-Wszystko w porządku?- pyta Cole wpatrując się na siłę w moje szmaragdowe oczy. Wolałabym, żeby to się nie wydarzyło. Nie lubię komplikacji. Brawo. Kto lubi? Czemu nic nigdy nie może być proste? Jak idzie wszystko dobrze.. wydaje ci się, że masz już z górki –BUM- wywracasz się na tej górce i turlasz bez kontroli... Wpatruję się w wyraz twarzy chłopaka. Jest uroczy. Troskliwy. Ciepły. Tylko teraz to trochę nie ma dla mnie znaczenia i wydaje się sztuczne. Jestem rozproszona.
-Tak, pewnie. Czemu miałoby być źle?- mówię i uśmiecham się powoli. Troszkę na siłę. Stoimy w holu. Wąskim i długim. Pomalowany jest na ciemną zieleń. Zgniłą. Podłoga ciemno brązowa trzeszczy, gdy tylko lekko się poruszymy. Na ścianach wiszą obrazy. Zatarte, zdarte, zakurzone. Na końcu korytarza jest łuk- również drewniany. Prowadzi do innego korytarza, a tamten łączy się z kuchnią.
-Jeżeli będzie cie męczył kiedykolwiek w przyszłości masz mi o tym od razu powiedzieć okej?
-To tylko Logan... spokojnie Colton.. nic nie zrobił..
-Dobierał się do ciebie Mavis.. nie wiem czy dostrzegłaś ten szczegół...- chłopak zaczyna mówić z wyczuwalną irytacją. Nie patrzy na mnie tylko daleko za mnie. Przewraca oczami.
-Próbował mnie tylko pocałować.. to nic...
-Nie miałaś siły się obronić. Zrozum Maiv... jeżeli zmusza cię do tego, to jest zdolny do wszystkiego...
-Jak na przykład do czego?- nie mam pojęcia o co mu chodzi. Rozumiem, że jest zły, ale sprawa jest załatwiona. Ja ochłonęłam on również powinien... Patrzy na mnie tępo. Jakby nie dowierzał.
-Może zrobić o wiele więcej.- chłopak popycha mnie na ścianę i zbliża się na bardzo niewielką odległość. Patrzę na jego usta, które są tuż przede mną. Czuję jego oddech na twarzy. Moje ręce są spętane przez jego i przyciśnięte do ściany. Zaczynam mieć dreszcze. Nie mogę drgnąć, bądź nie czuje takiej potrzeby. Czuję jak w moim brzuchu wytwarza się pusta przestrzeń. Towarzyszy mi uczucie spadania. Lotu.- Teraz miałaś zwiastun do czego jest zdolny...- chłopak mówi bardzo cicho. Nie wiem do czego zmierza. Nie wiem co robi, ani co zrobi. Jeżeli chodzi o niego- czekam.- Mavis nie obronisz się. Jest silniejszy...-bliżej.- ...wyższy.- bliżej.- sprytniejszy w walce.- Za blisko.- Każdy mężczyzna w końcu traci kontrole i może stać się potworem. Czy chcecie czy nie.. doprowadzacie do tego... Zwłaszcza teraz..- czuję jak jego ręce miażdżą moje nadgarstki.
-Colton to boli...- zaczynam śmiejąc się lekko. Co on wyprawia? Nie przestaje, a odczuwany ból zwiększa się.- Colton to boli!- mówię o wiele bardziej stanowczo. CO ON WYPRAWIA NO?-COLTON!- zaczynam podniesionym głosem. Czuję niepokój. Moje ręce są bardzo mocno spętane. Jego ręce miażdżą je i widocznie nie chcą przestać. Czemu sprawia mi ból? Po co?! Chłopak nagłym i zdecydowanym ruchem odkręca mnie twarzą do ściany. Uderza wręcz moim ciałem o zieloną powierzchnie. Moje ręce -wygina je do tyłu. Czuję nieprzyjemne naciągnięcie. Jak przestępca schwytany przez policjanta. Sekunda i leże na ziemi. Twarzą na skrzypiących deskach.
-Jako kobieta nie masz szans. Skrzywdzi cie. Dlatego powiedz mi. Od razu.- chłopak mówi puszczając moje wygięte ręce. Czuję upokorzenie, zdumienie. Nie rozumiem?- Nie ważne jak silna jesteś Maiv.. – mówi odchodząc.- Mając styczność z potworem wnioskuje, że sam nim jest. A potwory są niestety niebezpieczne. Sama widzisz...
-Jakim potworem?- pytam siadając. Chłopak uśmiecha się do mnie radośnie.
-Idziemy coś zjeść?- wyciąga do mnie rękę chcąc pomóc mi wstać. Zapominam o pytaniu wpatrując się w jego czekoladowe oczy. A skoro o tym mowa. Może Anya ma jakąś czekolade w tym zamku? Chwytam chłopaka za dłoń, a ten podnosząc mnie przyciąga moje ciało do swojego. Jest bardzo silny. Pewny siebie. Troskliwy. Idealny? Czy jest już mój? Moja twarz jest tylko kilka centymetrów od jego. Kilka niewielkich jednostek długości. Jego ręce gładzą moje plecy. Powoli. Delikatnie. Jak na tak groźnie wyglądającego jest całkiem niegroźny. Tym razem ja inicjuje pocałunek i nie czekam na niego. Bardzo delikatnie muskam jego usta. Malinowe, pełne usta. Odwzajemnia pocałunek. Lekko przygryza moją wargę. To grzeczny pocałunek. Jeden z pierwszych w moim życiu. Jego ręka zjeżdża z moich pleców niżej. Sprytnie. ''On chce tylko jednego..'' Słowa Logana uderzają mnie jak piłka do nogi. Prosto w głowę. Szybko i ogłuszająco. Przerywam pocałunek ku zdumieniu chłopka i odsuwam się powoli.
-Wszystko okej?
-Tak, tak. Idziemy coś zjeść?- pytam uśmiechając się radośnie do chłopka. Przerwałam, bo Logan tak powiedział, czy bo się po prostu bałam? Za szybko. Kiedy coś już masz zasygnalizowane zwracasz na to bardziej uwagę. Chłopak tylko wzrusza ramionami i kiwa głową potwierdzając moją propozycje. Rusza w stronę łuku.
-Colton..? –pytam idąc za chłopakiem. - Czemu chciałeś przyłączyć się do grupy? Za nic? Tak na serio? Wątpię, że dla przyjemności bycia z nami... – Odwraca się do mnie powoli zdumiony moim pytaniem. Jest za oczywiste, czy nie powinnam była go zadawać? To pytanie wyraźnie sprawia mu trudność. Ta jednak szybko ustępuje miejsca radosnemu uśmiechowi. Dziwnemu uśmiechowi.
-Chciałem zabić prawdziwego potwora. Tylko w tej grupie to możliwe.- mówi i uśmiecha się do mnie ciepło. Potwora? Muty? Wyglądał mi na koczownika. Nigdy wcześniej nie zabił muta? Może chodziło o innego potwora? A opisywał się jako świetny tropiciel. Wydawał się podróżnikiem z doświadczeniem. W sumie wiele rzeczy wydaje się być... a niestety nie jest.
Rozdział krótki jak na moje wywody i w sumie niesprawdzony, więc może być jeszcze więcej błędów niż jest zwykle. Wybaczcie, ale nie jestem maszyną + jestem roztrzepana jak jajko na panierkę... Ostatnio moi nauczyciele stwierdzili, że mają w dupie istnienie czasu wolnego, czasu na odpoczynek czy coś, i dowalą mi wypracowaniami, sprawdzianami i innymi formami, którymi mszczą się za swoje średnio udane życie. Taki niby ten rozdzialik o niczym, ale gwarantuje i spojleruje, że dla dalszych losów jest tu kilka wskazówek, no mocno istotnych. Raczej nie ukrytych jak rosyjskie bazy więc łatwo dostrzec i wydedukować o co chodzi :D
Do następnego ;*
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...