
-Spadaj dupku!- odezwała się Samantha.
-Wpuscść mnie!
-Nie ma mowy! Nie chcę cię widzieć!
-Porozmawiaj ze mną!
-Daj mi spokój!
- Nie!- Sam schowała się na chwilę poczym wychyliła się i rzuciła we mnie kwiatkiem w doniczce. W ostatniej chwili się odsunąłem.
-cCo jest kurwa!- krzyknąłem.
- Spieprzaj stąd!- nie wierzę. Ona była wściekła na mnie nadal. Liczyłem, że przejdzie jej trochę i będziemy mogli pogadać na spokojnie. Przyszedłem przecież przeprosić.
-Jak chcesz tylko nie mów potem, że to moja wina. Bo ja przyszedłem przeprosić, a nawet nie dajesz mi szansy.
-Uważasz, że powiesz przepraszam i wszystko będzie super? Na pewno nie! Zraniłeś mnie!
-Wiem. Jestem idiotą.
- Owszem, jesteś. Ale twoje przeprosiny nic tu nie zmienią. Przecież było ci źle ze mną!
-Nie chciałem tego powiedzieć.
-Ale powiedziałeś. Idź już - chyba dzisiaj już nic nie wskuram. Cholera, naprawdę źle się czułem z tym wszystkim. Muszę chyba przeczekać tą burze. Jestem wściekły na siebie, że tak spieprzyłem. To nie może się tak skończyć. Kocham Samanthę i nasze dzieci. Nie mogę jej tak zostawić z tym wszystkim. Nawet nie chcę! To była tylko głupia kłótnia. Dlaczego ona jest tak uparta? Będę o nią walczyć. Nie dam tak po prostu tego wszystkiego zniszczyć. Kurwa, nie w ten sposób. Kiedyś jej się te cholerne kwiatki skończą więc nie będzie miała czym we mnie rzucać.

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz