-To Getaria. Kamal mówił mi, że była kiedyś jego planetą. Planetą jego i Kami.- Kaya z fascynacją ogląda ze mną kolejną kulę, która zawirowała w kosmicznej drodze do nicości- pasie. Nigdy nie wiedziałam jej tak spokojnej, tak pogodzonej ze sobą. Cały jej gniew, którym emanowała na ziemi, zniknął. Siedzimy na miękkiej fioletowej trawie, bądź czymś, co trawę przypomina. Czuje pod dłońmi chłód. W dole dostrzegam Suravi i Basanti, które wciąż walczą przy strumieniu. Logan jeszcze nie wrócił. Kami i Kamal śmieją się siedząc przy swojej lepiance. Z dnia na dzień pojawił się nowy dom. Mój dom. Wyrósł z zielono-fioletowej powierzchni i stanął w najwyższym punkcie wzniesienia. Prawie najwyższym. Złota korona wciąż jest nade mną. Nie spodobało się to ani Bishakowi ani jego siostrom, gdyż ich lepianka jest osadzona na najniższej linii wzgórza, a to oni najzacieklej chronią szczytu pagórka.
-Dlaczego są tutaj, skoro mają swoje miejsce we wszechświecie?
-Nie wiem. Musisz pytać ich. - rzuca mi obojętnie Rosjanka. Z zainteresowaniem przyglądam się rodzeństwu. Są szczęśliwi. Skoro ich świat istnieje, dlaczego są tutaj? Mój świat również istnieje. Nie jestem szczęśliwa, że trafiłam tutaj. O co więc może chodzić?
-Logan często tak znika?
-Z tego co zauważyłam, tak. Szukał cię bardzo zawzięcie.- dziewczyna nawet na mnie nie popatrzyła. W jej oczach wciąż migoczą odbicia wszechświata i jego skarbów.
-Skąd wiedział, że tu trafię?
-Obiecali mu.- czuje, jak oblewa mnie zimny dreszcz. Logan wciągnął mnie w to miejsce?!
-Obiecali mu, że umieszczą mnie tutaj? Dla niego?
-W zasadzie to on tutaj trafił dla ciebie. - Chcieli mnie tutaj więzić, po czym zrobili z tego miejsca przytułek dla rannych i zagubionych istot? Jaki jest tego wszystkiego sens? Cicha melodia łagodzi moje nagłe, ciężkie myśli. Spoglądam w górę, na złotą koronę, która świeci swoim własnym blaskiem. To chyba ona oświetla całą okolice. Rozprasza cały mrok, jak słońce. Kusi mnie, żeby tam wejść. Sprawdzić, co jest w środku. Sama myśl o tym przykleja do mojego ciała wrogie spojrzenie Bishaka, który siedzi najbliżej mgieł, na obrzeżu tego azylu. Czuję niepokój. Muszę się stąd wydostać. Czas ucieka. Na szczęście tkwiąc w nicości miałam wiele czasu by wpaść na cokolwiek, co pomoże mi określić czym to miejsce jest. Nie wiem, jak się stąd wydostać. Jeszcze. Nie wiem, czy mogę im ufać, chociaż chciałabym móc powiedzieć inaczej. Przynajmniej w kwestii Kayi. Wiem, jak sprawdzić przynajmniej to drugie.
-Kaya. Chciałabym z tobą poważnie porozmawiać.- dziewczyna wreszcie przenosi swój zimny wzrok na mnie. Czeka, a ja się dalej zastanawiam, czy skutek mojego działania nie sprawi, że oszaleje.
-No?
-Chce, żeby to zostało tylko między nami. Ufam tylko tobie. Muszę się stąd wydostać. To miejsce to jedna wielka manipulacja. -Lyadova marszczy czoło. -Wydaje mi się, że cienie strzegą granic. Dlatego nie są blisko tego miejsca. Pilnują, żebyśmy nie zbliżały się do wyjścia, a im dłużej tutaj jesteśmy, tym gorzej dla nas.- Moje słowa są po części prawdą, a po części kłamstwem. Dlatego są tak wiarygodne i dlatego oczy Kayi nie mogą się oderwać od moich ust. -Jeżeli wyjdę stąd i znajdę je, wydaje mi się, że znajdę też wyjście. Nie chce, żeby oni cokolwiek wiedzieli. Nie chce narażać ciebie, póki nie będę pewna. Jeżeli wyjście istnieje, wyciągnę cię ze mną. -Dziewczyna w ciszy wysłuchała całości mojej wypowiedzi. Nie polemizowała, nie przytakiwała. Słuchała. Teraz, co widoczne jest na jej twarzy, analizuje. Dziwi mnie, że wydaje się nie być tak chętna stąd odchodzić.
-Dobrze. -odpowiada. Uśmiecham się sama do siebie. Przynęta zarzucona. -Ale idę z tobą.
-Nie. -odpowiadam krótko. -Proszę pilnuj, żeby mnie nie szukali. Wyjdę w nocy z tej strony wzgórza. -Znów szybko zbijam ją z tropu. To musi brzmieć naiwnie i wiarygodnie równocześnie. -Wrócę po ciebie. -zapewniam ją. Kłóci się ze swoimi myślami. Dalej zastanawia ją, co jest dobre. Zgadza się finalnie. Jeżeli wyda mnie i ktoś ruszy na moje poszukiwania, będzie to znak, że już nie można jej ufać. Jeżeli przemilczy wszystko, znajdą mnie jutro pod łóżkiem. Nigdzie się nie wybieram. Póki nie znam drogi wyjściowej, nie odważę się ponownie zmierzyć z własnymi potworami. A czeka ich na mnie mnóstwo. Spoglądam w stronę białej, jak mleko mgły.
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...