2B/4

680 66 3
                                    



-Co tu robisz?- pyta po chwili milczenia Adler. Patrzę na niego przerażona nagłą napaścią. Mężczyzna mówi bardzo cicho. Zaskoczona odpowiadam całkiem bez sensu.


-A ty?!


-Szukałem chłopaków ze zwiadu. Wiesz jak jest niebezpiecznie? Nie oddalaj się w nocy! 


-Tak dbasz o nasz bezpieczeństwo? Na treningach byłeś mniej pomocny!


-Już to mówiłem nie raz. Czego mam was nauczyć?! Jedyne co musicie umieć to walczyć i czuwać. Golden Meadow to doskonale wyposażona baza, której nikt oprócz twórców nie zna tak naprawdę na 100%. Nie podam wam instrukcji, jak przeżyć.- tłumaczy mężczyzna. Nieufnie odsuwam się od niego o krok, a natarczywa mgła lekko, nieznacznie spowija jego sylwetkę.


-Gdzie Colton?- pytam odruchowo. Dalej próbuje pokazać w tonie, iż nie jestem do niego przyjaźnie nastawiona. Nie ufam mu. Prowadzi nas na rzeź... Chwileczkę.. Prowadzi nas na rzeź! Zupełnie tak, jak to robił Ben...


-Już wracają. Zauważyłem cie we mgle. Musiałem sprawdzić. Dlaczego oddalasz się od obozowiska? Mgła jest zbyt gęsta. Gdybym na ciebie nie wpadł, nie wiesz co mogłoby się stać!,,


-Len i Holden tu są, oni mogą się oddalić?- pytam, a twarz mężczyzny przebiega dziwny wyraz.


-Holden dostał gwizdek.


-Dlaczego? Nie stoi na warcie. Dlaczego inni nie dostali?


-Uwierz... Im bardziej się ten gwizdek przyda.- Patrzę w coraz mocniej marzące się oczy dowódcy. Nie rozumiem, co się dzieje. Dlaczego moja najlepsza przyjaciółka nie mówi mi o czymś? Dlaczego mój najlepszy przyjaciel również nie chce się ze mną podzielić, jakimś wyraźnym problemem. Adler wie, a ja nie? O co chodzi?! Jestem zdezorientowana.


-Wracajmy.- mówi wreszcie Rich przyglądając się mojej minie.


-A co z nimi?- pytam machając gdzieś na mgły.


-Wrócą sami. Na pewno nas usłyszeli i wrócili do obozu.


-Obyś miał rację.- syczę zimno i mijam mężczyznę z nienawiścią odmalowaną na twarzy, choć wcale nie darzę tym uczuciem Adlera. Po prostu mu nie ufam. Ufam Anyi. Nie myliła się, co do Bena, nie będzie mylić się co do Adlera. Współpracownicy moich rodziców są podejrzani.


-Przypominasz mi Mary.- mówi wreszcie Adler, który rusza w mój ślad. Wzdycha przy tym ciężko.


-Jak wszystkim.- rzucam opryskliwie. Nie jestem już wrażliwa na takie uwagi.


-Tak samo temperamentna. Jedyna różnica to taka, że twoja matka umiała określić komu warto ufać, a komu nie.- rzuca. Zatrzymuje się. Rich robi zapewne to samo, bo nie wyprzedza mnie. Napinam wszystkie mięśnie i zaciskam mocno zęby. Jak on może mówić do mnie o zaufaniu!?

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz