Podrywam się, jakbym spędziła pod wodą zbyt długi okres czasu. Łapczywie wypełniam swoje płuca, haustami powietrza. Moje serce podnosi klatkę piersiową, a potem pozwala jej opaść. Jest to bolesne. Porównywalne do rozrywającej się skóry. Rozglądam się zdezorientowana, by uświadomić sobie, że leże w swoim pokoju, że śpię pod kołdrą, którą Meg zmienia, co kilka dni, że moja klatka piersiowa wcale nie jest rozrywana. Jest mi ciepło, wygodnie, bezpiecznie. To znowu tego rodzaju sen. Ten sen, który sprawia, że po nocy jesteś jeszcze bardziej zmęczony niż przed nią. Normuje oddech i przez chwilę wpatruje się w okno balkonowe. Rolety są rozsunięte. Zza okna do pomieszczenia wdziera się nachalne światło ranka. Po moim karku spływa kropla potu. Ścieram ją i plącze swoje palce w poczochranych włosach. Krzywię się zirytowana i wyrywam dłoń z więzów, które łatwo nie odpuszczają. Dopiero teraz dochodzi do mnie, że na skraju łóżka leży jakaś postać. Blondynka. To nie Maisha. Wyciągam powolnie rękę by dotknąć ramienia, w połowie klęczącej na ziemi, w połowie leżącej na łóżku, Anyi.
-Anya?- potrząsam nią delikatnie. Nie mam siły, ani chęci robić tego mocniej. Czuje się taka zaspana i słaba. Kobieta wreszcie leniwie podnosi głowę w górę i otwiera całkowicie zaspane oczy. Jest blada, bardziej chuda, zmęczona. Powinno być odwrotnie, zwłaszcza tutaj, w Podziemiu.
-Mavis!- od razu ożywa. Jej oczy zapalają się, jak pochodnie. Podskakuje i rzuca się by mnie objąć. Odpycha mnie i przewraca. Moje ciało opiera się o miękką poduszkę. Odwzajemniam uścisk ciotki, lecz robię to o wiele słabiej. Jestem zdezorientowana, niepewna.- Tak się cieszę, że się wybudziłaś!- mówi wpatrując się w moje oliwkowe oczy.
-Wybudziłam?- pytam zdumiona. Staram się przywołać ostatnie wspomnienie. Przychodzi mi to z dużym trudem. Wszystko jest zamglone, ucieka gdzieś w dal mojej pamięci. Siedziałam przy stole. Len i Holden ogłosili swoje zaręczyny. Między kolumnami stał..? Po moim ciele biegnie dreszcz. Czy to wszystko było snem? To nie może być prawda. Te obrazy zamazują się w mojej głowie jak bardzo stare wspomnienia. Irytuje mnie to.
-Spałaś 3 dni. Zawołali mnie po jednym, gdy twój stan się pogarszał. Maisha nie dała sobie rady. Ktoś podał ci Belladonnę. Zadziała dość... gwałtownie. Tak się cieszę, że się wybudziłaś...
-3 dni?!
-Twój układ nerwowy potrzebował regeneracji..-zaczyna, lecz jej przerywam.
-Ale co z misją? Treningami?
-No właśnie...- przełykam ślinę. Przespałam tylko 3 dni i aż 3 dni. Dla nas, na tym świecie, każda godzina jest niezwykle ważna. - Dupree zwołał naradę, po tym jak dowiedział się o twoim otruciu. Mamy wrogów. Nie wiadomo, czy to klony, czy ludzie przeciwni walce z obcymi. Edwin prowadzi próby ognia, a ja musiałam przerwać pracę nad serum, by zająć się tobą. Treningi poszły pełną parą. Dziś ma być ostatni bal przed odejściem oddziału.
CZYTASZ
SERUM
Science FictionTRYLOGIA. Osiągnęliśmy szczyt. Ona wynalazła lek na wszystko. Serum miało mutować nasze komórki i udoskonalać je. Mieliśmy zyskać kontrole nad całym potencjałem naszego mózgu. Mieliśmy być niepokonani. Natura nie mogła pozwolić, by jeden gatunek tak...