Moje łzy spływają strumieniami po rozpalonych policzkach. Już nie biegniemy. Idziemy spokojnie labiryntem korytarzy. Prowadzi nas Holden. Za nami panuje tylko cisza. Nic nas nie goni, albo na chwile obecną nie dogania. Wschodnie łączenie. Tylko tyle pamiętam. Reszta z wcześniej stanowi zamazane, bolesne wspomnienie. Zresztą niepierwsze. Staram się nie myśleć o Loganie. Ból jednak związany z jego pewną śmiercią jest ogromny. Nachalny. Spoglądam w górę by dostrzec lekko zarośniętą brodę Coltona. Chłopak patrzy przed siebie. Jestem zmęczona. Zamykam powolnie oczy. Moje ramie nie pozwala mi jednak zasnąć. Idziemy ciągle w dół i w dół i w dół. Bez końca. Czy to droga do piekła?
-Tu..- słyszę cichy głos Holdena. Dokładnie taki jakby mówił do mnie we śnie. Towarzyszy mu rozmazujące dźwięki echo.
-Wagonik?- głos Len brzęczy w moich uszach. Otwiera mi oczy. Jesteśmy w pomieszczeniu przypominającym niewielką stacje. Przed nami znajdują się cztery wagoniki, każdy na osobnym torze, który to z kolei prowadzi w osoby tunel. Nie wiem jak długi, ale wnioskuje że bardzo. Pomieszczenie, również oświetlone alarmowym, czerwonym światłem, poza tym jest puste.
-Sprawdź tamte wagoniki..- nakazuje Holden wskazując na cel Len.
-Sądzisz, że da się je uruchomić?- pyta trzymający mnie mocno Colton.
-Aspen zablokowała cały dół, zakładam że skoro laboratorium miało energie na to, to i wagoniki są czymś dalej zasilane. Jeżeli nie...
-Co jeżeli nie?
-Nogi..- początkowo milcząć Holden przedstawia najgorszą opcje.
-Nogi? Wiesz, że Mavis nie jest w stanie iść. Ja również nie mam sił jej nieść ponad 2 000 mil. To miesiąc drogi Holden. Bez postojów i z dobrym tempem. A patrząc na nasze tempo, siły, i zakładam postoje... to wyjdzie grupo ponad 4 miesiące.
-Zadziała.
-Oby.
-Patrzcie!- mówi Len i zbliża się w naszą stronę.- W skrzynkach pod siedzeniami znalazłam to.- mówi i rzuca w stronę Holdena prostokątny przedmiot. Zamazuje się mi tak bardzo, że poddaje się i przestaje go obserwować.
-Baton..- mówi podekscytowany Holden.
-W środku są też płyty manualne i apteczki.- na dźwięk słowa ''apteczki'' syczę z bólu. Moje przebite ramie zaczyna ostro kłuć. Colton na dźwięk mojego jęku wzdryga się niepewnie.
-Trzeba ją opatrzyć.- sapie Colton.- Szybko.
-Len pozbieraj zapasy z wagonów i przynieś do tego.- nakazuje Holden i wskazuje na niewielką, metalową tubę.- Przy okazji sprawdzaj czy któryś z pozostałych wagonów działa. Colton..- blondyn zwracając się do chłopaka rusza w kierunku jednego z wagoników. -Chodź tu z nią. – Czuję jak zaczynamy się przemieszczać. Postękuje cicho, choć nie przynosi mi to żadnej ulgi. Straciłam mnóstwo krwi i nerwów. Colton z gracją wnosi mnie przez niewielki otwór wejściowy wagonu. Ten w środku jest niezwykle piękny. Srebrzysty z białą sofą. Ciemny, gdyż żadna z dwóch lap naściennych nie pali się. Pod miejscem siedzącym znajdują się białe skrzynie. Zostaje ułożona na miękkiej, zapadającej się kanapie. Jest skórzana, ale lekko zamszona. Przyjemna. Cicho stękam, gdy ostatecznie ręce Coltona układają mnie na wygodnym przedmiocie. Po mojej lewej znajduje się tylko niewielkie tyle okno. Jest wysoko. Nic więc nie widzę. Po mojej prawej zaś dostrzec można niewielką płytę z masą przycisków. Przed płytą znajdują się dwa krzesła. Z przodu widoczna jest ogromna szyba. Tylko na prawym boku znajdują się drzwi. Na lewym ciąg dalszy wygodnej sofy. Wagonik jest niewielki, ale przestronny. Spokojnie pomieści naszą czwórkę.
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...