25

64.1K 3.4K 198
                                    

*Jason
Byłem wściekły na Samanthe. Nie pozwoliła mi, bym przekonał Darcy. Nie chciałem ją zranić. Wręcz przeciwnie. Jeżeli znowu byliby razem, Dars byłaby szczęśliwa. Przecież go kocha. Powinna mu wybaczyć. Nie rozumiem tego. Ja bym wszystko wybaczył Samancie. Nie potrafię bez niej żyć. Pewnie teraz będzie się gniewać na mnie. Ja tylko chciałem im pomóc. Nick potrzebuje interwencji. Inaczej całkiem się rozsypie. Ma ogromne poczucie winy i dobrze wie, że za dużo razy ją zranił. Nie potrafi sobie poradzić z tą sytuacją. Zaczyna go to przerastać i mnie tak szczerze też. Nie umiem mu pomóc. Co bym nie powiedział, i tak nie posłucha. To wszystko jest beznadziejne.

Sam nie odzywała się do mnie przez 3 dni. Pisałem, dzwoniłem, czekałem pod domem. Nie pojawiła się w poniedziałek w szkole. Zaczynałem się denerwować, że coś się stało. Poszedłem więc ponownie pod jej dom.
Tym razem drzwi się otworzyły. Jednak nie ujrzałem osoby, którą chciałbym zobaczyć.
- Jason! Jak miło Cię widzieć. - przywitał mnie tata Samanthy.
- Jest może Sam?
-Nie. Samantha pojechała z Darcy do jej dziadków na parę dni. Obie dziewczyny chyba potrzebowały trochę spokoju. Wejdź proszę.
- Chętnie. Kiedy wrócą?
- Za tydzień chyba.
- Nie wytrzymam tyle. - powiedziałem na co John się roześmiał.
-Tęsknisz za nią co?
-Bardzo. Może mi pan powiedzieć gdzie mieszkają dziadkowie Darcy?
-W Dover. -zamurowało mnie.

Dostałem dokładny adres pobytu dziewczyn. Od razu wróciłem do domu i zabukowałem bilety do Londynu. Stamtąd będziemy musieli jechać autobusem prosto do Dover.
-Pakuj się stary. -powiedziałem do Nicka rzucając w niego torbą podróżną.
- Po co? - spojrzał na mnie zaskoczony.
-Jedziemy do Dover odzyskać nasze dziewczyny.
- Porąbało Cię? Matka mnie zabije.
-Jak ona tego nie zrobi to prędzej czy pozniej ja Cię zabije. Mam dość patrzenia jak się użalasz nad sobą. Koniec tego. Musisz ostatecznie rozmówić się z Darcy. wyjeżdżamy z samego rana.
- A co jak ona nie będzie chciała wrócić do mnie?
- Będziesz musiał to przełknąć jakoś, Nick.

Po całej tej odprawie na lotnisku wreszcie siedzieliśmy w samolocie. Liczylem, że będę mógł trochę pospać, ale Nick skutecznie mi to uniemozliwiał.
Jeszcze przed startem marudził, że boi się chyba latać. W momencie, gdy samolot podniósł się do góry Nick złapał mnie za rękę i wydarł się na cały samolot, że zaraz wszyscy zginiemy.
-Mógłby Pan uspokoić swojego chłopaka?-powiedziała do mnie stewardessa.
-Cholera! To nie jest mój chłopak.!-krzyknąłem oburzony. - To tylko mój przyjaciel, który chyba pierwszy raz leci samolotem.
- Bardzo przepraszam.-odpowiedziala.
-Czy ona wzięła nas za gejów? -spytał Nick.
- Nie pierwszy raz ktoś myśli, że jesteśmy parą, głąbie. Zachowujesz się beznadziejnie. -z głośnika odezwał się głos, że wreszcie można odpiąć pasy.
-Dzięki Bogu. -rzucił Nick odpinając się szybko. Poleciał od razu do łazienki zwymiotować. Za jakie grzechy ja się muszę z nim użerać tak?
Później bylo tylko gorzej. Samo latanie mu się spodobało.
Siedział od okna więc miał bardzo dobry widok.
-Patrz Jason! Patrz!- krzyknął przyciskając palec do szyby.
-O co ci chodzi? Ja tam nic nie widzę.
- No tam prosto!-patrzył na mnie podekscytowany. -Tam taka ładna chmura jest !- nie wierzę poprostu, że go ze sobą zabrałem. Cieszy się jak dziecko oglądając chmurki a jak będziemy lądować to mogę się założyć, że znowu będzie trzymał mnie za rękę. Niestety lot trwa prawie 6h, a Nick już po 10 min jest nieznośny. Ale czego się nie robi dla miłości?

Risky BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz