8

2.8K 231 15
                                    



Rozdział liczy 666 słów. Przypadek?


Noc minęła nam szybko. W ciszy. Przynajmniej mam taką nadzieje. Słońce powoli zaczyna swoją wędrówkę po niebie. Polana wygląda nieziemsko. Konie śpią. Wszystko jest takie piękne i naturalne. Jest zimno, jak to rano, ale przyzwyczaiłam się do takich warunków. Przez 10 lat nie miałam stałego domu. Łóżka. Nic. Ruszam w stronę jeziora. Kąpiel to nie będzie, ale od trzech dni nie miałam kontaktu z wodą. Oglądam się za siebie, by mieć pewność, że wszyscy śpią. Powoli zaczynam ściągać swoje ciuchy. Najpierw  ciężkie buty i brudne skarpety. Najchętniej bym je wyprała, ale nie mam nic innego na zmianę. Na ziemi lądują kolejno skórzana kurtka, stara bluza, moje ukochane czarne spodnie.. po chwili naga wchodzę do jeziora. Ciecz jest lodowata. Taka cena bycia czystym. Zanurzam się i zatrzymuję pod wodą. Nie otwieram oczu. Uwielbiam to uczucie, kiedy moje włosy powoli opadają, falują. Wydają się żyć własnym życiem. Odwrócona tyłem do brzegu wynurzam się wygładzając długą, blond czuprynę. Przecieram oczy i słyszę trzask gałęzi. Odwracam się błyskawicznie zakrywając rękami co trzeba.



-Mogę się przyłączyć?- patrzę na stojącego na brzegu Coltona. Oczywiście, któż by inny? Jest tylko w spodniach. Jego kurtka i koszulka leżą w pobliżu reszty moich rzeczy. Jego mięśnie ściągają mój wzrok. Widzę w pełni jego tatuaż. Dalej nie wiem co symbolizuje. Ten widok jest dla mnie hipnotyzujący. Otrząsam się. Jestem młoda i.. teraz ciekawi mnie męskie ciało. Jakkolwiek źle to brzmi.



-Nie bardzo..- mówię i odwracam się szybko. Czuję jak moje serce zaczyna łopotać. Modlę się by sobie poszedł. Jestem w bardzo niekomfortowej, obcej sytuacji.



-Czemu?- pyta. HMY NO NIE WIEM. Dalej stoję do niego tyłem, ale słyszę jak wchodzi do wody. Czuje jak każdy włos na moim ciele ustawia się do pionu. Jakby salutował chłopakowi.



-No na miłość boską, bo jestem goła. Odejdź.- mówię coraz głośniej i wścieklej. Nie mam gdzie uciekać. Wyjść z wody? NIE. Wpłynąć na środek jeziora? Nie znam dna. Wolę nie ryzykować utonięciem przez takiego debila. Stoję więc w miejscu dalej zakrywając się rękami. Zaciskam oczy, kiedy uderza we mnie pierwsza fala wody, którą pcha ciało Coltona. Czuje się źle. To nie śmieszne. Wszystko ma swoje granice. On mocno przebija tą.



-To co..- mówi, a ja już wiem że jest maksymalnie metr ode mnie. Jego głos jest bliski. Woda jest niespokojna. Na swoich plecach wyczuwam jego tors.



-Chce chwilkę być sama.- mówię bezradnie. Coraz bardziej się denerwuje. Panikuje i nie wiem jak mam reagować. Nie byłam w takiej sytuacji i nigdy żaden mężczyzna tak na mnie nie działał. No chyba...- Odejdź.- Czuję jak jego goła klatka piersiowa styka się z moimi plecami. Delikatnie na mnie naciska. Jego broda znajduję się kilka centymetrów nad moim ramieniem. Jest wyższy, więc zapewne się pochyla. Zamieram i nie jestem w stanie z siebie wydusić ani słowa. Co teraz zrobić? Nie mogę nijak go odepchnąć, bo potrzeba mi do tego rąk, a ruchy nóg ogranicza mi opór wody. Jego ręka zaczyna wędrować od mojego nadgarstka do szyi.



-Zmuś mnie..- szepczę mi do ucha. Na bank się uśmiecha. Głupie zabawy głupich chłopaczków. Szkoda tylko, że nie umiem ich odeprzeć w jakiś dojrzały sposób.



-To jest molestowanie.- przełykam cicho ślinę. Nie ze strachu, ale ze zdenerwowania. Jak on śmie się tak zachowywać? Od samego początku nie ma do mnie szacunku i od samego początku naśmiewa się w każdy możliwy sposób. Nie pasuje mi to, ale nie umiem sobie z tym poradzić. Co mam mu powiedzieć?



-Zgłoś to na policję.- mówi i śmieje się cicho. Naprawdę zaczynam się bać. Powoli myśl, iż to tylko niewinna zabawa, dokuczanie sobie w sposób, którego wcześniej nie znałam, przemija. To robi się coraz bardziej nachalne i dyskomfortowe.



-O co Ci chodzi? Czego ty chcesz..?



-Jest coś takiego. Coś po co jestem w tej grupie. Potrzeba mi do tego Ciebie..- robię się cała czerwona. Dobrze, że stoję tyłem do niego. Czy on mówi o tym o czym ja myślę? Oby nie...



-Zostaw mnie. Zacznę krzyczeć.



-Chcesz, żeby wszyscy tu przybiegli? Podobno jesteś goła.- a ja czuję jak jego ręce dotykają moich bioder i na jego szczęście idą w stronę talii, gdzie się zatrzymują.- Niby jesteś taka odważna.. boisz się?



- Oczywiście, że nie. Czego miałabym się bać?- drżę. On to na pewno czuje. Ma ręce tam, gdzie nie powinien.



-Gwałtu.- Wstrzymuję oddech. Co on mówi? Zabiera ręce.- Wszystkim kobietom wydaję się, że to ich nie dotyczy, ale... dotyczy. Pamiętaj o tym. Czasem ci, którzy wyglądają na najbliższych i milutkich okazują się być potworami.- głaszcze mnie po głowię i wydaję się odchodzić.- Pamiętaj. Nie daj się oszukać. Wszyscy są niebezpieczni, a ty nie jesteś niezniszczalna. Nie miej mi za złe..- zostawia mnie w całkowitym osłupieniu. Odwracam głowę i widzę jak wkłada na swoje ciało koszulkę i bierze kurtkę. Patrzy na mnie ostatni raz, co sprawia, że błyskawicznie odwracam głowę. Odliczam kilka sekund. Przygryzam wargę i niepewnie się przekręcam. Między drzewami nie ma już Coltona, ale stoi Logan. Co to teatr?! Czy mogę się normalnie umyć? Chłopak, jak zawsze, posyła mi mordercze spojrzenie. Wyraz mojej twarzy z oszołomionej i onieśmielonej staje się obojętny. No... może lekko zakłopotany. Jeszcze tego brakowało, żeby on to widział. Czemu on zawsze niszczy mi humor? Kiedy odchodzi powoli i niepewnie wychodzę z jeziora. Chwytam  ciuchy i ubieram je błyskawicznie w obawie, że zaraz przyjdzie tu Holden, albo co gorsze Jack...



Do następnego ;*

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz